"Ciągle nie moge w to uwierzyć"

1.2K 57 20
                                    

- Albus, do jasnej cholery daj sobie już z tym spokój! - warknęłam w stronę kuzyna, który doprowadzał mnie do szewskiej pasji.

Od tygodni jedynym tematem rozmów z Albusem Potterem była czerwonowłosa dziewczyna. Po tym, jak Arthemis wylała na niego sok, a Albus odwdzięczył się jej czymś jeszcze bardziej okrutnym, bez przerwy oboje nawzajem robili sobie niemiłe "żarty". Podczas tych kilku tygodni Albus był więcej razy na dywaniku u dyrektor McGonagall niż podczas całej edukacji w Hogwarcie.

Scorpius i Gavin nie widzieli w takim zachowaniu nic szczególnego, jednak ja wiedziałam swoje wystarczająco dobrze. Chłopcy uważali, że Albus po prostu nie lubił Puchonki, ale nawet nie wiedzieli, jak bardzo dalecy od prawdy byli.

Nie byłam głupia, Albusowi w pewien sposób imponowała Arthemis, ponieważ była jedyną dziewczyną, która potrafiła się mu postawić. Za to też w pewnym sensie miała i moje uznanie.

Siedzieliśmy z Albusem sami w bibliotece. Od czasu rozmowy z nim i Jamesem, często przesiadywaliśmy gdzieś we dwoje. Staraliśmy się małymi kroczkami, naprawić naszą relację, chociaż do takiego stopnia, żebyśmy mogli normalnie ze sobą przebywać i rozmawiać. Nie było to do końca proste, bo nie można było pominąć tego, że różniliśmy się od siebie bardzo.

- Nie wtrącaj się Rose - przekręcił oczami, kartkując grubą księgę z zaklęciami - Nie odpuszczę jej.

- Ciocia Ginny cię zamorduje, za kolejny szlaban - przypomniałam.

- Nie obchodzi mnie to, ja tak łatwo się nie poddaje.

- Nie łatwiej byłoby ci zaprosić Arthemis na spacer albo do Trzech Mioteł? - zapytałam, podnosząc brwi.

- Zwariowałaś? - prychnął, zamykając głośno stary wolumin - Niby ja i ten cholerny hipogryf? Wolne żarty.

- Gadasz, jakbym cię nie znała - przekręciłam oczami, lekko wykrzywiając usta w uśmiechu - Denerwuje cię, że nie leci na ciebie, jak inne dziewczyny. Na syna Wybrańca - powiedziałam sarkastycznie.

- Ha ha ha Rose. Spędzasz za dużo czasu ze Scorpem. Taki ton do ciebie nie pasuje - stwierdził, po czym wypiął język w moją stronę, widząc, że nie wiedziałam, co odpowiedzieć na jego "zarzut".

Faktycznie, coraz bardziej widziałam, jak zmieniłam się, odkąd zaczęłam spotykać się ze Scorpiusem. Stałam się z pewnością bardziej pewna siebie, ale nie czułam, aby było w tym cokolwiek złego.

Dostrzegałam zmianę w każdym z moich przyjaciół. Dojrzeliśmy podczas tego roku bardziej, niż przez wszystkie poprzednie lata.

- Nadal nie pasuje ci, że z nim jestem? - zapytałam cicho.

Nie chciałam znać odpowiedzi na to pytanie, bo się jej bałam. Mimo wszystko Albus był moim kuzynem i najlepszym przyjacielem Scorpiusa, więc znał naszą dwójkę bardzo dobrze. Dlatego tylko on mógł stwierdzić, czy do siebie pasowaliśmy.

- Nie o to chodzi - westchnął głośno, patrząc mi w oczy - Bardziej o to, że nadal to dla mnie jest cholernie dziwne. Nigdy nie myślałbym, że ty i Scorpius...

- Wiem, o co ci chodzi. Też się tego nie spodziewałam - przyznałam szczerze.

Zawsze uważałam Scorpiusa za przystojnego chłopaka, jednak widziałam, jak postępował z dziewczynami, więc nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, iż to w nim się zakocham. I to, jak się okazała ze wzajemnością.

Dzięki niemu tak naprawdę, w pewnym sensie zbliżyliśmy się do siebie z Albusem w tym roku. Był moim cudem, na którego przez cały czas czekałam. Warto być cierpliwym, czekając na nadejście miłości. Jak się okazało, wkracza ona do życia, gdy się tego najmniej spodziewamy i z najmniej prawdopodobnej strony. To jest właśnie jej magia - nieprzewidywalność.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Where stories live. Discover now