"Ona go naprawdę kocha"

1.2K 77 43
                                    


Następnego dnia mój humor nie był zbyt dobry. Próbowałam praktycznie wszystkiego, aby jakimś cudem przełożyć dzisiejszy szlaban, albo chociaż zmienić godzinę zdjęć kandydatów. Nic mi jednak nie wyszło. Byłam zmuszona oddać nadzorowanie sesji Melissie. Wolałam, aby to moja przyjaciółka się tym zajęła, zamiast Lydii, która z pewnością wykorzystałaby tę sytuację na swoją korzyść. Długo zastanawiałam się, jaki szlaban przygotuje dla mnie Langarm, ale to, co zobaczyłam, przerosło moje wszelkie oczekiwania.

Weszłam do starej sali, w której niegdyś uczono Obrony Przed Czarną Magią. Jak się okazało, czekał już tam na mnie nie tylko profesor, ale także Lorcan Scamander, który na starcie szeroko się do mnie uśmiechnął.

Nie trudno było pomylić go z Lysandrem, jednak znałam ich na tyle długo, że już dawno wiedziałam, jak ich rozpoznać. Największą ich różnicą był kolor oczu. Lorcan miał niebieskie tęczówki, które barwą przypominały niebo, natomiast jego brat bliźniak jasnobrązowe. Była to widoczne różnica, jednak i tak większość osób miała problem, aby ich nie pomylić.

— Wreszcie Weasley. — prychnął profesor, kierując się w stronę wyjścia. — W szafie jest bogin. Usuńcie go. — nie mówiąc nic więcej, wyszedł, trzaskając drzwiami.

— Świetnie. — powiedziałam sarkastycznie, rozglądając się po sali.

Wielka, stara szafa stała na środku tylnej ściany. Niechętnie podeszłam do niej, omijając Krukona. Pozbycie się bogina nie należało do łatwych zadań. Wiedziałam, że najpierw będziemy musieli wypuścić go z szafy i zneutralizować go zaklęciem Riddikulus.

— Co u ciebie Rose? — spytał blondyn, podchodząc do mnie. — Dawno nie rozmawialiśmy.

— Wszystko w porządku. — wzruszyłam ramionami, uśmiechając się lekko.

— Właściwie to chciałem któregoś dnia z tobą pogadać. — wyznał, na co poczułam nieprzyjemny dreszcz.

Spodziewałam się, że w końcu będę musiała porozmawiać z nim o tym, co chłopak do mnie czuł. Nie chciałam, żeby miał dłużej mylne nadzieje. Byłam szczęśliwa ze Scorpiusem i nie wyobrażałam sobie bycia z kimś innym, w szczególności i Scamanderem.

— Najpierw zajmijmy się boginem. — bąknęłam. — Otwórz szafę, a ja się nim zajmę. — wyjęłam różdżkę i ustawiłam się w odpowiednim miejscu.

— Jesteś pewna? — zmarszczył brwi, łapiąc za drzwiczki.

— Tak, nie martw się. — powiedziałam pewnie.

Chłopak szybkim ruchem otworzył przede mną szafę. Byłam przygotowana na to, że bogin przemieni się w aragoga tak jak na trzecim roku. Chciałam podnieść różdżkę, ale zaklęcie utknęło mi w gardle. Przede mną stał Scorpius Malfoy z Lydią. Popatrzył na mnie z kpiną.

Nic do ciebie nie czuje, jesteś tylko przepustką do wygranej! — powiedział mi prosto w oczy.

Czułam, że zaczęło brakować mi tchu. Malfoy chwycił Lydię w talii i mocno pocałował.

— Nie! — usłyszałam krzyk Lorcana, który w jednej chwili znalazł się przede mną. — Riddikulus. — rzucił zaklęcie i pozbył się zawartości szafy. Nawet nie zauważyłam, co się stało z boginem. Opadłam na podłogę, starając się złapać oddech. — Cichutko Rose. — przytulił mnie mocno.

Czułam, że cała drżałam. Wiedziałam, że ta scena była jedynie wytworem moje wyobraźni, największym strachem, który we mnie panował, ale mimo to nie mogłam się uspokoić. Dopiero po kilku minutach oderwałam się od Krukona.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz