ROZDZIAŁ 1

14 1 0
                                    

To był ułamek sekundy. Chwila tak krótka , że nikt nie byłby w stanie jej świadomie zauważyć.  Zbyt maleńka. Człowiek nie zdąży nawet mrugnąć. Wydaje się, że niewiele może się zdarzyć w tak nikłym ułamku czasu.   Czasem jednak ułamek sekundy wystarczy , by komuś zawalił się świat.  Ashley miała wrażenie , że naciska na hamulec całą wieczność, a samochód nie reaguje. Z pewnością trwało to jednak bardzo krótko, bo na liczniku miała sto dwadzieścia kilometrów na godzinę, a wpadła w poślizg nagle. Droga była sucha, noc ciepła, ten cholerny deszcz pojawił się znikąd. Nawet jej przez myśl nie przeszło, że mokra ulica stanie się tak niebezpieczna od razu.  Nie zastanawiała się nad takimi sprawami. Jechała szybko, szczęśliwa, wręcz w euforii. Po udanej imprezie i dwóch kieliszkach wina. A także po pierwszym od wielu miesięcy wieczorze, kiedy zapomniała na chwilę o wielkim brzuchu, zbliżającym się porodzie, komplikacjach, którymi straszyli ja lekarze , opuchniętych stopach i oddechu łapanym coraz  większym mozołem.  Uganiania się pod podwójnym ciężarem szczęścia , którego najpierw tak bardzo pragnęła, a teraz z ogromnym trudem znosiła. Zaproszenie od koleżanki z liceum przyjęła z radością. Wśród roześmianych dziewczyn znów poczuła się młoda, wolna i pełna życia. Ale zabawa posunęła się za daleko. O dwa kieliszki czerwonego wina. Tak oczywiście, kobieta w ósmym miesiącu ciąży nie powinna. Ashley doskonale o tym wiedziała. To był tylko ten jeden raz - usprawiedliwiała się. - I naprawdę niewielka ilość. Przez tak wiele tygodni zdrowo się odżywiała, że miała już serdecznie dość tej grzeczności i dyscypliny. Rzygała słowami: dieta, zdrowie, odpowiedzialność. Wielki brzuch jej ciążył, butów nie mogła włożyć bez pomocy i po najmniejszym nawet wysiłku dyszała jak stary gruźlik Chciała choć przez chwilę znów poczuć się normalnie. Z koleżankami z liceum nie widziała się od lat, poniosło ją.  Teraz jednak otrzeźwiała natychmiast. Samochód gwałtownie się zatrzymał na poboczu w rowie, z wgnieceniem na masce unosił się gęsty dym  o nieprzyjemnym zapachu. Auto uderzyło w jedno z drzew rosnących przy leśnej drodze. Wokół panowała okropna cisza. Ashley słyszała jeszcze w uszach swój własny krzyk sprzed kilku sekund , pisk opon i odgłos mocnego uderzenia. Potem wszystko ucichło.  Zaciskała dłonie na kierownicy i oddychała pospiesznie. Żyła i chyba nic jej się nie stało. Nie czuła bólu, jakby w ogóle straciła kontakt ze swoim ciałem. Niczego , nawet delikatnego dyskomfortu, a przecież właśnie z całej siły rąbnęła rozpędzonym autem w drzewo. Położyła dłoń na brzuchu. - Wszystko w porządku?- zapytała w przestrzeń. Czuła się nieco nieswojo, przełamując panującą ciszę. Odpowiedź nie nadeszła. Brzuch był twardy jak napięty do granic możliwości bęben, a dzieci nieruchome. Westchnęła. Nosiła bliźniaki i choć bardzo pragnęła zostać mamą, ten wielki tłumok przywieszony na jej brzuchu, ciężki i poręczny, coraz bardziej ją męczył. Potwornie bała się porodu, a do tego nie wszystkie wyniki  miała w normie i lekarz na każdej wizycie straszył komplikacjami. Tak ją to przerażało, że nie mogła spać w nocy ani na niczym się skupić. Zastawiała się, czy w ogóle jest odpowiednią kandydatką na matkę. Miała wrażenie, że w jej przypadku instyt macierzyński nie działa jak trzeba. Nie przyznawała się nikomu do tych uczuć. W biurze trzy koleżanki od lat starały się o dzieci i bardzo agresywnie reagowały na jakiekolwiek jej narzekania. Miała przecież to, za co one gotowe były wiele oddać, co próbowały zdobyć, godząc się na bolesne badania, rujnujące intymność terapie i bardzo drogie leki. Uważały ,że Ashley od świtu do zmroku powinna się cieszyć swoim stanem i promienieć wdzięcznością. Ona też tego chciała. Wyobrażała sobie ciążę jako piękny czas oczekiwania. Tymczasem od początku bardzo źle się czuła i doskierwały jej dolegliwości tak niearomatyczne  jak skurcze , wymioty, upławy i inne rzeczy , o których się nie mówi w eleganckim towarzystwie.


SZCZĘŚCIE JEST ZA HORYZONTEMWhere stories live. Discover now