11 chcę go zobaczyć

630 61 11
                                    

Pov.Toby

Kolejny dzień, wstałem, nie miałem ochoty na nic. Nawet by wstać. Spojrzałem na zegarek była 10.20 wyjątkowo długo dziś spałem. Wstałem pośpiesznie i zszedłem na dół. Ku mojemu zdziwieniu nikogo nie było, poszedłem do biura operatora, również go nie było. Podszedłem do wielkiego czarnego biurka i spojrzałem na kartkę, z jej treści wywnioskowałem, że poszedł do Offa. Reszta zapewne była na misjach. Zerknąłem w prawo na okno, był początek wiosny, więc słońce już przygrzewało. Chciałem już wyjść jednak w oczy rzuciła mi się otwarta szuflada od biurka, zajrzałem do niej, oprócz kilku dokumentów i drobiazgów były trzy opakowania z żyletkami, których używałem podczas depresji. Patrzyłem chwilę na nie. Zabrałem jedną kopertę z nimi i wyszedłem zostawiając szufladę w nienaruszonym stanie. Schowałem je pod materac mojego łóżka i poszedłem do kuchni. Wlałem sobie soku jabłkowego, nie miałem ochoty na jedzenie. Siedziałem samemu w pokoju, wpatrując się w okno przez kolejną godzinę. Myślałem. Myślałem o Masky'm, wolałbym aby teraz obrzucił mnie obelgami i wyzwiskami. Nie chcę tej durnej ciszy. Chcę głosu Masky'ego! Tak chcę go usłyszeć, choć przez sekundę. Durne uczucie pustki. Miażdżyło mnie to uczucie, z każdej strony przez cały czas...

-Toby, wszystko dobrze?

-Tak Nino, wszystko w porządku

-Nie wyglądasz na takiego

-Ale tak jest

-Nie okłamuj mnie

Chwilę, postała przyglądając mi się w ciszy, po czym wyszła wzdychając głośno. Położyłem się na łóżku, przymknąłem powieki. Nie wiedząc kiedy zasnąłem.

Pov.Slenderman

Martwię się o Tobiasza. Hoodie mówił, że nie jest z nim najlepiej. Dzisiaj idę omówić szczegóły, przeprowadzki Masky'ego do mojego brata. Wysłałem, wszystkich na misję, Toby spał więc było nam na rękę go zostawić. Zabrałem Sally ze sobą jak zawsze. Użyłem teleportacji. Po niemalże sekundzie staliśmy przed willą Offendermana, zapukałem do drzwi

-Dzień dobry-Wyszła Nurse

-Dzień dobry, zajmij się Sally, proszę

-Nie, nie chcę z nią zostawać-Pisnęła dziewczynka

-Sally...

-Ja się nią zajmę-Wyszła Eyless Lulu

Dziewczynka o bujnych brązowych włosach poszła z dziewczyną do salonu. Idąc przez hol, zajrzałem do kuchni w której był Masky. Zawołałem go na rozmowę w sprawie przeprowadzki. W biurze przywitałem się z moim drogim bratem. Nie chcąc przedłużać od razu przeszedłem do sedna mojej wizyty. Na początku, mój proxie siedział nie spokojnie w fotelu obok

-Więc podjąłem decyzję-Zerknąłem na chłopca

-Operatorze, proszę mnie nie zostawiać tutaj. Wszystko naprawie. Zmienię się, będę milszy dla niego i...

-Uspokój się

-Więc jak braciszku?

-Nie mogę oddać ci Masky'ego. Jest jednym z najlepszych past i....bez niego w willi jest źle-Wytłumaczyłem spokojnie

Masky odetchnął z ulgą po czym wrócił do odrabiania kary. Ja posiedziałem jeszcze trochę u braciszka po czym wróciłem do swojej rezydencji wraz z Sally. Byłem pewny, że postąpiłem dobrze. Przez resztę dnia nie miałem wyrzutów sumienia. Toby nie przyszedł na obiad jak i kolację ciągle spał. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Zamykał się w pokoju, z nikim nie rozmawiał, nic nie jadł, nocami płakał i mówił przez sen, nie próbowałem się do niego dostać gdyż raz to zrobiłem zagroził mi przeniesieniem się do rezydencji Trendermana lub co gorsza poddania się policji. To już piąta noc w tym tygodniu, znowu płacz. Zrobiłem to. Teleportowałem się do jego pokoju. Na podłodze zobaczyłem dwie żyletki ubrudzone krwią. To nie wróżyło nic dobrego. Nachyliłem się by jedną podnieść

-Nie dotykaj tego!-Jego głos był chłodny i zachrypły

-Toby..

-Odejdź stąd chcę być sam!-Uniósł ton

-Chcę dobrze dla was-Próbowałem go uspokoić

-Wyjdź! Nie rozumiesz?!-Podszedł do biurka

Chciałem się odezwać, ale Toby zrobił jeden ruch ręką, którym zwalił wszystko co na nim było. Słyszałem trzaski drzwi i głosy za drzwiami.
Nie chcąc narażać go jak i siebie teleportowałem się za drzwi

-Co się dzieje?-podbiegła do mnie Jane

-Toby, po prostu chce być sam. Mam do was prośbę

-Jaką?-Wszyscy na mnie spojrzeli

-Pod żadnym pozorem, nie próbujcie dostać się do jego pokoju, aczkolwiek może to skończyć się gorzej niż teraz. Rozumiemy się?

-Tak-odpowiedzieli chórem

Kiedy miałem pewność, że wszyscy poszli do swoich pokoi również poszedłem do siebie.

Pov.Toby

Obudziłem się zapłakany, jak codziennie odkąd wiem, że Masky się wyprowadzi. Zauważyłem że Slendy schylił się po żyletkę na podłodze

-Nie dotykaj tego!

Na te słowa się wyprostował. Próbował mnie uspokoić. Mówiłem by zostawił mnie w spokoju, nie chciał. Nie mogłem patrzeć i nie chciałem na nikogo patrzeć, nikt nie rozumiał co znaczy dla mnie Masky. Wszyscy mną pomiatali tylko Hoodie był poza tym kołem. Podszedłem do biurka, Slendy nie chciał opuścić pokoju, zdawał się być nieugięty. Wystarczył jeden ruch ręką. Zrzuciłem wszystko z biurka, opuścił pokój. Usiadłem pod ścianą, podkuliłem nogi chowając w nich twarz.

-Chcę go zobaczyć...-Mruknąłem do siebie

Pov.Masky

Po wizycie byłem o niebo spokojniejszy, jednak jedne słowa chodziły mi po głowie przez cały czas

-,,Bez niego w willi jest źle ", o co mogło mu chodzić?.....Toby!

Byłem przekonany, że to jego miał na myśli mówiąc to zdanie. Było po 22 w nocy, leżałem rozmyślając. W pewnym momencie do pokoju przyszła Ann

-Czego chcesz?!-Warknąłem

-Nie mogę spać... Mogę z tobą?-Zapytała przesłodzonym tonem

-Ks, ani mi się śni-Prychnąłem

-Proszę, misiu...będę grzeczna obiecuję-Weszła na łóżko przybliżając się do mnie

-Dosyć! Mam cię dość-Wstałem z łóżka

Ta idiotka działała mi na nerwy jak nikt nawet Jane była lepsza. Wyszedłem z pokoju i pokierowałem się do biura tymczasowego operatora. Zapukałem a raczej waliłem pięścią w drzwi gospodarza. Otworzył, był w samych bokserkach

-Coś się stało, że prawie drzwi mi wyważyłeś?

-Jeżeli mam tu być to proszę ją trzymać z dala ode mnie! Mam jej dość!-Wykrzykiwałem wskazując Nurse ręką

-Ja tylko chciałam się zabawić-Zarzuciła ręce na pierś

-Jako, że jest naszym gościem zachowuj się przyzwoicie Ann, chyba nie chcesz kary, prawda?-ostatnie dodał niskim i pociągającym dla niej tonem

Spiorunowałem ich wzrokiem, ale oni tego nie widzieli bo mam maskę na twarzy. Udałem się do siebie, zakluczając drzwi. Kolejne dni zleciały podobnie jak te wcześniejsze. Już niedługo wracam. W końcu będę mógł zobaczyć Toby'ego, usłyszeć jego głos. To jedyne czego teraz pragnę. Jednak mam złe przeczucia, a może to tylko stres, że nie będzie chciał mnie widzieć? Nie wiem. Ale jednego jestem pewien. Chcę go zobaczyć.

Nienawiść Miłością~TicciMask~Where stories live. Discover now