12 Powrót z miłością i niepokojem

663 53 3
                                    

Pov.Masky

Dzień wyjazdy

W końcu. Dzisiaj opuszczam tę willę, tę cholerną rezydencję. Jest godzina 3:00 w nocy za godzinę wyjeżdżamy. Dzisiaj jedzie ze mną Liu. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kawę oraz kanapkę. Podczas posiłku dołączył do mnie chłopak o jaskrawych zielonych oczach.

-Niedługo wyruszamy, będziesz na pierwszej zmianie za kółkiem?

Przytaknąłem głową na tak. Spakowaliśm to co mieliśmy i mogliśmy wyruszać. Gospodarz patrzał za nami tak długo, aż zniknęliśmy mu z oczu. Liu zasnął na siedzeniu pasażera a ja skupiłem się na prowadzeniu Mercedesa. Po kilku godzinach jak było już całkowicie widno, obudził się Homicidal.

-Ile już jedziemy?-Zapytał

-Około...8 godzin, jak nie więcej

-Zmiana, odpocznij sobie, Masky

Zjechałem na pobocze, wysiadając z pojazdu.Obeszłem na około srebrnego, Mercedesa, tak samo zrobił mój towarzysz. Usadowiłem się na miejscu pasażera. Po krótszym czasie, również zasnąłem.

Pov. Hoodie

Obudziłem się o 6.00 rano, co rzadko kiedy u mnie się zdarza. Cieszę się, że Masky dzisiaj wraca. Ubrałem się i wyszedłem z pokoju, idąc korytarzem zatrzymałem się pod drzwiami Toby'ego. Zapukałem cicho.

-Toby, wszystko w porządku?-Zapytałem przykładając czoło do drzwi

Cisza. Nie dostałem odpowiedzi, zupełnie jakby go tam nie było. Odczuwałem pustkę i smutek, było mi żal młodego. Wiem co odczuwał. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu

-Wszystko w porządku?

-Tak. Martwię się o niego

-Będzie dobrze, z czasem mu przejdzie. Nie martw się-Odpowiedziała smutno

-Jane?

-Tak?

-Kim tak naprawdę dla niego jesteś?

-Przyjaciółką. Jest dla mnie jak brat.

Zostawiłem dziewczynę i udałem się do salonu. Obejrzałem jakiś film. Podczas śniadania, patrzyłem na puste miejsce przede mną, powinno być zajęte przez Toby'ego. Wszyscy ucichli słysząc na górze chałasy i płacz. To Toby. Znowu obarcza się wielkim poczuciem winy. Cały czas myśli, że to przez niego Masky wyjechał do Offendermana i się przeprowadzi. Huk. Kopnął krzesło. Jane się rozpłakała wraz z Clocky, a Nina odeszła od stołu podobnie jak Jeff, Eyless Jack, Ben, Puppeter i Jason. Przy stole zostałem tylko ja operator i dziewczyny. Każdemu przeszedł apetyt

-Przepraszam-Odstawiłem talerz do zlewu

Poszedłem do swojego pokoju. Otworzyłem okno opierając się o parapet. Błagałem w duchu Boga, aby Tim przyjechał szybciej. Pościeliłem porządnie łóżko i wyczekiwałem mojego przyjaciela. Na obiedzie było to samo co na śniadaniu, rozmowy, cisza, płacz, chałasy i koniec apetytu na cokolwiek. Siedziałem pogrążony w jakimś kryminale, który ma Masky, i usłyszałem charakterystyczny warkot, gaszonego silnika. Wyjrzałem przez okno, po czym zbiegłem na dół po schodach.

-Dobrze, że już przyjechałeś-Z salonu wyszedł Jeff

-Coś się stało?-Zapytał zaniepokojony

-Owszem!-Krzyknęła Nina

Pov.Masky

W końcu zajechaliśmy pod willę. Wysiadłem z auta i zabrałem z bagażnika torbę. Ruszyłem do drzwi, z każdym krokiem miałem coraz gorsze  przeczucia. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, od razu na skoczyli na mnie Nina z Jeffem i Hoodie'm

Nienawiść Miłością~TicciMask~Where stories live. Discover now