15

763 81 28
                                    

W poniedziałek rano, postanowiłem odpuścić sobie szkołę. Nie chcę tam iść. Ojciec wrócił do domu w niedzielę rano. Dzisiaj oboje postanowili iść do pracy, mimo urlopu. Chyba nie specjalnie chcieli siedzieć razem w domu. Nadal nie wiem o co im poszło, ale to mało istotne. Mama powiedziała, że mogę zostać, jeżeli nie czuję się na siłach. Z jednej strony super, bo pójście do szkoły to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę.
Z drugiej strony... Mam wyrzuty sumienia. Felix nie odzywał się do mnie cały weekend. Nie pisał. Nie dzwonił. Nic. Zero odzewu. Chyba go uraziłem... Sam nie wiem czym, ale ja zawsze robię coś nie tak. Nawet jeżeli nie mam takiego zamiaru - wszystko psuję. Taka już moja natura.
Czuję się okropnie. Gorzej niż zwykle. Dawno nie czułem się tak podle. Za dwa dni wyjeżdża... A ja leżę w łóżku i zamiast iść do szkoły go przeprosić, to użalam się nad sobą.
Przewracam się na drugi bok i o mały włos nie dostaję zawału przez dźwięk swojego telefonu.
Sięgam po komórkę, leżącą na szafce nocnej. Przecieram oczy zanim patrzę na ekran. Bez okularów nic nie widzę. Coraz bardziej psuje mi się wzrok. Wygrzebuje oprawki spod poduszki. Nakładam je na nos. Od razu lepiej.
Odblokowywuje telefon. Moje serce robi fikołka, gdy zauważam cztery , nie odczytane wiadomości od Felixa.

Felix: hej...
wiem że jesteś zły i przepraszam, że nie pisałem cały weekend ale nie chciałem cie denerwować bo wyglądałeś na mega smutnego gdy wróciła twoja mama i po prostu nie chciałem przeszkadzać
ale muszę ci coś powiedzieć, bo to bardzo ważne
nie wiem czy jesteś teraz w szkole czy nie
ale mam nadzieję że odpiszesz jak najszybciej...

Ja: Coś się stało?
Nie jestem zły. Nie mam o co być. Myślałam, że sprawiłem Ci przykrość i dlatego nie pisałem

Felix: oh god jak dobrze że jesteś
to mega ważne
bo
wiem że mówiłem ci, że wyjeżdżam w środę
ale
okazało się być inaczej...
samolot mam dziś o 15:30
właśnie jedziemy na lotnisko
płakać mi się chcę jak o tym pisze...
szkoła się pomyliła
dowiedzialem się wczoraj wieczorem i nie miałem czasu do ciebie napisać
ale
bardzo chciałbym móc się z tobą pożegnać...
przepraszam cie że tak to wyszło...

Nie odpisuję od razu.
Właśnie jedzie na lotnisko?
Już wyjeżdża?
Ale jak to?
Jak szkoła mogła się tak pomylić?
Nie, nie, nie, nie...
On nie może wyjechać, nie teraz...
Nie panikuj, Seungmin, nie panikuj...
Ale jak mam nie panikować? Mam mu tyle rzeczy do powiedzienia... W sumie to nie. Nie wiem co mam mu powiedzieć...
"Żegnaj"? To tak jakbyśmy się więcej mieli nie zobaczyć.
"Do zobaczenia"? To też zaboli, bo nie wiem kiedy następnym razem ujrzę go na oczy.
Może zwykłe "Cześć"?
Nie to zdecydowanie za mało.
Nie mogę się z nim żegnać przez smsy...
Nie ma takiej opcji...

Zrywam się z łóżka. Jak najszybciej się przebieram, wybierając przy tym numer na taksówkę. Mówię facetowi, żeby byli jak najszybciej, po czym zbiegam na dół. Znajduję pieniądze w komodzie w holu, po czym wybiegam przed dom, czekając na taksówkarza.
Pięć minut, dłużyły się niczym godzina. Odetchnąłem z ulgą, gdy facet wreszcie podjechał pod dom.

- Dzięki Bogu. - mruczę, wsiadając do samochodu. - Na lotnisko Incheon, proszę. Jak najszybciej. Bardzo się spieszę.

- Odlatuje Panu samolot? - pyta kierowca, ruszając.

- Można tak powiedzieć... - nienawidzę rozmawiać. Tym bardziej teraz, gdy jestem zestresowany.

Taksówkarz zadaje jeszcze parę, irytujących pytań. Daje sobie spokój, gdy po raz czwarty odpowiadam mruknięciem. Obsesyjnie sprawdzam godzinę. Felix już pewnie jest na lotnisku. Nie mogę się spóźnić, muszę się z nim zobaczyć. Muszę się z nim pożegnać, po prostu muszę. Sam nie wiem, co chcę mu powiedzieć. Mam mętlik w głowie. Ciężko mi pozbierać myśli. Psychicznie zastawiłem się, że chłopak opuszcza Seul dopiero za dwa dni. Taka informacja totalnie wytrąciła mnie z równowagi. Dawno nie czułem, aż tak silnego niepokoju i lęku. Za parę godzin już go tu nie będzie. Będziemy na dwóch, różnych kontynentach...

HURT || SeunglixWhere stories live. Discover now