Rozdział piętnasty - Mars cz.4

118 17 13
                                    

Kolejny rozdział przed wami, w rolach głównych: złamane serce, obietnica i strata. Miłego czytania 💙

Pięćdziesiąt trzy miesiące później – styczeń

Nie wiedział, dlaczego pozwolił temu po prostu się dziać. Nie bronił się, nie unikał, nie zaprzeczał, kiedy wszyscy mówili mu, jak to dobrze, że ruszył dalej ze swoim życiem. I może właśnie dlatego odpuścił i żył życiem kogoś innego, zupełnie obcego. Dzięki temu miał spokój, mógł spokojnie pracować, przesiadywać w swoim pokoju i nie martwić się o to, że nagle Alannah postanowi po raz kolejny wyciągnąć go na jakąś imprezę, gdzie jacyś obcy faceci będą patrzeć na niego tylko jak na kolejne ciało, które będzie można dotknąć. Anthony oferował mu wolność i komfort, którego potrzebował, ale stawał się też jednym wielkim wyrzutem sumienia, z którym musiał sobie radzić.

Przebywanie obok tego mężczyzny było tak przyjemne i z łatwością mógł się do tego przyzwyczaić, ale problem tkwił w tym, że wcale tego nie chciał, ponieważ mimo całej swojej sympatii do Tony'ego nie czuł się przy nim tak wyjątkowo, jak przy Julianie. Może to było nic, ale dla niego znaczyło wszystko. Wiedział, że jest nieuczciwy, że swoim postępowaniem zrani mężczyznę, ale jeden raz w całym swoim życiu postanowił zachowywać się egoistycznie i myślał tylko o sobie.

Podniósł głowę znad książki, którą czytał i uśmiechnął się, widząc bruneta, wychodzącego z kuchni z dwoma kubkami herbaty. Był późny wieczór i byli w domu zupełnie sami, ponieważ jego mama widząc Tony'ego ulotniła się w ciągu kilkunastu minut, tłumacząc się jakimś spotkaniem ze swoimi znajomymi z pracy. Nie wiedział, co jej chodziło po głowie i chyba nawet nie chciał się dowiadywać. Wystarczyło mu tylko to, że od ślubu Lany jego rodzicielka stała się zbyt miła i wręcz emanowała radością i zadowoleniem. To było niepokojące, ale nie miał zamiaru reagować na to w żaden sposób, dopóki nie dotykało go to bezpośrednio. Przyjaciel usiadł obok niego na kanapie i normalnie Tristan odsunąłby się szybko, ponieważ nie przepadał za obcymi, którzy naruszali jego przestrzeń, ale ciągle musiał sobie przypominać, że przecież Tony nie jest obcy, jest kimś bliskim, prawie najbliższym. Dlatego poprawił się tylko i usiadł wygodniej, odbierając kubek z dłoni mężczyzny z wdzięcznym uśmiechem.

– Nadal nie mogę uwierzyć, że masz zaległości w tylu serialach i filmach – powiedział Anthony, niby przypadkiem szturchając go kolanem. – Nie oglądałeś tylu klasyków, wstydź się. W ogóle jak to mogło się stać?

– Normalnie, po prostu ja i J ..., ja spędzałem czas na nauce i raczej nie siedziałem przed telewizorem, do kina też nie chodziłem, więc tak to się stało – odparł, zmuszając się do uśmiechu. W ostatniej chwili powstrzymał się i nie wymówił imienia Juliana.

Nie chciał tłumaczyć wszystkiego Tony'emu, chociaż od jakiegoś czasu wydawało mu się, że on wie. Nie wiedział skąd, ale możliwe, że jego mama mieszała w tym palce. Fakt istnienia szatyna nie był sekretem, ale nie chciał opowiadać o nim Tony'emu. To wydawało się przekroczeniem jakiejś nieistniejącej granicy, którą stworzył w swojej głowie. Razem z Julianem spędzali większość czasu na spacerach, na plaży, biegając, albo rozmawiając. Nie chcieli marnować wspólnych chwil przed ekranem telewizora. Odkąd dowiedział się o misji szatyna, był boleśnie świadom uciekającego czasu i chciał go spędzić z mężczyzną, tylko z nim.

– Dobra, czas najwyższy, żebyś ogarnął kilka klasyków Tristanie Willis.

– Jeżeli muszę – mruknął z niezadowoleniem i cudem uniknął ciosu. – Hej łapska z daleka – zażartował, i poklepał bruneta w udo. – Już przestaję marudzić. Włączaj ten film i oglądamy. Nie mamy całej nocy, obaj jutro pracujemy.

Cosmic Love (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz