11

358 21 6
                                    

- Przyjdzie! – Draco usłyszał jak drewniane drzwi od jego dormitorium otwierają się z hukiem. Nie odwracając wzroku od guzików koszuli, wiedział iż czarnoskóry kolega zaszczycił go swoją obecnością. Głos chłopaka był przepełniony entuzjazmem i dumą. Czekał aż blondyn również podzieli jego radość.

- Kto? – zapytał zdziwionym głosem. Wiedział o kogo chodzi, jednak postanowił poudawać debila.

- Stary, wiem że mocno walnąłeś się w łeb, ale nie udawaj, że nie pamiętasz o tej gryfonce, która ewidentnie się do ciebie klei. – ton Blaise'a przepełniony był ironią. Wlepiał swój prowokujący wzrok w puste tęczówki Malfoy'a. Widział również delikatne iskierki furii w jego stalowych oczach. – Swoją drogą całkiem ładna z niej laska. – dodał unosząc brwi do góry w geście prowokacji. Mimika Dracona w jednej chwili zmieniła się. Na bladej twarzy chłopaka zaczęło malować się obrzydzenie.

- To szlama.- rzekł na pozór pewnym siebie głosem, lecz oboje dobrze wiedzieli iż to tylko wyuczona formułka – Gdyby nie... - Nie dokończył gryząc się w język w ostatnim momencie. Nie zamierzał wtajemniczać w to przyjaciela, nie chciał aby ten miał kłopoty. Szybko odwrócił wzrok, wlepiając swe metaliczne tęczówki w przypadkowy punkt na ciemnej ścianie. – Nie tknąłbym jej. – dokończył nieco zmieszanym głosem. Czuł palący wzrok kolegi na swoim ciele.

- Gdyby nie co? – zapytał z nutą troski w głosie. Wiedział iż Draco ukrywał coś przed nim. Widział to jako jedyny, lecz w żaden sposób nie mógł z niego wyciągnąć tej tajemnicy.

- Chciałem zauważyć, że to ja uderzyłem się w łeb, a jakoś moja pamięci ma się świetnie w przeciwieństwie do twojej. – jego ton był kompletnie pozbawiony jakichkolwiek emocji – Mówiłem ci już żebyś nie wpierdalał się w nie swoje sprawy. – tym razem jego głos przypominał warknięcie. Nienawidził jak ktoś mu się sprzeciwiał, dlatego też spiorunował wzrokiem czarnoskórego, po czym ponownie wlepił swe tępe spojrzenie w ścianę.

- Daj sobie pomóc. - głos Zabini'ego był spokojny, nie miał zamiaru rozzłościć Malfoy'a jeszcze bardziej. Stał i czekał aż dostanie kolejny ochrzan. Zacisnął powieki i czekał na jego kolejne słowa.

- Wystarczająco mi pomogłeś rzucając we mnie Cruciatusem. – powoli kończyła mu się cierpliwość. Nie oczekiwał niczyjej pomocy, chciał udowodnić iż poradzi sobie sam.

- Dobrze wiesz, że nie miałem wyboru... To była moja próba. Myślałem, że rozumiesz. – jego głos w niczym nie przypominał głosu blondyna. Dało się słyszeć wyczuwalną skruchę w jego tonie.

Oboje stali i wpatrywali się w przypadkowe punkty na ścianach i meblach. Za nic nie chcieli aby ich spojrzenia spotkały się. Żaden nie był w stanie nic powiedzieć. Nawet słowa. Każda ich rozmowa na temat tamtego dnia była czymś niezwykle trudnym. Nie dało się stwierdzić dla kogo było to cięższe.

Blaise miał ogromne poczucie winy. Widział jak jego najlepszy przyjaciel zwijał się z bólu na lodowatej posadzce. Widział plamę krwi wokół jego głowy, lecz nie mógł nic zrobić. Nic.

Draco rozumiał powód tamtej sytuacji. Wiedział jakie konsekwencje poniósłby Zabini gdyby odmówił, lecz dużo lepiej żyłoby mu się z faktem iż tyle bólu nie sprawił mu jego przyjaciel. Wolałby aby był to ktokolwiek inny. Lecz czy gdyby była to inna osoba, wybaczyłby tak łatwo?

Niezręczną ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi. Obaj skierowali swe zakłopotane spojrzenia we wciąż zamknięte wejście do dormitorium Malfoy'a. Po chwili skierowali wzrok ku sobie, jakby chcieli zadać sobie nawzajem pytanie „Kogo u licha przyniosło?". Mimo to dalej pozostawali w milczeniu. Czekali aż ujrzą jak mosiężna klamka opada do dołu, po czym sporych rozmiaru drzwi, ukaże się im niecierpliwa i nachalna osoba.

Drugie dno | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now