LIII

964 65 3
                                    

– I co sądzisz o tym filmie? – uśmiechnęłam się lekko do mamy, kiedy opuszczałyśmy salę kinową. Pachniało karmelowym popcornem i perfumami.
– Niekoniecznie jest to idealne odwzorowanie tego, jak wyglądają zaburzenia odżywiania – odparła, spoglądając na mnie kątem oka. – Pod tym względem jest to tragiczna produkcja.
– O tym samym pomyślałam – zgodziłam się, wyrzucając w tym samym momencie opakowanie po orzeszkach do pobliskiego śmietnika. – Przejdziemy się jeszcze po galerii?
– Jasne. Chcesz wstąpić do jakiegoś konkretnego sklepu?
– W sumie to chyba nie, nie mam pojęcia. Możemy po prostu spędzić trochę czasu razem.
– Pewnie – na twarz kobiety wstąpił nieśmiały, ale szczery uśmiech. Zrobiło mi się ciepło na sercu.
W dalszym ciągu czułam się nieco onieśmielona jej obecnością, ale starałam się o tym nie myśleć. Pomimo wszystkiego, czego doświadczyłam i czego nie doświadczyłam z jej strony, była moją matką. Każdy zasługiwał na drugą szansę – przynajmniej w mojej opinii. Zwłaszcza w momencie, gdy obie strony naprawdę okazują sobie szacunek i widać w nich skruchę. Pierwszy raz od bardzo dawna mogłam powiedzieć, że czułam szczęście. Przyjemnie rozchodziło się po moim ciele, dając mi motywację i nadzieję, że być może jutro będzie lepiej.
Rozglądałam się z zaciekawieniem po alejkach, które mijałyśmy. Kolorowe ubrania na szczupłych manekinach szczególnie zwróciły moją uwagę. Czy byłam tak chuda, jak one? – przemknęło przez moją głowę. Ta myśl zaczęła drążyć dziurę w moim umyśle i przez dłuższą chwilę nie byłam w stanie skupić się na niczym innym. Niczym zahipnotyzowana obserwowałam nieżywe, chude postacie w nienaturalnych pozach. Spodnie, sukienki, bluzy, wszystko prezentowało się na nich wręcz perfekcyjnie. W szklanym odbiciu witryny zauważyłam siebie. Niezbyt wysoką, brązowowłosą nastolatkę ze smutnym wyrazem twarzy, trochę zgarbioną. Wyprostowałam się i spojrzałam na swoje nogi. Potem mój wzrok znowu przeniósł się na manekiny. Czy wyglądałam jak one? Nie. Nie byłam idealna, nigdy nie osiągnę tego stanu. Poczułam obrzydzenie i zacisnęłam usta. Zachciało mi się płakać, ale gryzienie się w wewnętrzną stronę policzka pozwoliło mi powstrzymać łzy, które nieubłaganie chciały wypłynąć z moich oczu.
– Wszystko dobrze? – usłyszałam głos mamy i odwróciłam się w jej stronę, jednak myśli, które ciążyły mi w głowie, pozostały, męcząc mnie i dekoncentrując.
– Nie wiem, chyba nie. Słabo się czuję – przyznałam.
– Chcesz już wracać?
– Nie – odpowiedziałam od razu. – Może po prostu przejdziemy się gdzieś indziej? Nie chcę patrzeć na te wystawy.
– Może do parku? Albo gdzie indziej.
– Park brzmi okej.
Przez parę minut szłyśmy w ciszy. Próbowałam się uspokoić i w zasadzie dobrze mi to wychodziło. Wypuściłam cicho powietrze z ust.
– Mogę coś powiedzieć? – odezwała się nagle mama.
– Tak?
– Wiem chyba, na co patrzyłaś w galerii – powiedziała. Kiedy się nie odezwałam, kontynuowała. – Nie jestem do końca w stanie do ciebie dotrzeć w sposób, w jaki bym chciała i zdaję sobie z tego sprawę, ale chcę, abyś wiedziała, że cię wspieram. Jesteś piękniejsza, niż mogłam sobie kiedykolwiek wyobrazić. Mądra, piękna dziewczyna. Chociaż trochę zagubiona. Ale wiedz, że nieważne co się stanie, od tej pory będę z tobą. Razem damy radę.
Nie wiem, co mną w tamtym momencie kierowało, ale nagle przytuliłam się do kobiety, ściskając ją mocno. Od razu objęła mnie ramionami i wtuliła głowę obok mojej. Poczułam ciepło i bliskość, jakiej brakowało mi od dłuższego czasu.
– Tęskniłam za tobą, mamo – szepnęłam, czując, że trochę łamie mi się głos. Mimowolnie się rozpłakałam, jednak nie ze smutku czy złości, jak to zazwyczaj bywało w moim przypadku. Płakałam, bo byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa.
– Ja za tobą też.

Mama odprowadziła mnie na oddział późnym wieczorem. Dopiero kiedy kierowałyśmy się w stronę szpitala, zdałam sobie sprawę, że nie byłam przecież na normalnym rodzinnym spacerze, tak jak inni ludzie. Wracałam do szpitala. Do psychiatryka. I chociaż trudno było mi się rozstać ze światem zewnętrznym teraz, gdy go polubiłam, musiałam to zrobić. Jednak coś w głębi mojego serca mówiło mi, że muszę tam wrócić, muszę żyć. Dla mamy, dla wszystkich przyjaciół, na których mi zależy. I przede wszystkim – dla siebie.

𝙋𝙧𝙯𝙚𝙠𝙡𝙚𝙣́𝙨𝙩𝙬𝙖 𝙖𝙣𝙤𝙧𝙚𝙠𝙩𝙮𝙘𝙯𝙠𝙞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz