Rozdział dwunasty - Mars cz.1

128 16 8
                                    

Kolejny rozdział przed wami. Tym razem wyruszamy już na czerwoną planetę, może nie dosłownie, ale Juliana znów nie ma z nami. Miłego czytania 💙

Dwadzieścia siedem miesięcy później – październik

To nie tak, że nagle coś się w nim zmieniło. Jego życie nadal kręciło się wokół tych samych spraw i nie narzekał, ale czuł, że nie jest szczęśliwy. Przygnębienie dopadało go coraz częściej, a ponure myśli stały się codziennym towarzyszem. Cała euforia spowodowana powrotem Juliana wyparowała z dnia na dzień. Przez dwa lata czekał na ten dzień, kiedy szatyn znów będzie obok niego, a później okazało się, że nawet go nie zobaczył, nie miał możliwości spotkać się z nim, porozmawiać.

Teraz dobijała go świadomość oczekiwania przez kolejne sześć lat bez żadnego kontaktu ze strony Juliana. Nie wiedział nawet, czy będzie miał okazję napisać do niego, bo przecież nawet taki laik jak on wiedział, że Mars to nie Stacja Kosmiczna i że połączenie tam może okazać się fatalne. Dziękował w myślach za Iris, która podnosiła go na duchu i przekazywała mu wszystkie informacje, jakie otrzymywała od syna. Miał chociaż tyle i to musiało mu wystarczyć na długi, długi czas.

Jego mama stawała się coraz trudniejsza do zniesienia, Alannah zaczynała wtrącać się w jego życie i nie wiedział, jak ma im powiedzieć, by odczepiły się, ponieważ jest szczęśliwy i nie chce niczego zmieniać. Z tym szczęściem oczywiście musiałby skłamać, ale to byłoby warte chwili spokoju i odpoczynku od ciągłego gadania o tym, jak zły jest Jules.

Tak było też tego dnia. Jego mama wróciła z pracy i zobaczyła, jak siedzi i ogląda program informacyjny. To stało się jego przyzwyczajeniem, zresztą często spędzał swój wolny czas przesiadując w domu, czytając coś i zerkając na programy emitowane akurat w telewizji. Julian niczego w nim nie zmienił, ale jego rodzicielka rozumiało to zgoła odmiennie.

– Czy możesz zająć się czymś produktywnym i ogarnąć nareszcie? – zapytała Dianna, zatrzymując się w progu.

– Co masz na myśli? – nie spojrzał na nią, nie chcąc kłócić się po raz kolejny o tę samą kwestię.

– Dobrze wiesz, co mam na myśli – powiedziała jego mama i usiadła na kanapie obok niego. – Siedzisz tutaj, gapisz w telewizor, czekając, aż powiedzą coś o tym Julianie. Zamartwiasz się, a on dobrze się bawi, spełniając swoje marzenia. Zrozum to wreszcie, on o tobie zapomniał i ty też powinieneś w końcu ruszyć ze swoim życiem, dopóki jesteś młody.

– Dziękuję za dobrą radę – burknął w jej stronę, z oczami przylepionymi do ekranu.

– Zachowujesz się jak dziecko, stałeś się infantylny i zgorzkniały. Nie poznaję cię – powiedziała ostrym głosem, który rozwścieczył go.

– Doprawdy? Czyli zachowuję się dokładnie tak jak ty tak? Nareszcie do siebie pasujemy mamo, ty jako osoba nienawidząca swojego byłego męża, a ja wyczekujący z utęsknieniem na osobę, która mnie porzuciła. Świetna z nas ekipa – wstał i nie czekając na jej reakcję, wymaszerował z pokoju.

To był kolejny dzień jak co dzień, miła rozmowa z mamą, uczucie pełnego wsparcia i rodzinne ciepło.

***

Zastanawiał się, dlaczego jego mama nie może zachowywać się tak jak Iris, dlaczego nie może wspierać go i po prostu być obok. Rozumiał, że nie lubiła Juliana i przecież miała do tego pełne prawo, ale dlaczego w taki sposób traktowała własnego syna, tego nie był w stanie pojąć. Chciałby mieć obok kogoś, kto pomógłby, byłby wsparciem, zrozumiałby go w pełni i nie wmawiał, że musi się zakochać, zapomnieć o szatynie oraz o tym, co mieli, co ich łączyło. Nie chciał słuchać o tym, że zapomni, że powinien ruszyć dalej, że życie wspomnieniami to nie życie. Nie potrzebował tego wszystkiego, chciał tylko zrozumienia i chwili spokoju, bez wysłuchiwania ciągłych wyrzutów.

Cosmic Love (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz