5

294 11 107
                                    

Pociąg już od pewnego czasu sunął po torach. Woodsowie spali, a przynajmniej tak się wydawało. Natomiast drugie rodzeństwo siedzące w przedziale cicho nad czymś dyskutowało. Używali dziwnego, ale płynnego i miłego dla ucha języka.

- Nairë!* - powiedział Narvi, trochę głośniej niż powinien. - Sin lá valdëa, ma hanyatyë?**

Przez chwilę jego oczy nabrały bardziej intensywny i ognisty odcień, a pasemka lekko uniosły się w górę, niemal niezauważalnie.

- Ná.*** - odpowiedziało mu ciche westchnięcie.

Bliźniak przetarł twarz dłońmi i spojrzał na swoje paznokcie. Czarny lakier, którym miał je pomalowane już powoli schodził i odkrywał płytkę chroniącą opuszki palców. Niby lakier był dla dziewczyn i męska część społeczeństwa raczej go nie używała, ale Narvi polubił ten dziwny zapach i samą czynność. Postanowił, że zaraz po zakwaterowaniu się w szkole, znowu pomaluje paznokcie, tym razem mocniejszym lakierem.

Chwilkę później przysunął się bliżej siostry.

- Mai... - mocno ją przytulił. - Á nin apsenë, że podniosłem głos.**** - dodał skruszonym tonem.

Bliźniaczka posłała mu wesoły uśmiech.

- Hanyan, lala!***** - zaśmiała się i oddała przytulasa.

Całej tej rozmowie mimowolnie przysłuchiwał się Jeff, który już jakiś czas temu się rozbudził. Nie rozumiał nawet słówka z całej tej wymiany zdań, ale spodobał mu się ten język. Może uczą go w Hogwarcie? Nie, raczej na pewno nie. Inaczej dyrektor by ich uprzedził.

Chłopak poprawił się na siedzeniu, i lekko przechylił się w stronę okna. Oparł się czołem o szybę i delikatnie rozwarł powieki. Po drodze patrzył na cudowne widoki, zielone łąki, lasy, a nawet małe wodospady i rzeczki. Słońce już zaczynałą swą wędrówkę na drugą stronę Ziemi, aby zajaśnieć ślicznymi promieniami i dać innym swe błogosławieństwo albo rzucić w ich stronę gorące i suche przekleństwo...

Jeff znowu odpłynął do krainy Morfeusza, nawet nie wiedząc kiedy. Po prostu patrząc na spokojny krajobraz, powieki same mu się zamknęły, a do jego czarnego i połamanego serca wdarła się drobinka złotego pyłu. Drobinka dobroci...

- Wstawać śpiochy! - wrzasnął chłopięcy głos w innym języku. - Musicie się przebrać!

- Narvi, lambë!****** - syknął inny, dziewczęcy.

Przez chwilę Woodsowie wcale nie rozumieli sytuacji i nie wiedzieli gdzie są. Od głośnych krzyków poderwali się z miejsca, a ręka Liu automatycznie sięgnęła do kieszeni w poszukiwaniu pistoletu. Jednak gdy ten go nie wyczuł, ogarnął w jakim miejscu się znajduje.

- Nairë! Zapomniałem! Hantan lyë Airë!*******

Dziewczę się tylko zaśmiało i dało po jednym kuksańcu dla każdej Creepypasty.

- Dobra chłopcy, wynoście się przebrać. Za pół godziny będziemy na miejscu, a łazienki są jeszcze chwilowo wolne. - rudowłosa podparła się pod boki i spojrzała na młodych morderców. - Na co jeszcze czekacie? Jazda! - krzyknęła.

Kilka minut później siedemnastolatkowie ubrani byli już w czarodziejskie szaty z herbem szkoły na piersi.

- Argh, te ubrania są strasznie nieporęczne. A jak będzie nam grozić jakieś niebezpieczeństwo i trzeba będzie zdać się na refleks i szybkość? - narzekał starszy Woods.

- Aktualnie to my jesteśmy niebezpieczeństwem dla Hogwartu... Postaraj się... Wiesz, zachować. - dopowiedział Liu ignorując dziwne spojrzenia bliźniąt.

- Dobra, dobra. Przecież mamy zakład. Ja się postaram o te sto galeonów, zapamiętaj to sobie. - Jeff zabawnie pogroził młodszemu palcem.

- Zakład? Jaki zakład? - zapytały bliźnięta jednocześnie.

Mordercy popatrzyli na siebie i wzruszyli ramionami.

- Taki... - zaczął niebieskooki.

- ...braterski. - dokończył brunet.

Kilkanaście minut później pociąg zatrzymał się, a czwórka dzieciaków od razu z niego wyszła.

- Pirszoroczni! Pirszoroczni za mną! - krzyczał jakiś postawny brodacz.

- Ej, Uśmiechnięty, my mamy iść z tym wielkoludem, prawda? - wskazał na mężczyznę zielonooki.

- Nom. Chodź.

Prowadzeni przez wielkoluda, poszli wraz z pierwszakami w stronę jeziora. Widzieli światła Hogwartu, który robił wrażenie. Dzieci wokół nich wzdychały i zachwycały się zamkiem oraz pierwszą podróżą do nowej szkoły. Młodzi mordercy również czuli tą magię i podekscytowanie, jednak nie dali tego po sobie poznać.

Hagrid - jak usłyszeli, gdy się przedstawiał - mówił właśnie coś o tym, że do łodzi można wsiadać maksymalnie po cztery osoby. Jednak zbytnio nie skupiali się na jego słowach, ponieważ zostali szarpnięcia do jednej z łódek.

- Hej, a nas to już ignorujecie? - zaśmiała się dziewczyna z rudo-czarną grzywką. - Witamy z powrotem. - dodała.

- O, Narvi, Airë. - mruknął zaskoczony Liu. - A wy nie jesteście na drugim roku?

- Jesteśmy, ale przenieśliśmy się z innej szkoły. - burknął chłopak z pasemkami.

- Och, rozumiemy. My za to dopiero w tym roku dostaliśmy listy. - powiedział brunet. - Wiecie, przeprowadziliśmy się do Ameryki jak byliśmy jeszcze w pieluchach, a potem znowu do innej miejscowości. Zdarzył się tam pewien wypadek i... Zostaliśmy adoptowani. - na chwilkę umilkł i spojrzał na lekko spiętego brata. - Wtedy zamieszkaliśmy w środku lasu, bo nasz opiekun... - Woods przerwał i chrząknął. - ...nasz opiekun niezbyt lubi miasta. Więc sowa tak trooooszkę nie dotarła i dopiero dyrektor powiedział nam kim jesteśmy. Ot, cała historia.

- No to ciekawie mieliście w życiu. - stwierdziła dziewczyna poważnie. - A poza tym, dopłynęliśmy już na drugi brzeg! - dodała, tym razem radośnie.

Całą czwórką wygramolili się z drewnianych skorup i wraz z pierwszorocznymi poszli za niejaką profesor McGonagall, która opowiedziała pokrótce o Hogwarcie.

Gdy weszli do Wielkiej Sali, dyrektor powitał wszystkich uczniów, dodając tylko, że w tym roku dojdzie czwórka nowych, która trafi na drugi rok. Zaraz potem jakaś czapka zaczęła śpiewać (zdaniem Woodsów brzmiała dziwne i miejscami fałszowała). Następnie profesor Minerwa odczytywała nazwiska, a wyczytani podchodzili do Tiary Przydziału i trafiali do jednego z czterech domów.

W międzyczasie niejaki Harry Potter i jego przyjaciel zrobili wielkie wejście, jednak zostało to zignorowane, gdy nauczycielka doszła do pierwszego z czterech ostatnich nazwisk.

- Star Airë.

~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~

*Nairë - cholera

**To i tak nie ma znaczenia, rozumiesz?

***Tak

****Dobrze...; przepraszam

*****Rozumiem, haha

******Narvi, język!

*******Cholera [...] dziękuję ci Airë (za przypomnienie)

Dooobra, moje admirosy, za 50 komentarzy (hehehe) kolejna częęęęść... JUŻ W ŚRODĘ! UwU

(Nieważne, że nie mam go napisanego, ważne, że będzie. Cieszycie się?)

Bay

Ice

Creepypasty w HogwarcieWhere stories live. Discover now