Rozdział 4

334 23 3
                                    

Minęło dwa tygodnie od oburzenia się blondyneczka. Nie mogłem się z nim wiedzieć przez swoją pracę. Musiałem się zająć sam klubem i handlarzami bo Nam wziął sobie urlop by spędzić go ze swoim narzeczonym. Nie wiem jak on może kochać jedną tylko osobę. Mógł by żyć jak ja codziennie inną laska. Właśnie jedna leży w moim łóżku. Gorąca dziewczyna ale tylko na jedną noc. Umyłem zęby ubrałem się i poszedłem obudzić dziewczynę. W końcu wyszła, a ja miałem czas na śniadanie, które musiałem zrobić. Jednak już nie długo, a będzie je robić tą mała gnida ze szpitala. Po śniadaniu już chciałem iść się ubrać gdy zadzwonił mój telefon. Od razu odebrałem

- Halo.

- Cześć Jeon.

- Witam doktorka.- zaśmiałem się.

- Nie mów tak bo czuje się staro. Dzwonię do Ciebie bo mam dobrą wiadomość. Jimin dziś opuszcza szpital.

- To świetna informacja. O której mam po niego być?

- O 10. Czyli...

- Za 40 minut. Dobra muszę kończyć zaraz będę.- rozłączyła się szybko i ucieszony poszedłem na górę ubrać garnitur. Uczesałem się szybko. Prawie bym zapomniał zabrać teczki ze sobą. Miałem w niej bardzo ważne papiery.

Wszedłem do szpitala i udałem się do sali gdzie był sam Jimin. Stał tyłem do mnie więc nie mógł mnie zobaczyć do tego był zajęty pakowaniem. Podszedłem go od tyłu i dmuchałem mu w ucho, a on z piskiem odskoczył łapiąc się za ucho. Prawie by się wywalił gdybym go nie złapał w pasie. Nasze spojrzenia skrzyżowały się.

- Witaj brzydulo.- uśmiechnąłem się do niego, a on od razu się odsunął ode mnie.

- Co ty tu robisz draniu?- złapał za torbę i ją zapiął.

- Przyjechałem po Ciebie.- oparła się o ramę łóżka i obserwowałem młodszego.

- Chyba sobie kpisz. Ja nigdzie z Tobą nie jadę.- wziął torbę na ramię i chciał wyjść. Szybkim ruchem i padłem się ręką o ścianę zatrzymując go.

- Słuchaj brzydulo. Jedziesz ze mną i nie obchodzi mnie twoje zdanie. - chłopak wściekły popatrzył mi prosto w oczy.

- Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że jestem jakąś rzeczą. Lepiej mnie puść albo Cię ugryzę.- mówiąc to robił się coraz bardziej czerwony ze złość.

- Nie. Jedziesz ze mną i koniec.

- Sam tego chciałeś.- ugryzł mnie w rękę. Wytarłem się i  odsunął chłopaka od siebie. Złapałem się za obolałe miejsce.

- Co to kurwa miało być?!- spytałam zdenerwowany.

- Ostrzegałem, a ty mnie nie posłuchałeś teraz masz za swoje. - pokazał mi język jak małe dziecko i wyszedł z sali. Trudny orzech z niego do zgryzienia ale dam sobie radę. Podszedłem za nim i gdy wyszedł ze szpitala. Zabrałem mu torbę.

- Co ty robisz?- spytał zakłopotany chłopiec. Szybkim ruchem przerzuciłem go przez ramię. Nie należał do najlepszych ludzi ale dało się radę iść. Wsadziłem do bagażnika jego torbę, a jego samego na tylnie siedzenie. Szarpał się cały czas.- Puszczaj mnie debilu!- darł się. Nie dałem sobie radę ale byłem przygotowany. Wyciągnąłem z kieszeni szczypawkę i szybkim ruchem zabiłem mu ją w ramię. Szybko stracił przytomność. Wreszcie było cicho. Zapiąłem mu pasy i zamknąłem drzwi. Pojechałem z nim od razu do willi. Gdy byliśmy już pod domem zaczął coś mruczeć pod nosem.

- Jesteśmy na miejscu. To twój nowy chwilowy dom.- wziąłem go na pannę młodą. Zawiozłem go do pokoju i położyłem na łóżku. Podszedłem do kuchni i włączyłem zupę. On go postawi na nogi.

***

Witam ponownie ❤

𝕄𝕠𝕟𝕤𝕥𝕖𝕣 𝕃𝕠𝕧𝕖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz