Troll

4.1K 220 14
                                    

Wokół zapanował chaos, uczniowie wpadli w panikę, nauczyciele z resztą nie lepiej. Harrison jednak spokojnie wziąłem sobie kolejnego pasztecika kornwalijskiego.

– Cisza! – O! Drops w końcu zareagował – Prefekci zaprowadźcie uczniów do dormitoriów. Kadra nauczycielska się tym zajmie. – Wszyscy szybko się zebrali i już po kilku minutach ruszali w stronę wyjścia. Z daleka można było jeszcze usłyszeć głos Draco, który mówił coś o "Walniętym dyrektorze, który wysyła ślizgonów do lochów, gdzie znajduję się troll" Przez zamieszanie jednak nie zauważyli, że zgubili jednego ucznia. Nauczyciele krótko po uczniach wyszli z Wielkiej Sali w poszukiwanie trolla, postanawiając, że Quirrel'em zajmą się później. I to był błąd.

Gdy tylko wszyscy wyszli, profesor OPCMu wstał i otrzepał swoje szaty. Gdy miał już ruszać do drzwi, gdy zatrzymał go głos zza jego pleców.

– Niezły z pana aktor. Chodź, można by to trochę dopracować. – Mężczyzna zaśmiał się.

– No tak mogłem się tego spodziewać. Jesteś zbyt przebiegły. Widać czyja krew płynie w twoich żyłach.

– Myślę, że to może być prawda, ale nie dane mi to potwierdzić w stu procentach.

– Tak... Teraz muszę cię opuścić, gdyż mam pewną sprawę do załatwienia, ale liczę, że uda nam się jeszcze porozmawiać – gdy miał już otwierać drzwi, lecz odwrócił się jeszcze raz – Mam nadzieję, że zachowasz nasze rozmowy dla siebie – bardziej stwierdził, niż zapytał.

– Naturalnie profesorze – uśmiechnął się psotnie. Starszy mężczyzna na początku zmarszczył brwi, by po chwili jakby w geście zrozumienia się uśmiechnąć.

– Mam taką nadzieję Harrisonie Noctisie Riddle. Do zobaczenia.

– Do zobaczenia – powiedział w nicość, gdyż profesor z turbanem na głowie znajdował się już za drzwiami. Harry postanowił, że musi w jakiś sposób dostać się niezauważalnie do dormitorium, co może nie być łatwe.

Szedł pustymi korytarzami w stronę lochów. Słychać jedynie było oddalone głosy nauczycieli. Została mu ostatnia prosta i znajdzie się przy wejściu do lochów, ale coś musiało pójść nie po jego myśli. Mianowicie usłyszał krzyk. Raczej pisk. Dziewczęcy pisk. Postanowił sprawdzić, o co chodzi. Doszedł do wniosku, że dźwięk pochodzi z damskiej toalety. Ciekawość – czasami przydatna, ale częściej szkodliwa. Zajrzał do środka. Tego się nie spodziewał.

Mianowicie na środku damskiej łazienki stał ogromny troll górski, który chyba zainteresował się tą szlamą Granger. No to pięknie. Troll zaczął niebezpiecznie zbliżać się do gryfonki i wymachiwać swoją maczugą. Mógłbym w tej chwili się ulotnić, ale czemu nie wykorzystać takiej sytuacji? Poprawa wizerunku? Wyśmienicie. Wszedłem do środka, na szczęście to monstrum stało do mnie plecami. Dziewczyna z szopą na głowie już chciała coś powiedzieć, lecz przyłożyłem palec do ust w geście by była cicho. Wyjąłem różdżkę i akurat w tym momencie Troll chciał się zamachnąć ja, sprytnie to wykorzystałem i gdy maczuga znajdowała się nad jego głową, rzuciłem Wingardium Leviosa, podniosłem pałkę i uniosłem ją nad jego głowę. Gdy on w zagubieniu zauważył, że nie ma swojej broni, upuściłem ją na jego głowę. Odbiła się z głuchym trzaskiem razem z trollem, który spadł z nóg. Dosłownie. I w takim stanie zastali nas nauczyciele. A dokładnie McGonagall, Snape i oczywiście kochany dyrektor Dumbledore.

– Co tu się stało! – Krzyknęła czarownica w szmaragdowej szacie.

– Myślę, że wszystko jest oczywiste pani profesor – Stwierdziłem.

– Nalegam chłopcze, byś nam to jednak wyjaśnił – Dumbledore i ten jego sztuczny uśmiech. Poza tym chłopcze? Dobrze, że jesteśmy w łazience. Szkoda, że w damskiej.

– Jak widać, powaliłem trolla z nóg i ochroniłem te szlame przed zgubną śmiercią, a nawet mi nie podziękowała – Prychnąłem – Wracając, po prostu uratowałem jej życie – Wskazałem na dziewczynę za moimi plecami – Koniec.

– Cóż, tak... To naprawdę niesamowite, ale raczysz powiedzieć, skąd się tu znalazłeś? Panna Granger z resztą również. – Widać puścił mimo uszy moją uwagę o jej krwi.

– Nie wiem, co ona tu robi, ale ja widać jako jedyne postanowiłem pomóc profesorowi Quirrel'owi, ocuciłem go, a później pomogłem dojść do jego gabinetu. W drodze do mojego dormitorium usłyszałem krzyk i tak o to znalazłem się w damskiej łazience.

– A pani, panno Granger? – Pierwszy raz odezwał się Snape.

– J-ja... Nie było mnie w ogóle na uczcie i o-od dłuższego czasu t-t-tutaj byłam...

– Zaraz, zaraz... Czy ty przypadkiem nie, pokłóciłaś się z Weasley'em? Ślizgoni chyba o tym rozmawiali... – Stwierdziłem po chwili. Dziewczyna zarumieniła się i by nie było, tak tego widać obserwowała swoje buty.

– Czy to prawda panno Granger? – Spytała McGonagall.

– T-tak – Powiedziała, uparcie patrząc się na swoje buty.

– No cóż, myślę, że masz rozmowę ze swoimi uczniami Minerwo. Oczywiście za swój bohaterski czyn pan Riddle dostaje dwadzieścia punktów, raczej nie często zdarza się, że pierwszoroczniak sam pokonuje wielkiego trolla górskiego, Chciałbym również porozmawiać z tobą w moim gabinecie, mam nadzieje, że to nie problem?

– Ależ oczywiście, że nie dyrektorze. – No to będzie cyrk.

OoooOOoOoo

792 słowa

Za to, że wczoraj nie było rozdziału macie jeden mega. Trochę na początku 3 os.

BłazenWhere stories live. Discover now