6| Lila Rossi

212 18 11
                                    

*dawno mnie tu nie było, i przez to mógł zmienić się mój styl pisania.ale mam nadzieję, że będzie wygodny dla was!*

Adrien Pov

Obudziłem się dosyć wcześnie, słońce raziło mnie, tym bardziej, że był to poranek.
Gdy w końcu otworzyłem oczy ujrzałem ją...
Spała wtulona we mnie, tak że ledwo mogłem się ruszyć.
Postanowiłem na razie nie wstawać, lecz niestety mój telefon zaczął dzwonić. Jak najszybciej wyciszyłem, i wypełzłem z objęć dziewczyny. Poszedłem do łazienki i zobaczyłem kto do mnie dzwoni.
      Narzeczona❤️
Przez chwilę miałem laga, ale odebrałem.

A: Cześć skarbie, co tam?
L: Wiesz mam dobrą nowinę!?
A: No mów!
L: Wracam dzisiaj do Paryża.
A: To świetnie, nie mogę się doczekać.Musze kończyć.
L: Ale skarb..- rozłączyłem się

To się kurwa porobiło. Zapomniałem o istnieniu Lily.
Jak najszybciej się ubrałem i wyszedłem z domu Marinette.

O fuck, o fuck.
Nie było jej już z dwa lata w Paryżu.
Musiała pracować na drugim końcu świata.
I w zasadzie byłem u niej na początku jej wyjazdu, ale to i tak dla mnie szok.
Pierwsze co - musiałem ogarnąć dom, i to jak najszybciej.
Wystarczyło parę telefonów, a mój dom był czysty i zadbany.
Lila prosiła mnie abym zawsze w jej wazonie miał świeże kwiaty.
Taka oznaka naszej miłości.
Niestety nie miałem głowy do tego. Poprosiłem dekoratorów wnętrz aby odświeżyli design mojego domu.
Ja w między czasie pojechałem po kwiaty.

Marinette Pov

Obudziłam się dzisiaj dosyć późno, bo było już około godziny 12.
Na początku było wszystko normalnie dopóki..
Dopóki nie zobaczyłam mojej ręki opatrzonej bandażem.
Przypomniałam sobie wszytko z poprzedniego wieczoru, kolacja, mój wypadek, ON w mokrych włosach wychodzący z pod prysznica.
Więc chwila..on tu spał?!
Tutaj razem ze mną!
Ja razem z nim oh nie nie! Spokojnie..
Mari uspokój się. Przemyślałam sprawę na spokojnie.
Ale gdzie on teraz jest?
Poszłam sprawdzić do łazienki - nie było go tam.
Zeszłam więc po woli na paluszkach na dół - tam też go nie było.
Nagle dostałam smsa.

Wielki Cham 🌸

Przepraszam, że wyszedłem tak nic nie mówiąc ani nic. Spałaś tak słodko, że nie miałem serca Cię budzić. Wypadło mi coś ważnego dlatego tak szybko poszedłem. Jak coś pisz ;)

Okej więc jedna sprawa wyjaśniona.
Ciągle wydaje mi się, że o czymś zapomniałam.
Co dzisiaj jest..
O fuck! Poniedziałek!
Mam wykład na 12.
Popatrzyłam na zegarek.
11.47
O nie! Tylko nie to!
Ubrałam przyległą granatową spódnice, biała  koszulę oraz marynarkę w kolorze spódnicy.
Do tego szpilki na niewielkim obcasie.
Bo jestem kompletną łamagą i zdaję sobie sprawę, że w wyższych butach, moje nogi by nie podołały.
Twarz odświeżyłam, pomalowałam rzęsy.
Włosy spięłam niedbale klamrą z tyłu głowy.
Na szczęście moja grzywka nie żyła własnym życiem.
Chociaż o tyle dobrze.
11.54
Wybiegłam z domu do uniwersytetu, na szczęście był on oddalony o dwie ulice od mojego domu.
Kiedy byłam już praktycznie pod szkołą, poczułam nagle, że w kogoś wpadłam, tak wiem - znowu.
Moja klamra się poluzowała a kosmyki włosów opadły mi na twarz.
Moja teczka, którą trzymałam w rece upadła z rozgłosem na ziemię.
Wraz z nią cała jej zawartość.
Zobaczyłam, że nagle ktoś zaczął zbierać wszystkie moje notatki, to zapewne ten sam człowiek, na którego wpadłam. Na początku myślałam, że to dziewczyna, patrząc na małe zgrabne ręce i pomalowane na czarno paznokcie. Podniosłam wzrok, wtem on wyciągnął rękę w moją stronę z zamiarem pomocy mi we wstaniu.
Na początku popatrzyłam na jego rękę, potem na twarz.
Miał widoczne kości policzkowe. Czarne włosy z niebieskimi wręcz morskimi końcówkami, oczy miał w kolorze końcówek włosów. Uśmiechnął się do mnie.
Po chwili wyszłam z transu, pomógł mi wstać.

- Jeju naprawdę Cię przepraszam jestem taką niezdarą. Oraz dziękuje za pomoc.

- Nie ma sprawy. - zaśmiał się uroczo.
Ja dalej wpatrzona w niego jak w zegarek. Wreszcie chłopak sięgnął ręką za tył mojej głowy i odpiął klamrę, a moje włosy niedbale opadły na moje ramiona. Klamrę zapiął sobie na rozpiętej kurtce.

- Wiesz, dużo lepiej wyglądasz w rozpuszczonych włosach Marinette. - Zadzwonił dzwonek
- Nie musisz przypadkiem już iść?

Nagle do mnie dotarło, że zadzwonił dzwonek a ja stoję tu jak głupia i wpatruje się w chłopaka.
Zagarnęłam włosy za ucho, ukłoniłam się i pobiegłam do szkoły.
Odwróciłam się lekko i zobaczyłam, że macha mi z uśmiechem. Również odmachałam po czym weszłam do uniwersytetu.

Adrien Pov

Postanowiłem pójść do mojej ulubionej kwiaciarni
- JuRose -
Była to kwiaciarnia żony mojej asystentki.

- Cześć Juleka! Jak miło
Cię widzieć!

- Witaj Adrien! Ciebie również. Co Cię tu sprowadza?

- Przyszedłem kupić kwiaty  dla mojej narzeczonej.

- Um dla Lily? Hm.. myślę, że znajdą się jakieś zwiędłe goździki na zapleczu.. Czekaj sprawdzę..

- Jul!

- No przepraszam Adrien ale wiesz, że jej nie trawię.. No dobrze co podać?

Wracałem do domu samochodem, ale iż była to godzina, w której panują przeludnienia na ulicach, to czekałem z godzinę w korku.
Kiedy wreszcie znalazłem się w domu, nalałem do wazonu wodę i wstawiłem tam ogromny bukiet pomarańczowych lili. Ubrałem czarny garnitur, białą koszulę oraz pomarańczowy krawat, pod ulubiony kolor Lily.
Rozprzestrzeniłem po szyi i dekolcie moje ulubione perfumy i tak pojechałem na lotnisko odebrać moją narzeczoną.
           ***
Wysiadła ona z prywatnego samolotu, oczywiście musiałem zapewnić najlepsze warunki mojej ukochanej. Wtem powitałem ją z bukietem róż koloru koralowego.
Pocałowała mnie..
Tak, to było to czego mi brakowało. Lecz ten pocałunek nie był porównywalny do pocałunku z Marinette.. jej małymi, delikatnymi ustami, gorącymi... uspokój się !
O czym Ty chłopie myślisz! To był jedyny raz! To był błąd.
Uśmiechnęła się do mnie czule, odwzajemniłem to.
Pojechaliśmy do restauracji, aby zjeść kolację ( chociaż była dopiero 16).

- Wiesz skarbie? Mam ochotę na coś słodkiego, podejdźmy do cukierni. - tak jak prosiła zrobiłem to.

Marinette Pov

Było już puzyyno, znaczy się późno. Miałam dzisiaj parę wykładów oraz później zostałam jeszcze w bibliotece. Uwielbiam czytać. Oraz nie mogłam przestać myśleć o chłopaku, którego dzisiaj spotkałam. Skąd on do cholery wiedział jak mam na imię? Nie ważne..
Postanowiłam, że odwiedzę rodziców, a że pracowali do późnego wieczora musiałam więc udać się do cukierni rodziców.
Będąc nieopodal cukierni zauważyłam znajome mi auto. Był to Mustang. Tak ten Mustang, auto Adriena. Kiedy podeszłam bliżej, zszokowało mnie to co ujrzałam.
Łzy napłynęły mi do oczu. Zobaczyłam jak w aucie Adrien całuje się namiętnie z jakąś dziewczyną.
Nie! Nie! Marinette nie możesz ryczeć! Sama go nienawidzisz! Nie chcesz mieć z nim kontaktu! Nie pokazuj, że Ci zależy debilko.
To zwykły chuj, nie nie.
Zobaczyłam jak z auta wychodzi dziewczyna z idealną figurą, w obścisłej pomarańczowej sukience do kolan. Postanowiłam po prostu wejść do środka jak gdyby nigdy nic.
Kiedy weszłam moja mama rozmawiała z dziewczyną.

- Jeju Lila jak Ty wyrosłaś! Nie widziałam Cię od początku liceum!

Poszłam w stronę drzwi, które prowadzą do części mieszkalnej. Mama w ogóle nie zwróciła na mnie uwagi.

- Ale śliczny pierścionek, kto jest tym szczęściarzem i Ci się oświadczył.- Mama dalej gadała, na połowę sklepu.Kiedy już miałam otwierać drzwi. Nagle zamarłam. Moje serce waliło jak głupie. Domyślam się, że będzie taka odpowiedź ale.. nie spodziewałam się takiej reakcji mojego organizmu.

- Adrien Agreste mi się oświadczył! I to dwa lata temu!

**************************
Wracam z pełnowymiarowym i chyba dotychczas najdłuższym rozdziałem, po długiej przerwie. Mam nadzieję, że się spodoba i mam wrzucać więcej! Zapraszam do głosowania <33

Let me have a goWhere stories live. Discover now