"Nienawidzę cię Malfoy!"

1.2K 75 24
                                    

Scorpius

Chodziłem wkoło po dormitorium. W oczach współlokatorów doskonale widziałem irytację, spowodowaną moim zachowaniem, ale w tym momencie miałem to głęboko w poważaniu. Jedyne co znajdowało się w mojej głowie to wizja tego przygłupiego ogra, którego miałem ochotę pieprznąć w tą jego pustą łepetynę. Przed moimi oczami kolejny raz pojawił się obraz spadającej Rose. Mimowolnie się wzdrygnąłem. Nie chciałem nawet myśleć, co by się wydarzyło, jakbym nie zdążył jej złapać.

— Możesz wreszcie posadzić ten swój tyłek, Malfoy?— warknął Nott. Niechętnie usiadłem na swoim łóżku.

Z Tonym nasze relacje uległy dużemu pogorszeniu. Chłopak miał mi za złe to, jak potraktowałem jego siostrę. Osobiście nie ogarniałem, o co mu chodziło, w końcu każdy doskonale wiedział, jakie jest moje podejście do związków. Przynajmniej w tamtym momencie. Jego siostrzyczka też nie była święta.

— Usiadłem, zadowolony?— zapytałem z sarkazmem.

— Powiesz nam z łaski swojej, co ci odwala?— spojrzałem na Albusa, przekręcając oczami.

— Przez tego jebanego ogra przejebałem zadanie.— złość w moim głosie była tak bardzo słyszalna, że aż się skrzywili.

— To, po jaką cholerę łapałeś Weasley? Najwyżej złamałaby sobie paznokieć.— wzruszył ramionami Nott.

Byłem pewien, że jeżeli wzrok potrafiłby zabijać, ten kretyn pływałby już na dnie jeziora. Gavin i Albus patrzyli się na niego równie nienawistnie co ja.

— Trzymajcie mnie, bo nie ręczę za siebie.— warknął Potter. — Jeszcze jedno takie słowo, a nie będę miły.

— Lepiej się zamknij Nott.— poradził grzecznie Gavin.— Jak możesz w ogóle brać to pod uwagę?

— To by było najprostsze wyjście.— stwierdził bez cienia skruchy w głosie.

— Czy ty przypadkiem na nią nie leciałeś?— zapytałem ironicznie bruneta.

Każdy z nas wiedział, że Tony'emu spodobała się Weasley. Nie była to dla mnie ciekawa myśl, ale taka była prawda. Na jego nieszczęście, a dla mnie wręcz przeciwnie, rudowłosa gryffonka dała mu kosza.

— Stara historia, ale dziwi mnie, że jej pomogłeś.— uśmiechnął się krzywo, byłem pewny, że coś sobie przypomniał. — A może pomyślałeś, że w ten sposób ci wybaczy, co Scorpius?

Zazgrzytałem zębami. Nie chciałem przypominać sobie tamtej chwili. Powiedziałem te wszystkie okropne słowa bez żadnego zająknięcia. Zraniłem ją i doskonale sobie z tego zdawałem sprawę. W uszach wciąż dzwoniły mi jej słowa. Zachowałem się jak zwykły chuj i nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie.

— Bredzisz Nott.— wstałem z łóżka i zacząłem iść w stronę wyjścia.— Idę się przejść.— powiedziałem jedynie i nie oglądając się za siebie, wyszedłem z dormitorium. Jeszcze moment i bym wybuchł.

*****

Rose

Słońce powoli chowało się za chmurami, których tego wieczora nie brakowało. Jak na tę porę roku było niezwykle ciepło. Woda w jeziorze pięknie się jarzyła. Pierwszy raz od dawna na plaży nie było wielkiej ośmiornicy. Byłam na błoniach razem z Melissą, jednak tylko my dwie wyszłyśmy na zewnątrz, co bardzo mnie zdziwiło. W taką pogodę było to dla mnie nie do pomyślenia. Obserwując jezioro, nie myślałam o niczym konkretnym. Moja głowa była zupełnie czysta od wszelkich spraw i w końcu poczułam się dobrze, brakowało mi takiej pogody. Od razu czułam się o wiele lepiej. Mimowolnie lekko się uśmiechnęłam i pozwoliłam swoim powieką delikatnie opaść. Czułam na swojej twarzy chłodny wiatr, który był dla mnie prawdziwym ukojeniem.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Where stories live. Discover now