8/11

4.2K 383 226
                                    

- Szprotka brzmi idiotycznie.

- Nie słuchaj go, Szprotka. - Jaskier pochylił się w siodle i wykonał ruch, jakby chciał zasłonić koniowi uszy, ale ten poruszył grzywą, odtrącając jego chciwe ręce. Zachwiał się, bo przez nieuwagę i próbę uchronienia konia przed złośliwościami Geralta, wypuścił uprząż, a nagły ruch pozbawił go równowagi. - To tak jakbym powiedział, że Płotka to idiotyczne imię. Oczywiście tak nie myślę, nie miej mi tego za złe, Płotka. Użyłem twojego imienia tylko jako przykładu na udowodnienie niewychowania twego pana. - Zwrócił się do konia.

- Mogłeś nazwać go bardziej po twojemu.

- A jak to jest po mojemu? - Zdziwił się bard.

- No nie wiem. Imię boga muzyki czy coś w tym stylu.

Jaskier zastanowił się nad propozycją. Wybrał imię dla Szprotki bardziej ze względu na tęsknotę za Wiedźminem, do czego się nie przyznał, a chwilami miał taką ochotę. Geralt już raz udowodnił mu, że nie jest obojętny w ich relacji, lecz Jaskier do dziś dnia nie potrafił sobie tego przyswoić i uwierzyć w sensowność pocałunku, którym obdarzył go dwa tygodnie wcześniej.

Po ostatnim spotkaniu, Geralt stwierdził, że musi uporać się z kilkoma istotnymi zleceniami, ale wróci i wtedy wyruszą w poszukiwanie Dżina. Słowa dotrzymał i zawitał ponownie po dwóch tygodniach, a dziś mijał czwarty dzień ich wspólnej podróży.

Zdążyli dowiedzieć, się, że Dżina posiada niejaki Welfrun. Imię dość dziwne i nietuzinkowe, na dodatek jak się okazało, mężczyzna był właścicielem rozległych połaci ziem, kilku winnic oraz stadniny rycerskich koni. Nie łatwo będzie go urobić - tak stwierdził Geralt - i Dżina nie odda z pewnością, nie po dobroci. Ustalili, iż trzeba będzie go, albo ukraść, albo zawrzeć z posiadaczem majątku umowę. Na razie żadnych konkretnych planów nie mieli, a wiedźmina wyjątkowo rozbawiło określenie przez Jaskra ich wyprawy jako "na żywioł". Rozbawiło w sensie - drgnął mu kącik ust, w końcu to Geralt. Maska twardziela nie schodziła z jego twarzy, niezależnie od tego czy pamiętał o ich wspólnym pocałunku, czy wypierał go z pamięci.

Jaskier nie potrafił zapomnieć. Ujmujące ciepło rozpływało się po jego klatce piersiowej za każdym razem, gdy przypomniał sobie ten ułamek sekundy, który dzielili wspólnie. Od kiedy pamiętał, żadna życiowa sytuacja nie napawała go taką nadzieją na lepsze jutro jak moment, gdy ich wargi zetknęły się w jedno. Pamiętał chwile, kiedy nadzieja była jedynym co mu pozostało, ale zawsze w pewien sposób zdawała się ona utopijna. Teraz miał realną szansę, by człowiek, którego dzielił najszczerszym uczuciem, jakie potrafił sobie wyobrazić, odwzajemnił je. Lub porzucił, wybierając miłość do Yennefer. Może cierpienie trudno będzie znieść, ale wtedy będzie wiedział, by nie marzyć, nie śnić i próbować nie kochać.

Próbować nie kochać, też coś. Można też próbować nie oddychać, nie łaknąć pokarmu, napitku, zatrzymać swoje serce, ale jak?

Na razie jeszcze starał się o tym nie myśleć i cieszyć się podróżą u boku przyjaciela. Bo jeśli uczucie do Czarodziejki okaże się szczere, nie pozostanie im nic innego, jak rozstać się i odejść w swoje strony. Żaden z nich nie potrafiłby udawać, że nic między nimi się nie wydarzyło, nawet teraz przychodziło im to z trudem. Impuls, który zadziałał wtedy, teraz paradoksalnie odsuwał ich od siebie jako towarzyszy podróży. Zwykły śmiertelny strach, Geralt również musiał to czuć. Nie mieli szans, by to przeskoczyć.

Coś więcej| Geralt x JaskierOù les histoires vivent. Découvrez maintenant