9 Kara i przebaczenie

632 53 12
                                    

Pov.Masky

Obudziłem się o godzinie 6.00 rano, przy łóżku Toby'ego. Normalnie poszedłbym do kuchni i wypił kawę, jednak nie mam ochoty. Popatrzyłem na twarz bruneta, spał. Tak słodko i niewinnie wyglądał podczas snu. Czułem na sobie czyiś wzrok, zignorowałem to. W końcu zaczęło mnie to irytować, odwróciłem głowę w stronę drzwi

-Czego chcesz?-Mój głos był cichy i zachrypły

-Nie najlepiej wyglądasz, bracie-Odpowiedział Eyless

-Co z tego? On też dobrze nie wygląda

-Odrobinę lepiej niż wczoraj. Idź się przebrać

Pokręciłem przecząco głową

-Ehh, nie możesz ciągle przy nim siedzieć, musisz coś zjeść, zrób to....dla niego-Ostatnie dodał wskazując ręką śpiącego- Za chwilę przyjdzie Operator, lepiej żeby cię nie widział w tym stanie

Chwilę pomyślałem, i poszedłem za radą Jack'a. Wciągnąłem na siebie czarną bluzkę i czarne spodnie, wychodząc z pokoju wpadłem na Jane. Wyglądała wręcz tragicznie, podpuchnięte i zaczerwienione oczy, pierwsze chyba lepsze ubrania. Zmierzyła mnie wzrokiem, nie byle jakim lecz wściekłym, smutnym i przepełnionym nienawiścią. Przed ,,Mini szpitalem" wpadłem na Slendiego

-C-co z nim?-spytałem
-Lepiej, za jakiś czas, może kilka godzin, może dni...powinien się obudzić

3 dni później

Przez ostatnie dni nic nie zjadłem, wypiłem jedynie trochę soku. Tak, nie tknąłem żadnego papierosa ani kawy czy jedzenia. Byłem blady i osłabiony. Dziwiłem się, że do tej pory nie dostałem choćby najmniejszego zadania. Całymi dnia Siedziałem przy tym cholernym łóżku, wolałbym leżeć na nim Ja. Wyszedłem za potrzebą, nie było mnie może 10 minut. Po powrocie, do sali wypuściłem z rąk książkę, którą zabrałem by poczytać.

Pov.Toby

Obudziłem się. Uchyliłem powieki, które od razu zamknąłem, przez rażące białe światło. Ponowiłem czynność. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, stwierdziłem, z pewnością, że jestem w ,,Mini szpitalu". Ręce od nadgarstków ponad łokcie miałem zabandażowane, a głowa bolała tak jakby za chwilę miała eksplodować. Po chwili usłyszałem kroki i otwieranie drzwi, spojrzałem w tamtym kierunku był to....Masky?! Po raz pierwszy mogłem przyjrzeć się jego twarzy, nigdy nie ściągał przy mnie maski. Jego twarz zdobiły blizny. Wpatrywał się w jakąś książkę, kiedy spojrzał na mnie, upuścił ją.

-O-obudziłeś się-Jego głos był inny, bardziej cichy i zachrypły-Toby ja...

Podniósł książkę i podszedł do mnie. Chciał dotknąć mojej ręki, ale zabrałem ją. Chyba zrozumiał, spojrzał na mnie smutno i usiadł na krześle

-Toby, żałuje tego co powiedziałem.... Nie wiem co mną kierowało w tamtej chwili-Jego głos się załamał lekko-Ja...ja...Przepraszam Cię...Ta...

-Nie odwołasz słów i nie cofniesz tego co się stało. A zwykłe przepraszam nie wystarczy-Odwróciłem twarz w przeciwną stronę nie chcąc patrzeć na jego pojedyńcze łzy

-Wiem, dlatego cierpliwie czekam na to zdanie

-Jakie?-Zaciekawiłem się

-Że mam opuścić na dobre willę w imię kary, za krzywdę wyrządzoną tobie

To we mnie uderzyło. Cieszyłem się, że Masky jest w tej rezydencji, mimo krzywdy jaką mi wyrządził przez te wszystkie miesiące. Tak naprawdę... Nie chciałem by mnie opuszczał

-Ale to nie jest przesądzone, Masky

-To idealna kara, nie sądzisz?

Nie odpowiedziałem, zapadła niezręczna cisza. Po krótkim czasie do sali weszła Jane i Slendermana. Widziałem jak patrzyła na Masky'ego. Operator mnie zbadał, zadał kilka podstawowych pytań typu ,,Jak się czujesz?", po czym stwierdził, że jeszcze tę noc spędzę tutaj. Po opuszczeniu sali, moja przyjaciółka zaczęła mnie tulić, mówiąc jak się cieszy, że w końcu wstałem. Powiedziała mi również ile dni spałem i co się działo w rezydencji. Po krótkiej ,,rozmowie" opuściła mnie. Przed kolacją odwiedzili mnie pozostali domownicy willi.

-Jak się czujesz wujku?-Zapytała swoim słodkim głosikiem Sally

-Już dobrze

-Długo spałeś. A wiesz,że wujek Jeff wczoraj wykrzykiwał, że cię kocha i za tobą tęskni?-Wskazała ręką na chłopaka z wyciętym uśmiechem

-Hehe-Zaśmiał się nerwowo-Chyba za dużo wypiłem, bo nie pamiętam tego

-Mówiłem byś tyle nie pił

-Liu, wpadłeś w odwiedziny?-Zauważyłem

-Ta, Nurse jest nieznośna-Westchną

Chwilę po siedzieli ze mną po czym udali się na kolację, ja odmówiłem. Ku mojemu zdziwieniu, chwilę później Masky, przyszedł z dwoma talerzami, na jednym była kanapka z pomidorem a na drugim kanapka z serem i dwa gofry

-Musisz coś zjeść-Powiedział odstawiając talerze na szafkę nocną

-Nie jeste....- Mój brzuch dokończył inaczej zdanie

-Chociaż jednen gofer lub kanapkę... Proszę

-Ty też musisz coś zjeść, przez te 4 dni nic nie zjadłeś. Proszę sos klonowy i sok-Hoodie powiedział najpierw do Masky'ego, a ostatnie do mnie

-Jak to nic...

-Trzymaj jęzor za zębami Brian!-Skarcił go Tim

Brian uniósł ręce w geście poddania się i wyszedł

-Masz zjeść tę kanapkę i tę też-Oddałem mu swoją kanapkę

Tydzień później

Wstałem wcześniej niż zwykle. Ostatnimi czasy, po incydencie z moją próbą samo, Tim starał się nie wchodzić w drogę, z jednej strony było mi to na rękę a z drugiej nie. Po obiedzie siedziałem w pokoju, odpoczywając.

-Na obiedzie nie było Hoodie'go i Masky'ego-Przeleciało mi przez myśl

Wstałem z łóżka, wyglądając przez okno. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi

-Proszę-Powiedziałem

Do pokoju wszedł nie kto inny jak Masky. Zrzucił z ramienia czarną torbę, do której zawsze pakował ubrania i inne rzeczy, na dłuższe misję

-Coś się stało?

-Przyszedłem się.... Pożegnać? Nie wiem w sumie

-Idziesz na misję? Tak?

-Nie. Będę odbywał karę, za to co zrobiłem

-Co to za kara?-Wyprostowałem się stając twarzą w twarz ze starszym

-Jeszcze nie wiadomo ile, ale pobyt w willi Offendermana, półtora miesiąca zakaz zabijania i dwa miesiące wyłączenia z misji i na czas pobytu zero kontaktu z wami

-C-co?!

-Do...kiedyś, Hoodie czeka w samochodzie-Starszy mnie przytulił

-Czekaj, nie...-Wzdrygnąłem się pod wpływem jego ciepłego oddechu przy szyi

-Przepraszam...

Po jego słowie wybiegłem z pokoju. Nie pukając do drzwi wbiegłem do biura szefa. Chyba był zszokowany moim zachowaniem. Po ,,Wyjaśnieniu" wszystkiego na temat kary jednego z proxies opuściłem pomieszczenie. Zbiegłem po schodach, potykając się, zdążyłem. Zatrzymałem chłopaka w masce, i się do niego przytuliłem mówiąc ze łzami w oczach

-Wybaczam ci wszystko. Nie będziesz tam dłużej niż trzy tygodnie, zgoda?

Kiwną głową na tak, po czym odjechał wraz z Brianem.


Nienawiść Miłością~TicciMask~Where stories live. Discover now