LIV.

1.4K 78 23
                                    

UWAGA! Zamieszczam ostrzeżenie przed oddziałem, w związku z tym, że zawiera on opis scen drastycznych. Jeżeli jesteś pełnoletni – zapraszam dalej. Jeżeli nie – przeczytaj ten rozdział pod opieką rodzica, prawnego opiekuna lub po prostu osoby dorosłej lub pomiń tę część.

*

Obudziłam się w środku nocy, słysząc jakiś krzyk. Pierwsze, co rzuciło mi się w moje zmęczone oczy, to zegar. Było trochę po trzeciej. Nabrałam powietrza w płuca i szybko je wypuściłam. Czułam, że pocą mi się ręce. Wszędzie wokół było ciemno, ale zauważyłam, że światło pali się w łazience. Stamtąd dobiegały jakieś szepty, wydawało mi się, że ktoś płacze. Zmarszczyłam brwi i podjęłam decyzję, że wstanę z łóżka i pójdę zobaczyć, co się dzieje.

Ostrożnie przekroczyłam próg i zamarłam.

Zobaczyłam Luizę i nie byłoby przesadą, gdybym powiedziała, że leżała blada jak śnieg w kałuży krwi. W jednym momencie ogarnął mnie ogrom chaotycznych emocji. Strach, panika, szok. Nie wiedziałam, co zrobić. Zasłoniłam usta dłonią, mój oddech stał się cięższy, a nogi odmawiały mi posłuszeństwa.

Stałam przy umywalce i widziałam głębokie, pionowe cięcia na jej przegubach. Musiałam wymasować nadgarstki, bo przez ten widok rozbolały mnie ręce. Z ran broczyła ciemna krew, widziałam to. Pielęgniarka zatamowała krwawienie, ale było naprawdę mocne. A twarz dziewczyny wyglądała tak, jakby naprawdę powoli uchodziło z niej życie, z sekundy na sekundę coraz bledsza, coraz bardziej przezroczysta, jakby po prostu znikała, a nie umierała. Jej wargi były sine, a cienie pod oczami które miała na co dzień teraz wybrzmiewały jeszcze bardziej.

Luiza. Pierwsza osoba, której od bardzo dawna zaufałam. Moja przyjaciółka. Dziewczyna ze świetną osobowością, młoda, ale też obarczona bagażem doświadczeń, balastem emocjonalnym.

Czemu nie porozmawiała ze mną? Czemu nie powiedziała mi, co się dzieje? Jak długo to trwało? Jak długo chciała odebrać sobie życie i jakim cudem nikt tego nie zauważył? Przecież nie mówiła, że źle się czuje, uśmiechała się cały czas, twierdziła, że jest raz lepiej, a raz gorzej, ale czy naprawdę to „gorzej” mogło doprowadzić ją do śmierci?

Popełniła samobójstwo pod okiem specjalistów?! Nie. Nie mogę tak mówić. Przecież jeszcze żyje. Bo żyje, prawda? To była próba samobójcza, ale nieudana.

Łzy cisnęły mi się do oczu, odsunęłam się i wróciłam do pokoju, widząc, że na oddział wchodzą ratownicy. Ten widok zawsze budził we mnie specyficzne odczucia. Świadomość, że ci ludzie zjawili się, żeby ratować komuś życie. Czyjś świat wisiał na włosku, ktoś właśnie mógł wydawać swoje ostatnie tchnienie.

To mnie dobijało.

Dobijało mnie również to, że właśnie moja najlepsza przyjaciółka próbowała się zabić, a ja? Nic nie mogłam zrobić. Mogło jej się udać, a ja w życiu już nie dowiedziałabym się, co zrobiłam źle i czy coś mogłam zrobić lepiej. I czy gdybym to zrobiła, to Luiza mogłaby przeżyć.

Byłam rozstrzęsiona. Zarówno tym widokiem, którego prędko nie dam rady wypędzić z pamięci, jak i samą sytuacją. Świat wokół mnie jakby zwolnił, zatrzymał się wręcz, dając ogromną przestrzeń na mój niepohamowany smutek i całą resztę bagażu emocjonalnego.

Jak się zachować? Co zrobić? Płakać? A może... Luiza zachowała się słusznie? Może powinnam była zrobić to samo? Na zawsze odejść z tego świata, mieć święty spokój, zrzucić ten ciężar z siebie i innych. Przecież każdemu byłoby lżej. Nikt nie musiałby się martwić tym, czy zjadłam, czy dobrze się czuję, czy jestem jeszcze za chuda, czy już w normie. Byłoby o wiele prościej, o wiele przyjemniej, gdybym zwyczajnie usunęła się z tego ziemskiego padołu.

Ale nie Luiza. Ona była zbyt dobra. I każdy to wiedział, każdy, absolutnie, to dostrzegał. Dlatego tak ciężko było mi pogodzić się z myślą, że mogła umrzeć.

𝙋𝙧𝙯𝙚𝙠𝙡𝙚𝙣́𝙨𝙩𝙬𝙖 𝙖𝙣𝙤𝙧𝙚𝙠𝙩𝙮𝙘𝙯𝙠𝙞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz