Smutek i Pocieszenie

6 1 0
                                    

Minęło kilka dni. Co było dziwne? Jacobowi się polepszyło. Czemu się martwiłam? Chłopaki dalej dziwnie się zachowywali. Właśnie dzisiaj Jake chciał iść ze mną ma spacer. Miał na sobie ubraną marynarkę. Oczywiście poszłam z nim. Poszliśmy na łąkę. Było pięknie. Był piknik, mieliśmy koce i jedzienie. Po jakimś czasie zobaczyłam krew na marynarce Jakea. Przeraziło mnie to. Od razu zadzwoniłam do Jeffa żeby przyszedł z chłopakami. Czekając na nich Jacob zemdlał. Ja jak głupia nie wiedziałam o co chodzi.  Po jakiś 5 minutach byli chłopcy. Natychmiast wzięli Jakea. Ja szłam za nimi. Przy domu poprosili mnie abym otworzyła drzwi. Chłopaki zanieśli Jakea do pokoju. Siedzieli tam z dwie godziny. Wyszli ze smutnymi minami. Jeff do mnie podszedł. Nawet łza mu spłynęła. Przytulił mnie do siebie.  Na ucho mi wyszeptał: Jake nie żyje...
Zaczęłam płakać. Wbiegłam do jego pokoju. Złapałam go za rękę i płakałam. Po kilku minutach wszedł Jeff. Wziął mnie z pokoju. Zack dał mi jakiś list, mówiąc że Jacob miał go w kieszeni. Otworzyłam i zaczęłam czytać. "Bella...przepraszam że nie powiedziałem tego wcześniej. Za bardzo Cię kochałem, co ja piszę dalej Cię kocham. Zapewne czytasz to już jak mnie nie ma. Jednak pamiętaj..ja zawsze jestem, byłem i będę przy tobie. Chcę abyś była szczęśliwa. Nie mogłem z Tobą być ale wierzę że jesteś szczęśliwa z Jeffem. Proszę..nie płacz za mną, nie tęsknij. Żyj normalnym życiem. Załóż rodzinę i bądź szczęśliwa. A do was chłopaki mam prośbę..opiekujcie się Bellą. Bądźcie dla niej wsparciem. Kocham Was. Żegnajcie..."
Po przeczytaniu tego płakałam jeszcze bardziej. Jeff i Zack przez ten cały czas byli przy mnie. Cieszyłam się w głębi duszy że ich miałam...
Pogrzeb Jakea odbył się po trzech dniach. Byłam na nim tylko ja, Zack, Jeff i Toby. Wiedziałam że tak naprawdę on jest przy nas. Czułam to.

INNAWhere stories live. Discover now