❄️ 23 ❄️

974 41 16
                                    

W końcu przyszedł czas na pierwsze w tym roku wyjście do Hogsmeade. Podczas śniadania tego dnia, Gwen po raz pierwszy zobaczyła uczniów ubranych w coś innego niż szkolne szaty. Dzięki temu dziewczyna na chwilę zapomniała, że jest w szkole. Dokładnie przyjrzała się swoim rówieśnikom. Nie było wśród nich ani jednej niepodekscytowanej osoby. Po chwili jednak dostrzegła Tom'a i niesamowity czar natychmiast prysł. Co zdziwiło Lestrange to to, że Tom miał na sobie swoją szatę. Czytał jak codziennie Proroka i przewracał oczami za każdym razem, gdy ktoś powiedział głośniej Hogsmeade. Gwen przez dłuższą chwilę spoglądała na chłopaka aż ten w końcu spojrzał na nią chłodnym jak zawsze spojrzeniem. Przez jakiś czas utrzymywali kontakt wzrokowy. Nieoczekiwanie Riddle złożył gazetę, wstał i opuścił Wielka Salę. 

Po zjedzeniu śniadania zostało trochę czasu do zbiórki, więc Gwen, Walburga i Druella wróciły do swojego dormitorium. Po drodze Lestrange zauważyła Tom'a rozmawiającego z Dumbledorem. Dziewczyna zainteresowała się tym. Wiedziała, że Riddle nie przepadał za nauczycielem OPCM, dlatego ich pogaduszka nie była na porządku dziennym. Ślizgonka przeprosiła koleżanki i powiedziała żeby poszły, a ona zaraz do nich dołączy. Gwen stanęła przy filarze i przyglądała się ich rozmowie. Dostrzegła, że Tom trzyma w ręku jakiś papier, a po chwili doszła do wniosku, że jest to zgoda na wyjście do Hogsemeade.  Z racji, że nie miał on jeszcze 17 lat musiał posiadać zgodę opiekuna. 


-Na prawdę nic się nie da zrobić?- zapytał chłopak bardzo spokojnym tonem.

-Przykro mi, Tom.- westchnął Dumbledore.

-Pomyślałem, że może pan mógłby mi podpisać?- powiedział z nutka nadziei w głosie, a profesor uśmiechnął się miło.

-Niestety Tom, ale nie jestem twoim opiekunem. Pani Cole nie zgodziła się. Będziesz musiał poczekać do urodzin.


Po tych słowach Tom nie odezwał się już, a Dumbledore poszedł w stronę swojego gabinetu, uprzednio uśmiechając się do chłopaka przepraszająco. Riddle zgniótł papier, który trzymał w dłoni, cisnął nim w ścianę, po czym odwrócił się na pięcie jakby nigdy nic i poszedł, jak się Gwen domyślała, w stronę biblioteki. Ślizgonka odprowadziła chłopaka wzrokiem, po czym sama poszła już na dziedziniec, gdyż zaraz miała odbyć się zbiórka. Zostało jeszcze trochę czasu, dlatego na dziedzińcu nie było zbyt wielu uczniów. Gwen usiadła na murku i okryła się dokładniej szalikiem, gdyż pogoda tamtego dnia nie była zbyt przyjemna. Wiał lekki, ale chłodny wiatr, przez co wydawało się, że jest zimniej niż było naprawdę. Po chwili na dziedzińcu byli już wszyscy uczniowie i profesor Slughorn oraz profesor Merrythought, którzy tego dnia mieli pełnić rolę opiekunów, głownie dla trzeciorocznych, którzy pierwszy raz mieli odwiedzić wioskę. Po oddaniu zgód, której Gwen już nie musiała oddawać, ponieważ była pełnoletnia, uczniowie ruszyli w stronę Hogsemade. 

Gwen zawiesiła swój wzrok na jednym z okien biblioteki, kiedy ucieszeni trzecioroczni wymijali ją idąc za Slughorn'em i Merrythought. Tak jak się domyślała, właśnie tam udał się Tom. Siedział przy oknie, a przez promienie słońca odbijające się od niego, było go bardzo ciężko zauważyć. Lestrange dostrzegła jednak, że przygląda się on dokładnie zbiorowisku na dziedzińcu. Gdyby Gwen była wtedy przy nim, mogłaby się założyć, że właśnie w tamtym momencie przewrócił oczami i parsknął kpiąco. W końcu i Riddle dostrzegł, że jest obserwowany przez ślizgonkę, więc niezauważalnie wyprostował się i odwrócił głowę w stronę swojej książki. 


-Edmund?- odezwała się Lestarnge podbiegając do grupki przyjaciół.- Co wiesz o rodzinie Tom'a?

-O jego rodzinie?- zamyślił się, spoglądając na nią podejrzliwie.- A co cię ona interesuje?- przymrużył oczy poprawiając szalik.

-Po prostu.- wzruszyła ramionami.

-Nie za wiele.- przyznał i schował ręce do kieszeni płaszcza.- Nie mówił o niej za dużo.

-Ja coś wiem.- wtrącił się Nott podchodząc bliżej dziewczyny.- Słyszałem, że jego rodzice nie żyją.

-To to i ja wiem.- powiedziała Gwen równocześnie z Edmundem.

-I że jest półkrwi.- dodał Teodor, na co Gwen wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.

-Tom?!- prawie zakrztusiła się powietrzem ślizgonka.

-Nie mówi się o tym.- powiedziała szeptem Walburga nachylając się w stronę dziewczyny.- On ma na tym punkcie obsesję.

-Rok temu zgłębił się w historię swojej rodziny. Ponoć odkrył, że jest przodkiem kogoś ważnego.

-Kogo?- zainteresowała się Gwen na słowa Nott'a,

-Nie powiedział.- wzruszył ramionami chłopak.- Tom nie jest typem chwalipięty.

-Wiadomo jak zginął jego ojciec?- dopytywała dalej ślizgonka.

-Ponoć zginął dwa lata temu, w wakacje.- odparł po namyśle.- Było o tym dość głośno w Proroku Codziennym. Z tego co napisali wynikało, że jego wuj, czarodziej, napadł na całą rodzinę jego ojca, mugoli.

-Po co miałby to robić?- zdziwiła się Gwen.

-No jak to po co?- wtrąciła się Walburga, co spotkało się w pytającym wzrokiem Gwendolin.- To byli mugole, to chyba oczywiste po co?

-W Proroku napisali, że jego wuj, Morfin, był kompletnie przekonany o zabójstwie. Jaki zabójca się przyznaje?- zdziwił się Nott marszcząc czoło.

-Faktycznie dziwna sytuacja.- szepnęła zamyślona Gwen.

-Bardzo cię interesuje Tom.- zauważył Teodor drapiąc się po głowie i uśmiechnął się zakłopotany, jednocześnie znacząca smutniejąc.

-To nie tak.- zaśmiała się Gwen.- Ja po prostu...

-W porządku.- przerwał jej Nott ukrywając rozczarowanie pod uśmiechem.


Resztę drogi do Hogsemade spędzili w ciszy słuchając jedynie monologu Walburgi i co jakiś czas pojawiających się komentarzach Druelli bądź Edmunda. W końcu dotarli do wioski, gdzie podekscytowani trzecioklasiści biegali już jak oszalali, nie mogąc zdecydować się, gdzie się udać. Grupka ślizgonów bardzo dobrze znała swój cel podróży. Przeszli przez stado trzeciorocznych, jak przez pole minowe, po czym weszli do Trzech Mioteł. Od razu uderzyła w nich woń grzanego wina i piwa kremowego oraz niesamowicie przyjemny klimat połączony z ciepłem bojącym od ogromnego kominka na środku pubu. Ślizgoni zajęli stolik w kącie, a gdy się wygodnie rozsiedli, podszedł do nich wysoki kelner.


-4 piwa kremowe i jedna woda goździkowa.- powiedział Edmund, a kelner w mgnieniu oka przyjął zamówienie.

-Woda goździkowa?- oburzył się Nott.- Co to ma być? Mieliśmy mieć miłe wyjście.

-Przepraszam!- zapłakała Druella.- Ale mam obrzydzenie do piwa kremowego i nie zmusicie mnie za żadne skarby, żebym się go napiła.

-Kto cię tak skrzywdził kochana?- powiedział udawanym zatroskanym głosem Teodor, kładąc jej rękę na ramieniu.

-Abraxas Malfoy.- mruknęła Walburga, gdy akurat wspomniany chłopak podszedł do lady baru.

-No cóż.- westchnął Teodor, gdy kelner przyniósł ich zamówienie.- W takim razie wznieśmy toast.

- Za co pijemy moi drodzy?- zapytał uroczyście Edmund.

-Za nas.- odparła Walburga oczywistym tonem, po czym rozniósł się dźwięk stukających się kufli.

A MAGIC MIRROROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz