LIX

712 53 16
                                    

Notatka od autorki

Generalnie to na początku chciałam Was przeprosić, bo pomyliłam imiona dwóch postaci i dziewczyna, która była Leną, została Wiktorią z jakiegoś powodu xD Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, chociaż chyba nikt nie zwrócił na to uwagi. Wybaczcie za tę pomyłkę, ale tak niestety bywa, jak robi się za duże przerwy w pisaniu. Pozmieniam to na dniach i od teraz będę używać poprawnego imienia, czyli Lena, które odnosi się do dziewczyny, z którą Ala spędziła ostatnią terapię zajęciową. Chodziła do szkoły Ali itd., pewnie kojarzycie. Zapraszam do czytania 59–rozdziału Przekleństw anorektyczki, have fun!

*

WTOREK

Prawdziwe przekleństwo anorektyczki? Ważenie i spoglądanie na wagę. Jeśli miałabym wymienić coś, co napawało mnie największym strachem a jednocześnie obrzydzeniem, to byłoby to właśnie wchodzenie na wagę i wszelkie czynności, które temu towarzyszyły, zwłaszcza teraz, gdy byłam w szpitalu. Samo przebywanie w tym miejscu dostarczało mi dawki negatywnych emocji, a co dopiero ważenie się, którego dokonywałam trochę wbrew swojej woli i niekoniecznie w najszczęśliwszym momencie życia czy w ogóle pobytu w psychiatryku.

Na wizytacji dowiedziałam się, że jeśli przytyłam przez ten czas, czyli niecałe dwa miesiące, przynajmniej siedem kilogramów, to za miesiąc, o ile sytuacja się nie pogorszy, będę mogła opuścić szpital, oczywiście pozostając jeszcze przez dłuższy czas pod okiem psychologa i przede wszystkim psychiatry. Szczerze, to przywykłam do funkcjonowania w szpitalu i nieco zdziwiła mnie ta wiadomość, ale z drugiej strony nie mogłam się doczekać, żeby opuścić oddział.

W głębi serca obawiałam się, czy dam sobie radę „tam na zewnątrz", gdzie nikt nie będzie mnie kontrolował całą dobę i teoretycznie znowu będę miała wolną rękę co do chudnięcia i oszukiwania przy jedzeniu. Chciałam i musiałam podzielić się tą obawą z moją lekarką prowadzącą, z którą miałam spotkać się jeszcze zanim moja mama przyjdzie odebrać mnie na spacer.

Ale teraz, w tej dokładnej chwili, nie myślałam o niczym innym niż o tym, co zobaczę na wadze. Czy z przodu zobaczę trójkę, czy czwórkę? Całkiem lubiłam swoje początkowe trzydzieści pięć kilogramów i nie byłam pewna, czy serio aż tak bardzo chcę przytyć, żeby tylko stąd wyjść. Czy bycie teoretycznie zdrowym było tego warte? Dużo pracy poświęciłam temu, by tak wyglądać, ale też już jakiś czas temu przeżyłam poważną chwilę zwątpienia. Zaczęłam zauważać skutki mojego stanu fizycznego, częściej bolała mnie głowa, czułam się słabo, miałam pogorszoną koncentrację i kilka razy zemdlałam podczas porannego pobierania krwi. Jadłowstręt wykańczał mój organizm, ale przecież sama tego chciałam, prawda? Czy to właśnie była definicja stwierdzenia, że piękno boli? A może był w tym jakiś głębszy sens? Może ludzie, nazywający anoreksję powolnym i okrutnym samobójstwem, mają rację? Czy ja chciałam umrzeć? Czy ja... Czy ja chcę umrzeć?

Wzięłam głęboki oddech. Na moje nieszczęście, tego dnia na zmianie nie było miłych pielęgniarek ani pana Roberta i musiałam rozbierać się do bielizny czując na sobie krytyczne, wręcz pogardliwe spojrzenia. Nie do końca w taki sposób powinny zachowywać się osoby, którym powierzamy swoje zdrowie, osoby, które z założenia mają trochę więcej empatii i tolerancji dla drugiego człowieka niż przeciętny Kowalski. Niestety, niektórzy albo bardzo mocno minęli się z powołaniem, albo chcieli zostać lekarzami, a w wyniku porażek natury edukacyjnej, pozostało im jedynie pielęgniarstwo. Oczywiście, było wiele cudownych osób w tym zawodzie, ale wszyscy dobrze wiemy, że to, co złe, często zapamiętujemy o wiele lepiej niż to, co było dobre.

– Szybciej, dziewczyno, jest więcej anorektyczek, a nie tylko ty. Wszystkie trzeba zważyć i zmierzyć, więc ściągaj piżamę i na wagę – warknęła jedna ze zniecierpliwionych pielęgniarek.

𝙋𝙧𝙯𝙚𝙠𝙡𝙚𝙣́𝙨𝙩𝙬𝙖 𝙖𝙣𝙤𝙧𝙚𝙠𝙩𝙮𝙘𝙯𝙠𝙞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz