12. Nikt Cię o to nie prosił.

1K 52 37
                                    

Bardzo Wam dziękuję za ostatnie komentarze, cieszę się, że historia Wam się spodobała! Warto było przeczekać tych kilka pierwszych rozdziałów? 

Dziś mam dla Was kolejny rozdział, muszę przyznać, że gdy czytałam go po raz drugi, to byłam bardzo rozemocjonowana. Dużo się tutaj dzieje, dużo w sensie emocjonalnym. 

________________________________________________________________


— Co lobisz? — usłyszał nagle zza pleców, co sprawiło, że odwrócił się z uniesioną brwią. Kilka metrów od niego stała mała dziewczynka z burzą włosów i wielkimi oczami. Draco przechylił głowę i spojrzał na papierosa, którego trzymał w palcach. Po chwili ponownie przeniósł swoje spojrzenie na dziewczynkę.

— Palę. — odpowiedział krótko, nie zastanawiając się dłużej nad tym.

— Co? — przechyliła głową podobnie jak on przed chwilą, na co lekko zaśmiał się pod nosem.

Była tak bardzo podobna do Hermiony, właściwie to wyglądała zupełnie jak ona.

— A Ty, co tutaj robisz? — zapytał, opierając się o blat kuchenny.

Elle wciąż stała w tym samym miejscu, nie zrobiła ani jednego kroku w stronę obcego dla niej mężczyzny. Mama uczyła ją, że nie wolno rozmawiać z obcymi, ale wczoraj przecież mówiła jej też coś innego o Draco, a mama mówi zawsze prawdę.

— Esteś.. superbohaterem? — zapytała nagle, zaskakując go.

— Kim?

— Takim panem, co ratuje ludzi. — wyjaśniła marszcząc przy tym nos.

— Nie, zdecydowanie to nie j..

— Mama tak mówiła, a ona nigdy nie klamie. — pokręciła natychmiast głową, a Draco zaśmiał się pod nosem.

Żaden z niego superbohater, przecież to właśnie przez niego grozi im niebezpieczeństwo.

— Zapewne. — mruknął pod nosem, a dziewczynka zrobiła kilka kroków w jego stronę, podchodząc bliżej.

— Zlobisz mi kanapkę?

Zaśmiał się ponownie. Jeśli ktoś by mu powiedział, że któregoś razu będzie robił małej, trzyletniej dziewczynce kanapkę na śniadanie, wyśmiałby go. Żadnych dzieci. Nie nadawał się do tego i nie zamierzał mieć dzieci, jednak teraz nie miało to żadnego znaczenia. Był odpowiedzialny. Nie był pewny, co jego uczucia znaczyły, nie miał cholernego pojęcia, jak to wszystko poskładać. Kończył mu się czas, Notta nie znaleźli, a Hermionie i jej córce groziło niebezpieczeństwo. I musiał to udźwignąć. Nie miał wyjścia.

— Elle, co Ty tutaj robisz? — nagle w tym całym spożywaniu śniadania przeszkodził im głos Hermiony, która pojawiła się zdezorientowana w kuchni.

— Jem. — powiedziała wcinając kanapkę, którą przyrządził jej Draco. Nigdy nie robił nikomu żadnej kanapki. Hermiona przechyliła głowę i spojrzała na swoją radosną córkę, a potem na blondyna. Tak bardzo bała się, że Elle będzie przerażona, a to wszystko mogło utrudnić, a ona tak po prostu jadła sobie z nim śniadanie?

— Przepraszam, Draco. Nie chciałam, żeby zawracała Ci głowę. — dodała pospiesznie speszona kobieta, podchodząc do córki i całując ją w głowę.

— Przestań. — westchnął tylko blondyn, wzruszając ramionami.

Wiedziała, że musieli porozmawiać. Wczorajszy dzień był pełny emocji, może nawet nimi przepełniony, mało racjonalny. Wyrzuciła z siebie dużą część tego, co tak długo jej ciążyło, jednak była tym tak zmęczona, że Draco po prostu położył ją spać, za co była mu naprawdę wdzięczna. Była mu winna tę rozmowę.

DRAMIONE: POWROTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz