Rozdział 6 - Wyznania i wyjaśnienia

3K 109 69
                                    

Ciemność była wszędzie, dusząca i absolutnie przerażająca. Nie można było z nią walczyć, nie dało się uciec. Harry nie mógł się poruszyć, nie mógł oddychać. Ciemność wdarła się do jego płuc, zamrażając je strachem. Miał wrażenie, że jest ona żywa, atakuje każdego, kto odważa się jej sprzeciwić. Nie można było walczyć. Jak walczyć z czymś, czego się nie widzi? Jak walczyć, gdy nie dało się nawet poruszyć?

Ból popłynął w ciemność, uniemożliwiając czucie czegokolwiek innego. Jego kończyny płonęły, klatka piersiowa krzyczała, a blizna wydawała się rozdzierać w szwach. Harry chciał krzyczeć, wrzeszczeć tak głośno, jak tylko potrafił, ale jego struny głosowe odmówiły współpracy. Próbował się poruszyć, ale coś trzymało jego ramiona i nogi w miejscu. Chciał walczyć. Próbował walczyć, ale nie mógł się uwolnić. Był uwięziony.

- Harry Potter – syknął złowrogo znajomy wysoki głos. – Naprawdę myślałeś, że możesz mi uciec? Nie ma dla ciebie ucieczki. Zawsze tu będę, w twoim umyśle, czekając na każdą informację, mogącą mi pomóc zniszczyć mały Zakon Dumbledore'a. Będziesz moim szpiegiem i nic nie możesz z tym zrobić.

Nie! Wolę umrzeć, niż ci pomagać! Nie zdradzę ich! Są moją rodziną! Harry zaczął panikować. Jgo największy strach stał się rzeczywistością. Był niebezpieczny dal tych, o których dbał. Nie wiedział, jak Voldemort to robił, ale nie miało to znaczenia. Lepiej im było bez niego.

- Źle mnie zrozumiałeś, Harry – powiedział swobodnie Voldemort. – Umrzesz. Nie mam co do tego wątpliwości. Gdybyś tylko zaakceptował moją ofertę, tego wszystkiego można by było uniknąć. Oszczędziłbym ich, ale teraz... teraz będę się cieszyć bólem, który doświadczysz po ich śmierci. Ciesz się wolnością, póki możesz, Harry.

NIE! NIE ZABIERZESZ MI ICH! Panika zmieniła się w desperację. Nie obchodziło go to, ile osobiście za to zapłaci. Nie zamierzał pozwolić, by Voldemort zabrał kogoś jeszcze. Ból został odepchnięty i zastąpiony intensywnym ciepłem, które wypełniło całe jego ciało. Jego płuca rozmroziły się, pozwalając mu oddychać. Światło zaczęło przedzierać się przez ciemność, niczym pękające powoli ciemne szkło, by w końcu przebiło się przez nie światło słoneczne.

- NIE! – krzyknął ze złością Voldemort. – NIE MOŻESZ Z TYM WALCZYĆ! TO NIEMOŻLIWE Z TYM WALCZYĆ!

Harry starał się uspokoić i oczyścić umysł z myśli. Oklumencja może nie zdołała całkowicie usunąć Voldemorta z jego umysłu, ale powstrzymywała Czarnego Pana przed dowiedzeniem się czegoś ważnego. Wydaje mi się, że mam zwyczaj przeciwstawiania się niemożliwego. Wynoś się z moich myśli, Tom, i trzymaj się z daleka!

Pozostała ciemność szybko się rozpłynęła, gdy światło całkowicie otoczyło Harry'ego. Wysoki, piskliwy głos Voldemorta rozpłynął się w nicości. Słychać było odległe głosy, ale Harry nie mógł zrozumieć, co mówią. Światło powoli przygasło do ciemności, ale tym razem, nie było w niej bólu. Była wygodna. Jego ciało odprężyło się, kończyny zostały uwolnione od tego, co trzymało go w miejscu. Czuł, jak ktoś trzyma go za rękę, a palce przeczesują jego włosy w kojący sposób, który wyły w stanie wykonać tylko dwie osoby. Otaczały go delikatne fale zdenerwowania i troski, po których następowało uspokajające ciepło.

Otwierając oczy, Harry zobaczył zamazaną postać swojego ojca chrzestnego, który na niego patrzył. Zamrugał ze zmęczeniem, nie mogąc znaleźć siły, by zrobić cokolwiek innego. Czuł się, jakby właśnie zakończył intensywną sesję treningową z Syriuszem po podwójnej zmianie w szpitalu. Palce przeczesywały jego włosy, powodując, że Harry odruchowo ponownie zamknął oczy. Nie mógł się zmusić do pytania o to, co się właśnie stało. Nie mógł się nawet zmusić do mówienia.

Moc Hogwartu | TłumaczenieWhere stories live. Discover now