Rozdział siódmy - księżyc cz.1

154 14 19
                                    

I stało się w końcu musiał nadejść ten rozdział. Miłego czytania i jak zawsze dajcie znać, jak wrażenia.

Księżyc

Nie oczekiwał, że to nadejdzie tak szybko. Zostało tylko pięć dni, pięć krótkich dni na pożegnanie się i pozostawienie wszystkiego za sobą. Starał się tak nie myśleć, ale całując Tristana, zastanawiał się, czy to ostatni raz, gdy czuje jego wargi na swoich.

– Jules – wyszeptał chłopak, leżąc na nim w splątanej pościeli.

– Tak? – przeczesał jego spocone włosy, odsłaniając twarz Tristana.

– Dbaj o siebie dobrze? Nie narażaj się niepotrzebnie i wróć do mnie od tych swoich kosmitów.

– Ile razy mam ci powtarzać, że nie ma żadnych...

– Hej, nie psuj chwili – przerwał mu loczek z małym uśmiechem igrającym na ustach. – Napisz do mnie, jeżeli będziesz mógł dobrze?

– Oczywiście Tris.

– I czasami o mnie pomyśl.

– Myślisz, że mógłbym przestać myśleć o tej twojej bujnej czuprynie loków? – zapytał, śmiejąc się cicho z miny Willisa.

– Kretyn, kiedy wrócisz, pojedziemy na długie wakacje do Szkocji dobrze? Zwiedzimy całe królestwo i zadecydujemy, gdzie chcemy mieszkać. Kupimy sobie dom z ogródkiem gdzieś, gdzie będzie słychać szum oceanu, a dookoła będzie panował spokój. I kupisz mi tego kota, o którym mówiłeś – mówił rozmarzonym głosem Tristan, z każdym słowem całując skórę szatyna.

– Już nie mogę się doczekać.

– Ja też, ale przecież to minie całkiem szybko prawda? To nie jest tak dużo czasu – zielonooki podniósł głowę i spojrzał na niego z nadzieją, ale oboje wiedzieli, że to nieprawda, a ich rozłąka będzie ciągnęła się latami.

–Jeżeli tylko chcesz, powiedz słowo. Zostanę i będziemy żyć razem tak, jak tego pragniesz. Wystarczy tylko jedno twoje słowo Tris – mówił gorączkowo ze strachem i nadzieją, że może nie on podejmie tę ostateczną decyzję, ale powinien wiedzieć, przecież znał Tristana wystarczająco długo.

– Nawet tak nie żartuj – loczek spuścił głowę, unikając jego oczu. – Chcę być w przyszłości mężem astronauty, który przeżył najwięcej dni na Marsie. Nasze dzieci będą z ciebie dumne i ja też. Zresztą już jestem z ciebie dumny i kocham cię, a kiedy wrócisz, będę kochał cię jeszcze mocniej i nie pozwolę ci już nigdy zniknąć.

– Kocham cię – wyszeptał Julian, splatając ich dłonie. – Już nie mogę się doczekać naszego wspólnego życia – to była prawda i kłamstwo w jednym. Tak bardzo chciałby ich wspólnego życia, ale kłamał, ponieważ wiedział, że to nigdy nie nastąpi, a mimo to dawał młodszemu jakąś nadzieję. Odchodził, znikał z jego życia, ale nie potrafił powiedzieć mu tego teraz, nie potrafił pożegnać się z nim tej nocy. Chciał go tylko kochać, a wszystko potęgowała myśl, że właśnie się żegnają. To było zakończenie ich wspólnej historii i mimo smutku, cieszył się, że w tym momencie trzyma Tristana w ramionach.

– Będzie cudowne, jak wieczna wiosna, jak tamten maj.

***

Miał nadzieję, że to nie będzie tak wyglądać, chciał uniknąć dramatycznych pożegnań, wielkich słów, łez i wyznań. Wolałby powiedzieć do widzenia i wsiąść do samochodu, który po niego przyjechał. Niestety bliscy mieli inne plany i teraz wszyscy stali przed domem i wpatrywali się w niego wyczekująco. To wyglądało tak, jakby szedł na wojnę i mógł zginąć. Oczywiście, zawsze istniało ryzyko, coś mogło pójść nie tak, mogli umrzeć tam i już nigdy nie wrócić na Ziemię, a jego mama nie dostałaby po nim zupełnie niczego, może poza listem z kondolencjami. Potrząsnął głową, starając się wyrzucić z głowy obraz własnego pogrzebu i płaczącej nad jego grobem Iris. To nie było mu teraz potrzebne. Uśmiechnął się i podszedł do swojej mamy, która już obserwowało go ze łzami w oczach.

Cosmic Love (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz