" Co ci się śniło?"

1.1K 66 28
                                    

Całą siłą woli starałam się otworzyć oczy. Jedyne co widziałam to cholerna ciemność, która owładnęła cały teren. Słyszałam jakieś głosy, ale nie mogłam rozróżnić nawet jednego słowa. Wiedziałam, że wciąż śpię. W pewnym momencie zobaczyłam delikatne światło, ciekawość kazała mi podejść do jego źródła. Znalazłam się przed  czarodziejem, który wydawał mi się dziwnie znajomy. Twarz miał styraną zmarszczkami, które nie mogły być źródłem wieku, ponieważ wyglądał na lekko ponad trzydzieści lat. Musiały być spowodowane ciężkimi przeżyciami. Czarne włosy sięgały mu aż do ramion, a szare oczy wydawały się być tak radosne, jak jego szeroki uśmiech. Miał także dużo przeróżnych tatuaży. Gestem ręki poprosił mnie, abym podeszła bliżej, a ja nie myśląc za wiele, to zrobiłam.

— Masz wygląd Rona i Hermiony, ale twoje serce i charakter..— uśmiechnął się tak czule, że poczułam ciepło na sercu.— Jesteś młodszą wersją Harry'ego, Hermiony i Rona. Chociaż więcej masz z Harry'ego.

— Wujka Harry'ego?— zdziwiłam się, marszcząc przy tym brwi. — To mój chrzestny.

— Wiem Rosalie.— dotknął mojej ręki i zamyślił się na dłuższą chwilę. Nie miałam pojęcia, dlaczego nie czułam potrzeby, aby od niego uciec. Wydawał się dobry i tak bardzo znajomy. — Wiem, co cię męczy. Miłość zawsze zwycięży wszystko, tylko nie możesz się poddać.

— Nie rozumiem...— pokręciłam głową.

— Czas się obudzić Maleńka.— uśmiechnął się serdecznie.— Powiedz Harry'emu, Ronowi i Hermionie, że Łapa pozdrawia...— mężczyzna powoli zaczął znikać.

— Nie...— wyszeptałam cicho, starając się złapać go za rękę. Na nic się to nie zdało. Zanim się obejrzałam, w moje oczy zaczęło świecić białe światło.

*****

Zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić się do ostrych promieni światła. Warknęłam pod nosem. Że też musiało być tak jasno. Poczułam delikatny dotyk na ręku, jednak to nie była dłoń mężczyzny ze snu. Pierwsze ci zobaczyłam to biały sufit Skrzydła Szpitalnego.

— Rose, obudziłaś się!— pisnęła Melissa, rzucając mi się na szyję. Jęknęłam cicho.

— Dusisz mnie Mel.— wycharczałam z ledwością.

— Przepraszam..— odsunęła się ode mnie.

— Ile czasu tu byłam i skąd się tu wzięłam w ogóle?— zapytałam. Blondynka skrzywiła się lekko.

— Jesteś tu tylko około pół godziny. Wszyscy najedliśmy się poważnego strachu na turnieju . Tak nagle zaczęłaś spadać..— wzdrygnęła się. Zmarszczyłam brwi, nie pamiętałam nic z tego turnieju.

— Co się właściwie wydarzyło? Pamiętam jedynie rozmowę z McGonagall.

— Ty, Lydia i Carl lewitowaliście nad jakimiś piramidami czy czymś tam. Ty byłaś nad Malfoyem. — zaczęła mi tłumaczyć, patrząc na mnie poważnie. — Wszystko miało być bezpiecznie, ale zaklęcie Poliakowa odbiło się i trafiło prosto w ciebie. McGonagall nie zdążyła rzucić zaklęcia. Malfoy zareagował w ostatniej chwili. Złapał cię tuż nad ziemią. James od razu tranportował cię tutaj. Pani Pomfrey pozwoliła, abym poczekała, aż się ockniesz.— przysłuchiwałam się wszystkiemu ze szczerym szokiem. Nie mogłam sobie wyobrazić tej sytuacji.

— Jakie są wyniki?— zapytałam cicho, na co moja przyjaciółka jeszcze bardziej się skrzywiła.

— Malfoy złapał cię, ale tym samym nie wykonał zadania.— wytrzeszczyłam oczy.— Przegrał. Nie dostał żadnego punku.

— Ale przecież... gdyby nie on. McGonagall musiała to wziąć pod uwagę.— powiedziałam głośniej.

— Chciała Rosie.— odpowiedziała spokojnie.— Chciała dać mu, chociaż parę punktów za honorowe zachowanie, ale Lindman i reszta się nie zgodzili. Igor wygrał i teraz jest na pierwszym miejscu. Malfoy jest ostatni. To zadanie było o wiele bardziej punktowane niż poprzednie.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Where stories live. Discover now