5

734 28 0
                                    

- Malfoy? - Powtórzył, ledwo słyszalnie, patrząc się na dziewczynkę wielkimi oczami. - Twoim tatą jest Draco Malfoy? - Zapytał, kiedy odchrząknął, jakoś zaschło mu w gardle, starając się brzmieć pewnie.

- Tak. - Zaklaskała w dłonie a jej entuzjazm wcale nie malał.

- Naprawdę twoim tatą jest Draco? - Zapytał, dla upewnienia się.

W końcu nie codziennie spotyka się dziewczynkę, która twierdzi, że jest córką twojego najlepszego kumpla. W dodatku mała miała z pięć lat, tak na oko, musiała zostać jeszcze poczęta w Hogwarcie. Z jednej strony nie chciał jej wierzyć. Nie możliwe, żeby Smok o niczym mu nie powiedział. Ale z drugiej po uważnym przyjrzeniu się dziecku, była taka do niego podobna. Platynowe kitki, stalowe oczy z tymi złośliwymi chochlikami, blada cera i ten typowy malfoyowski uśmiech. Do cholery. Jak nic musiała być spokrewniona z Draconem. Tylko nie rozumiał czemu ta szuja przed nim ukrywała swoją córkę. I ten ślub z tą wywłoką. Nic z tego nie rozumiał ale wiedział, że jeszcze się odegra na przyjacielu z ukrywanie ten małej, słodkiej dziecinki.

- Naprawdę. - Mruknęła, z delikatnym westchnięciem, jednak niemalże od razu uśmiech wrócił na jej buźkę. - Zna Pan mojego tatę? - Zapytała, przekrzywiając główkę w bok, obserwując swojego rozmówcę.

- Tak. - Odparł, lustrując ją spojrzeniem, jednak nie mógł wyłapać czy przez przypadek nie kłamie. - Co powiesz, aby udać się do domu? Do taty? - Zapytał, licząc na jakąś zdradziecką reakcję.

- Tak! - Krzyknęła podekscytowana, podrywając się z krzesła.

Nie skomentował jej zachowania, tylko sam dźwignął się z siedziska i stanąwszy obok dziewczynki chwycił ją za rękę. Następnie podszedł z nią do lady, gdzie od początku dwóch pracowników, kontem oka, im się przyglądało.

- Zabiorę dziewczynkę do ojca. - Zaczął na wstępie. - Dziękuje za poinformowanie służby o zaistniałej sytuacji.

- Żaden problem. Miejmy nadzieje, że to tylko nieporozumienie. - Rzucił chłopak, z delikatnym uśmiechem, ciesząc się, że wszystko zakończy się dobrze.

- Oczywiści. - Sarknął Nott, starając się nie być złośliwym. On już pokaże Malfoyowi. - Ile należy się za lody? - Zapytał, przypominając się o pucharku, który został na stole.

- Nie trzeba. Dziewczynka już zapłaciła. - Odpowiedziała szybko pracownica.

- Właściwie to... - zaczął Braian, sięgając do kasy.

- Reszty nie trzeba. - Przerwała mu dziewczynka, dumnie unosząc głowę, widząc zszokowane spojrzenie pracowników.

- Oh. - Wymsknęło się Alison.

- W takim razie jeśli to wszystko, to jeszcze raz dziękuje. Miejmy nadzieje, że następnym razem spotkamy się w milszych okolicznościach. - Zmienił szybko temat Teodor, jednocześnie się tym samym żegnając.

Następnie obrócił się do wyjścia, i ciągnąc za sobą dziewczynkę, odmaszerował ku drzwiom.

- Teleportowałaś się już kiedyś? - Zapytał, kiedy znaleźli się na zewnątrz lodziarni.

- Tak. Z tatusiem. - Odparła, z wielkim bananem na ustach.

- To trzymaj się. - Rzucił jeszcze, nim zniknęli z trzaskiem.

Obserwujący ich mężczyzna uśmiechnął się złośliwie. Wiedział, że z Nottem jej nic nie grozi, a jego plan zostanie szybko zrealizowany.

Równo o szesnastej wrócił do domu. Choć od ponad tygodnia od tego się wzbraniał, tym razem nie miał ku temu przeciwskazań. Matka z idiotką były na przymiarkach sukni ślubnej i zapowiedziała mu, że nie wrócą do wieczora. Więc miał wolną chatę i spokojnie mógł wrócić nie przejmując się jazgotaniem o ślubie obu kobiet. Czasami nie rozumiał ich entuzjazmu, samemu czując się jakby oczekiwał na ścięcie. Słuchanie o zbliżającym się wydarzeniu tylko podbudzało jego irytację i chęć rzucania klątwami na prawo i lewo. Zdecydowanie powinny się cieszyć, że chociaż pojawi się na ceremonii, chyba, i powinny dać mu spokój, jeśli chciały dożyć tego przeklętego dnia.

Ze szklaneczką whisky siedział, a raczej prawie leżał, w fotelu, patrząc pustym wzrokiem przed siebie, oczekując aż skrzaty przygotują obiad. Cieszył się, że od przeszło tygodnia zje w końcu coś zjadliwego. Nie żeby w firmie gotowano źle, ale i tak nic nie przebije zdolności jego skrzatów pod tym względem. Co jak co ale wybredny to on był.

Z letargu wybudziło go walenie do drzwi, zupełnie jakby się paliło. Ze zaskoczenia prawie się oblał, na szczęście kilka kropel alkoholu wylądowało tylko na poręczy fotela. Odłożywszy szklankę na szklany stolik, wstał i udał się w kierunku korytarza prowadzącego do drzwi frontowych. Nim doszedł do celu, Filo, skrzat domowy, otworzył drzwi a do środka wpadła dziewczynka. Tuż za nią wszedł Nott z miną ciskającą piorunami.

- Tata! - Blondynka, z wesołym krzykiem, wpadła na zszokowanego Malfoya.

Nim chłopak zdążył zareagować, odkleiła się do niego i pobiegła w głąb posiadłości, jakby była tu nie pierwszy raz. A blondyn przyglądał się przyjacielowi oczekując wyjaśnień. W końcu dlatego ten mały pomiot szatana nazywa go swoim ojcem.

- Wiedziałem, że jesteś nieodpowiedzialny, ale zostawienie dziecka samego to przesada nawet jak na ciebie. - Syczał Nott, podchodząc do Malfoya. - Pomijając fakt, że nikomu nie powiedziałeś. Kurwa, Malfoy, to dziecko. Jak mogłeś ją zostawić samą na kilka godzin. - Warczał, nie przejmując się przerażeniem kumpla.

- To nie moje. - Zaprzeczył, kiedy odzyskał głos. - Skąd ją wytrzasnąłeś?

- Powiedziała, że jesteś jej ojcem. - Zaczął spokojnie, jakby mówił do dziecka. - Wyglądała jak mała, damska wersja ciebie, więc dlaczego miałbym nie wierzyć? - Sarknął, unosząc jedną brew.

- To. Nie. Moje. - Wysyczał, akcentując każdy wyraz.

- Kto jest jej matką? - Zapytał, nie przejmując się słowami kolegi. - I dlaczego do cholery, nikomu o niej nie powiedziałeś? Myślałem, że się przyjaźnimy!

- O kim? - Usłyszeli spokojny ton głosu, za plecami blondyna.

Z przerażeniem patrzyli na Lucjusza Malfoya, który z kamiennym wyrazem przypatrywał się chłopakom, oczekując wyjaśnień.

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now