Lekcja z Ironmanem cz.2

2.8K 118 89
                                    

Witajcie, kochani! ;*

Planowałam wstawić tego shota dopiero po weekendzie, ale postanowiłam się nad wami zlitować XD tak oto dziś wstawiam kontynuację słynnej lekcji, która tak wam się spodobała <3

Dziękuję za pomysł @KaPiTaN_MaRvEl_2007<3

Przed państwem słynna kolacja z udziałem lagane, przygotowanej przez Steve'a i Bucky'ego! 

Mam nadzieję, że ta część również przypadnie wam do gustu ^^


   &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&


  Po raz pierwszy w życiu Peter nie chciał wejść do Stark Tower. Dziś najadł się już takiej ilości stresu, że nawet lasagne Steve'a i Bucky'ego (która normalnie jest przez niego uważana za niemalże boski posiłek) nie przejdzie mu przez gardło. Miał ochotę wrócić do mieszkania May i zakopać się w cieplutkiej kołdrze, ale wiedział, że to nie miałoby sensu. Pan Stark i tak by po niego przyjechał (lub przyleciał, co by było jeszcze większym upokorzeniem) i siłą, nawet na własnym ramieniu, zaciągnął go na wspólną, rodzinną kolację.

Chcąc nie chcąc, Peter i tak by tu dotarł.

Z głośnym westchnięciem, nastolatek przekroczył drzwi do Stark Tower, zdając się na łaskę losu. I tak już nie może być gorzej niż do tej pory... prawda?

Chłopiec wszedł do windy i poczuł, że zrobiło mu się gorąco. Nie ma ucieczki od tej kolacji. Nie ma ucieczki od wścibskich pytań, które Avengersi na pewno będą zadawać. Nie ma ucieczki przed ponownym uczuciem wstydu. Nie ma ucieczki przed parkerowym szczęściem.

- Hej, FRIDAY – powiedział, nerwowo przeczesując palcami włosy. – Czeka mnie dziś najgorsza kolacja życia.

- Witaj w domu, Peter – odpowiedział mechaniczny, kobiecy głos, który Parker znał już bardzo dobrze. – Pan Stark oraz pozostali domownicy zostali już powiadomieni o twoim przyjściu.

Peter miał ochotę wrócić do patrolowania miasta. I tak robił to dziś znacznie dłużej niż dotychczas, starając się odwlec w czasie to, co i tak było nieuniknione. Głośno przełknął ślinę, mając nadzieję, że po wyjściu z windy nie natknie się na nikogo i w spokoju dojdzie do swojego pokoju.

Parkerowe szczęście znów jednak dało o sobie znać. Gdy tylko Peter postawił nogę na korytarzu, od razu zobaczył idącego w jego stronę Bucky'ego. Uwielbiał go (i jego pyszne babeczki), ale Barnes czasem potrafił być wyjątkowo wredny – w żartach oczywiście, co dziś wyjątkowo nie poprawiłoby humoru nastolatka. Chłopiec jęknął w duchu, nagle pragnąc być niewidzialnym. Może wujek James po prostu pójdzie dalej i w ogóle nie zwróci na niego uwagi?

Cóż, czasem warto marzyć.

- Hej, Pete! – Zawołał Bucky, natychmiast podchodząc do bruneta i kładąc mu rękę na ramieniu. – Najchętniej zadałbym ci pytanie o szkołę, ale że i tak o tym opowiesz przy kolacji, to nie będę cię teraz męczył. – Zaśmiał się.

- Jakiś ty litościwy. – Parker przewrócił oczami, mimowolnie jednak się uśmiechając.

- Przyjdź do jadalni za dwadzieścia minut. – Były Zimowy Żołnierz puścił mu oczko. – Już się nie mogę doczekać!

- Chciałbym podzielać twój entuzjazm – mruknął Peter, kierując się do swojego pokoju.

- Skoro ja od tak dawna mogę przeżyć z Samem pod jednym dachem, ty przeżyjesz tę zabójczą kolację. – Zaśmiał się Barnes, odchodząc w stronę salonu, zapewne z zamiarem pogonienia Steve'a i Sama do nakrywania do stołu.

MARVEL Chat & One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz