Harry Potter znowu odrabiał szlaban. I znowu słyszał głosy. Od początku roku minęły już prawie trzy miesiące. Może był chory? Nie wiedział, ale na wszelki wypadek wyjawił to tylko swoim najbliższym przyjaciołom, Hermionie i Ronowi. Kilka dni wcześniej nauczycielka opowiedziała mu również o Komnacie Tajemnic. Przez to wszystko chłopak był już zmęczony. A dochodziły jeszcze treningi i - od niedawna - sparingi z braćmi Woods. Chyba miał prawo już nie wyrabiać?
Chłopak tylko westchnął i wrócił do czyszczenia pucharów. Oczywiście towarzyszył mu również bezkształtny głos.
Tymczasem dwóch młodych morderców siedziało przy granicy z Zakazanym Lasem. Bez słowa patrzyli na ciemność kryjącą się wśród drzew i wspominali rezydencję. Tak długo poza nią jeszcze nie byli. Sentymentalnie? Może trochę.
Oboje czuli, że niedługo wydarzy się coś naprawdę ważnego. Coś co może zaważyć na czyimś życiu.
- Ej, zaraz kolacja. - leniwie powiedział Jeff. - Idziemy?
- Tak, przecież nie poszliśmy na obiad. - odparł Liu.
- Spoko.
Rozmowa znowu im się nie kleiła. W zasadzie, nic dziwnego. Oboje byli zamknięci w swoich myślach, mało zwracając uwagę na słowa, które wypowiadają.
Pod Wielką Salą Homicidal oberwał pięścią w twarz. Nagle wytrącony z własnego umysłu, od razu przeszedł do chłodnej kalkulacji, nie zwracając uwagi na to, że na ręce goryla Malfoya zostało trochę z jego maski. Zaskoczony Goyle patrzył na obdarte ze sztucznej skóry policzki zielonookiego. Draco tylko patrzył z dumnym uśmieszkiem jak Crabb chwyta Jeffa pod ręce i unosi go w górę.
- I co mi teraz zrobicie? - zapytał, jego zdaniem retorycznie.
- Może na przykład zabijemy. - syknął the Killer. - Długo i boleśnie.
- Już się boję, ho ho. - odparł zadowolony z siebie arystokrata.
Uśmiechnięty kopał nogami w powietrzu. Patrzył na Dracona morderczo, przez co sam blondyn trochę spanikował w duchu. Liu natomiast starł wierzchem dłoni resztki maski, ukazując tym samym dwie ogromne blizny. Jedną był wycięty nierówno uśmiech, a drugą ciemna szrama biegnąca łukiem od szczęki do ucha. A to był tylko odkryty polik.
- Cholera, przed kolacją nie zdążę tego zakryć. - mruknął tylko i szybkim ruchem kucnął, jednocześnie robiąc wykop. Trafił Goyle'a prosto w goleń, aż zawył. Potem jeszcze podciął mu nogi i goryl glebnął przodem wprost na kamienną podłogę.
Draco już nie był taki pewny siebie.
W tym samym momencie Crabb też został obezwładniony. Jeff podciągnął się, oplótł nogami kark chłopaka i wyrwał ręce z uścisku. Balansując na jego ramionach wyciągnął swój nóż - kompletnie przerażając tym tlenioną fretkę - i wyprostowaną ręką walnął goryla w kark.
- Umarł? - zapytał schodząc z nieprzytomnego.
- Nie, stracił tylko przytomność. - odpał drugi Woods.
- Szkoda. - westchnął starszy.
Draco patrzył na nich z bardzo widocznym przerażeniem. Jeff wykorzystał tą okazję i uśmiechnął się szeroko, zarzucając lekko zbyt długie włosy na twarz. Dodatkowo przyłożył wskazujący palec do ust, pokazując znak cichy. Drugą ręką, trzymającą nóż, przyłożył lekko do garła i w szybko przejechał nim przy gardle. Przekaz był nad wyraz prosty: jeśli o tym powiesz, zginiesz. Kilka sekund później bracia jakby nigdy nic weszli do jadalni i usiedli przy stole Gryfonów, obok Harry'ego i spółki. No, tylko Liu zakrył twarz szalikiem.
Hermiona przywitała się z nimi przyjaźnie, a zaraz po niej zrobili to równiesz Potter i Weasley. Avadooki wyglądał na zmęczonego.
- Ej, Potty, co się dzieje? - zapytał Jeff.
- Miałem szlaban. - odparł.
- To wyjaśnia wszystko. - chłopak uśmiechnął się lekko. - Na nas zostały nasłane goryle panicza Draco.
- Huh? I co? - ożywił się Ron.
- Dostali po mordach. - odpowiedział zadowolony niebieskooki.
- Stary, już macie przechlapane. - rudy się zaśmiał. - Teraz Malfoy naskarży o tym swojemu ojcu.
- Oj nie, będzie siedział cicho. - the Killer również zaczął się śmiać. - Już ja tego dopilnuję. - dodał mrocznie.
Granger przewróciła oczami.
- Jedzcie chłopcy. - wtrąciła. - Musicie mieć siłę na napisanie eseju na Zaklęcia.
Gryfoni tylko jękneli i z bólem w oczach szukali oznak żartu w wypowiedzi Hermiony. Liu tylko uśmiechnął się pod nosem, chociaż usta miał zakryte.
Wtedy stało się coś dziwnego.
Do Wielkiej Sali wpadł niski chłopiec o złoto-blond włosach. Uwagę przyciągał jego niecodzienny strój. Był ubrany z zieloną tunikę spiętą brązowym paskiem, ciemnozielone spodnie, a na nich skórzane, brązowe buty do połowy łydki. Uszy miał długie, podobne do uszu skrzatów. Jednak wszyscy największą uwagę zwrócili na jego twarz. Oczy miał całe czarne, jedynie z krwistoczerwonymi źrenicami. Dodatkowo płynęły z nich strużki łez. Z posoki.
Szybko rozglądnął się po całej sali, aż zauważył to czego szukał.
- Jeff! Liu! - krzyknął i podpiegł do nich. W dłoni trzymał telefon neżący do młodszego Woodsa. - Zbierajcie się, Zalgo zaatakował!
- Co?! - wrzasnęli zgodnie.
Zerwali się ze swoich miejsc i złapali elfa za prawą rękę, przy łokciu.
- Harry, powiedz dyrektorowi, że nie będzie nas kilka dni! - powiedział szybko the Killer. - Zrozumie, szczególnie, że również słyszał wiadomość od Bena. - dodał.
Zaraz potem cała trójka została wciągnięta do komórki, która również wyparowała.
Tej samej nocy znaleziono pierwszą spetryfikowaną osobę.
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
:)
Komentujcie
:)
*biegnie wieszać Finwëgo za flaki na krokwi*
Bayu wilczki
Ice
![](https://img.wattpad.com/cover/225816266-288-k39516.jpg)
VOUS LISEZ
Creepypasty w Hogwarcie
FanfictionPewnego dnia w rezydencji Slendermana pojawia się znikąd dziwny starzec. Całkowicie zmienia on życie dwóch domowników willi. Okazuje się bowiem, że bracia Woods są czarodziejami i zaczną uczęszczać do... Hogwartu! Ciekawe, prawda? Zapraszam do kole...