06. My, nam, razem, wspólnie.

1K 63 18
                                    

Zapraszam do czytania rozdziału szóstego! Jak już pewnie zauważyliście, pojawił się motyw dziecka. Tak, jest on ważny w tej historii, ale spokojnie, nie będzie bardzo natarczywy, jeżeli ktoś nie lubi takich wątków w opowiadaniach! Dajcie szansę tej historii! Może Was bardzo zaskoczyć. 

Draco nie dopytywał dlaczego Hermiona chciała pracować w domu, bo co go to obchodziło? Dopóki się sprawdzała i ich śledztwo choć w niewielkim stopniu posuwało się do przodu, nie rzucał jej kłód pod nogi. Praca to praca. I tyle.

– Czy Granger jest u siebie? – gdy Draco Malfoy przechodził się korytarzami, damska część pracowników bynajmniej nie była w stanie odwrócić wzroku. Czy blondyn na to reagował? Skłamałabym, gdybym powiedziała, że było mu to całkowicie obojętne. Był przecież młodym, zdrowym i przystojnym mężczyzną, zatem niezaprzeczalnie korzystał ze swojej natury, kiedy tylko mógł i miał ochotę.

– Jeszcze się nie pojawiła. – odpowiedziała Amanda, mrugając kilkukrotnie rzęsami. Kobieta odkąd zaczęła pracę w Ministerstwie przymilała się do swojego szefa, jednak ten, choć blondynka była naprawdę bardzo ładną kobietą, nie zwracał na nią szczególnej uwagi. Może nie lubił blondynek? Kto wie. Pan Malfoy nie należał do mężczyzn, którzy mieli w planach szybko zakładać rodzinę i zachować ciągłość rodów. Doświadczony rodzinnymi ekscesami, chciał od tego odpocząć, chciał czuć się przez chwilę po prostu wolny.

– Jak tylko się zjawi, skieruj ją do mnie. – odpowiedział spokojnie.

– Pragnę zauważyć.. – zaczęła niepewnie Amanda, zwracając na siebie ponownie uwagę mężczyzny. – Że Panna Granger już po raz kolejny się spóźniła..

Malfoy uśmiechnął się pod nosem, zastanawiając chwilę nad słowami sekretarki.

– Pragnę zauważyć.. – powtórzył za nią. – Że to nie Twoja rola, by pouczać moich pracowników, a już tym bardziej mnie. Co więcej.. nikt nie lubi konfidentów. Pamiętaj o tym.

Jego głos był chłodny, z nutą ironii. Ta panna go irytowała, ale sprawdzała się w swojej roli, miał jednak wrażenie, że zaczyna być bardziej nachalna odkąd Granger pojawiła się Ministerstwie. Czyżby była zazdrosna? Ale o kogo? O Granger? To niemożliwe. Nie można być zazdrosnym o tę kujonkę z szopą na głowie. Chociaż kogo chciał oszukiwać. Ona już dawno nie była taką osobą, a jej włosy już nie przypominały nastroszonej miotły.

Amanda już nic nie powiedziała, choć musiała przyznać, że poczuła się urażona. Długo walczyła o uwagę Draco, a kiedy pojawiła się ta irytująca, niewysoka i nawet nieszczególnie ładna kobieta, straciła ją, bo jej szef ciągle gadał tylko o tej Granger. Doprowadzało ją to do szału.

– Oczywiście, szefie. – odrzekła pokornie, słodko, choć nie mogła pozwolić, by ta cała Granger odbierała jej pozycję. Nie zamierzała ułatwić jej tutaj życia.

***

– Kolejna ofiara, Malfoy. – warknął Minister Magii, Leonard Rothenwood. – Ty tutaj cokolwiek robisz? Czy tylko pławisz się w uwielbieniu wszystkich młodych pracownic Ministerstwa?

– A co? Zazdrosny? Nic nie poradzę, że kwiecie wieku masz już dawno za sobą. – ton Malfoya był spokojny, choć jego mięśnie nienaturalnie się napinały.

Rozmowa wskazywała na to, że Draco Malfoy i Leonard Rothenwood znają się bardzo dobrze, choć sympatią do siebie nie pałają. Dlaczego jednak blondyn nie drżał na dźwięk zdenerwowanego głos samego Ministra Magii. No cóż, to bardzo proste. Draco był mu potrzebny i on doskonale to wiedział, bez niego wszystko by się tutaj posypało. I choć na jego miejsce było mnóstwo kandydatów, Rothenwood musiał stwierdzić, że nikt nie był tak dobry jak Draco. Jednak ta cała sprawa mu nie sprzyjała, byli ludzie, którzy chcieli się go pozbyć i wtedy Minister Magii go nie ochroni.

DRAMIONE: POWROTYWhere stories live. Discover now