❄️ 35 ❄️

837 48 2
                                    

Walburga po swoich słowach wróciła na przyjęcie zmieniając kompletnie swój wyraz twarzy w momencie przekroczenia progu drzwi ze skupionej na tą beztroską minę. Riddle chwilę stał w miejscu, gdy drzwi za nim zamknęły się. Miał już serdecznie dość tego wieczoru. Nic nie szło po jego myśli, a tego bardzo nie znosił. Jedyne czego mu teraz brakowało to zraniona dziewczyna, której nie ma nic do powiedzenia, albo raczej, której nie chciał nic mówić, bowiem tłumił w sobie wszystko, czego nie rozumiał lub z czym sobie nie radził. Niechętnie ruszył we wskazanym przez Black kierunku. Niedługo później znalazł się przed schodami na wieżę. Powoli mijał schodek za schodkiem aż znalazł się na samej górze, gdzie od razu zauważył stojącą Gwen spoglądającą na niebo. Przez chwile stał w miejscu nie dając znać o swojej obecności. Przyglądał się ślizgonce beznamiętnym spojrzeniem, chcąc tylko mieć tą rozmowę za sobą. Przez chwilę zastanawiał się, czemu tak go to dręczy. W końcu był Tom'em Riddlem i nie musiał się przed nikim tłumaczyć. gdy chciał się wycofać coś jednak go zatrzymało. Odezwał się w nim honor, który jednak w jakimś stopniu został splamiony. Podszedł do ślizgonki i stanął obok. Również spojrzał na gwiazdozbiór i nie mówił nic przez chwilę. Nie wiedział, co ma powiedzieć, co ona chce usłyszeć. Ukradkiem spojrzał na dziewczynę. Trzęsła się, miała czerwone policzki. Riddle zdjął swoją szatę i założył ją na dziewczynę. Ona nie odrzuciła jej, co szczerze go zdziwiło. Była bardzo zziębnięta, więc ogrzana przez chłopaka szata bardzo jej pomogła. Riddle nie odczuwał aż tak tego chłodu, dla niego było to do zniesienia. Odwrócił się i oparł o poręcz zbierając myśli.


-Miriam mawiała, że gdy widzisz spadającą gwiazdę, musisz pomyśleć życzenie.- odezwała się, gdy Riddle miał już coś powiedzieć.- Pewnie cię nie interesuje, o czym pomyślałam.- dodała, gdy Tom odwrócił się, by zobaczyć gwiazdę.

-Powiedz.- odparł cicho, ale bez emocji.

-Nie pomyślałam o niczym.- powiedziała, a Tom spojrzał na nią niezrozumiale.- Bo widzisz, kiedy jestem z tobą nie potrafię myśleć o tym, co bym chciała lub czego potrzebuję.- wyjaśniła, lecz Riddle nadal nie rozumiał dziewczyny.- Najbardziej bym chciała, żebyś ty chciał mnie poznać, ale nie mogę o to prosić, ponieważ to zależy tylko od ciebie.

-Przecież cię znam.- powiedział, a Gwen pokręciła przecząco głową.

-Nie, Tom...- odparła półszeptem.- To ja znam ciebie. Wbrew pozorom dużo o tobie wiem. Ty nie wiesz o mnie nic. Nie pytasz, nie interesujesz się, zawsze odpowiadasz wymijająco.- ciągnęła, a z czasem twarz Riddle robiła się łagodniejsza, natomiast do oczu dziewczyny napływały łzy.- Zastanawia mnie... Kim ja dla ciebie jestem Riddle?


Gwen nie dała rady powstrzymać łez. Popłynęły one po jej policzkach zostawiając po sobie mokre ślady. Spoglądała prosto w oczy chłopaka przekazując mu całe swoje cierpienie jakiego przez niego doświadczyła. Riddle bardzo dobrze to widział, ale nie potrafił tego zinterpretować tak jak ona. Obierał to inaczej, na swój sposób. Długa cisza między nimi potęgowała smutek dziewczyny. Bała się odpowiedzi, że jest dla niego nikim. Bała się ciszy, która była o wiele bardziej wymowna niż słowa. Tom nie znał odpowiedzi na to pytanie. W każdym razie myślał o niej pozytywnie, jako o jednej z niewielu osób jakie znał, dlatego trudno mu było to wyjaśnić. Nie wiedząc skąd, do Riddle'a trafił dziwny impuls na widok łez Lestarnge. W ułamku sekundy znalazł się przy niej i obejmował ją. Ona przez chwilę skołowana, w końcu przyłożyła głowę do jego piersi. Poczuła jego dłoń na tyle swojej głowy, czuła szybkość bicia jego serca, które jak się okazało, jednak istniało. Przytulał ją mocno, czule. Gwen czuła się nie tylko bezpieczna, ale bardziej spokojna.


-Cholera Lestarnge.- mruknął sam do siebie, ale nie brzmiało to nieprzyjemnie.


W końcu dziewczyna odsunęła się od chłopaka i wytarła łzy odwracając się od ślizgona, by ten nie widział jej zapłakanej twarzy. Riddle jednak poczuł się zdenerwowany, nie wiedział dlaczego. Podszedł do niej i złapał ją mocno za nadgarstki przysuwając ją do siebie. Patrzył jej w oczy. Był zły. Zły, że nie znał odpowiedzi na pytanie. Gwen zdziwiona i przestraszona równocześnie, automatycznie przestała płakać.


-Nie jesteś mi obojętna. Rozumiesz?- zapytał szorstko, ale był to jedynie mechanizm, który nie pozwalał mu złagodnieć.


Gwen to zauważyła. Ciepło rozpaliło ją od środka. Była to najmilsza rzecz jaką Tom jej kiedykolwiek powiedział mimo, że zrobił to takim tonem. Chwilę później chłopak delikatnie puścił jej nadgarstki i wrócił do obojętnego wyrazu twarzy, jaki miał na co dzień. Spokojnie podszedł do schodów i spojrzał na nią znowu. Wskazał głową, by wraz z nim wróciła do szkoły, a ona posłusznie ruszyła za nim. W ciszy szli przez korytarz w stronę lochów. Nikt z nich nie miał już ochoty wracać na przyjęcie. Gdy byli już prawie w lochach, Gen wyraźnie źle się poczuła. Mimo, że już dość długo byli w zamku, nadal miała czerwone policzki. Tom zauważył to. Dodatkowo dziewczyna wciąż się trzęsła jak osika. Ślizgon zatrzymał ją i położył swoje dłonie na jej rumianych policzkach. Dziewczyna wzdrygnęła się, gdyż jego ręce były lodowate. Potem chłopak nieoczekiwanie przyłożył policzek do jej czoła. Od razu pociągnął ją za sobą w przeciwnym kierunku niż kwatera Slytherin'u.


-Tom, co ty robisz?- zapytała ciągnięta za rękaw szaty po schodach.

-Jesteś rozpalona.- powiedział mijając na schodach parę puchonów.

-Położę się i będzie w porządku.- powiedziała, ale chłopak nie dał za wygraną.

-Masz gorączkę głupia.- odparł podirytowany.- Pośpisz w skrzydle szpitalnym.


Gwen już nic nie powiedziała. Poczuła się bardzo zmęczona, więc nie zapierała się. W końcu dotarli pod skrzydło szpitalne, gdzie od razu pielęgniarka zajęła się dziewczyną. Zmierzyła jej temperaturę, która okazała się bardzo wysoka. Przygotowała zimny kompres, którym obłożyła dziewczynę. 


-Potrzymaj to chłopcze.- powiedziała kobieta wciskając Riddle'owi mokrą ścierkę do ręki.- Pójdę po lekarstwo.- dodała i zniknęła zanim Tom zdążył zaprotestować.


Skołowany niepewnie przyłożył kompres do jej czoła sprawdzając co jakiś czas swoją dłonią ciepło jej policzków. Po chwili wróciła pielęgniarka i nałożyła na łyżkę jakiś syrop, który nakazała wypić dziewczynie. Był on paskudny do tego stopnia, że dziewczyna miała odruch wymiotny, lecz udało jej się go powstrzymać. Kobieta podała chłopakowi nową ściereczkę,  a tamtą zabrała i zniknęła z powrotem. Riddle czuł satysfakcję dziewczyny, na widok niepewności jego czynności. Spojrzał na nią surowo, ale nie powiedział nic uznając, że lepiej dzisiaj nie dolewać oliwy do wcześniej zgaszonego ognia.


-No już chłopcze, przynieś jej jakąś piżamę na zmianę.- powiedziała i natychmiast pogoniła chłopaka.

-Skąd mam jej wziąć piżamę?

A MAGIC MIRROROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz