ღ 3

2.3K 333 148
                                    

Kiedy świadomość powracała do ciała, początkowo nie pamiętałem, gdzie jestem i co się wydarzyło. Powieki uniosły się z lekkim trudem, pozwalając mi dostrzec tysiące małych świetlistych perełek dryfujących u szczytu granatowej głębi. Były naprawdę piękne; od zawsze zachwycały mnie swoim subtelnym oraz intrygującym światłem, więc wyciągnąłem rękę w ich kierunku, jakbym się łudził, że będą na tyle blisko, iż mógłbym do nich sięgnąć. Ten gest jednak zwrócił moją uwagę na coś całkowicie innego: skóra nie miała pięknego perłowego koloru, a między palcami nie było już błony pławnej.

Właśnie ten widok pozwolił wspomnieniom wedrzeć się do głowy, sprawiając, iż zaparłem się łokciami, odrywając plecy od wilgotnego piasku, aby dostrzec nowe kończyny, które otrzymałem w zamian za piękny ogon. Wargi rozchyliły się w niedowierzaniu, gdy uniosłem pierwszą z nich, a następnie zgiąłem w połowie, machając zdeformowaną płetwą. Po chwili zrobiłem dokładnie to samo z drugą kończyną, pozwalając, aby niewielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy rozpoznałem skurczone palce na jej zakończeniu. Trzecia, najmniejsza i najdziwniejsza kończyna nie chciała mnie słuchać, chociaż po szturchnięciu mackowatej części ciała palcem, stwierdziłem, że mam w niej czucie.

Jednak to, jak bardzo dziwne było moje ciało, nie miało teraz znaczenia. Według legendy syreny mogły tylko raz wyjść na ląd, więc musiałem jak najlepiej wykorzystać szansę, aby odnaleźć człowieka, dla którego teraz biło moje serce. Wyczuwałem jego obecność gdzieś niedaleko, więc nie powinienem mieć większych trudności w odnalezieniu jaskini, w której żył. A przynajmniej tak myślałem, nim zorientowałem się, iż nie mam pojęcia, w jaki sposób poruszają się istoty ludzkie.

Przemieszczanie się na lądzie pozostawało dla mnie sporą zagadką. Wiele podmorskich stworzeń miało odnóża, jednak żadne nie przypominały tych, które właśnie wyrastały z mojego ciała zamiast pięknego, perłowego ogona. Starałem się nie irytować ich ograniczoną możliwością ruchu, która pozwalała mi wyginać nowe nabytki tylko w określonych punktach i do określonego momentu, jeśli nie chciałem sprawiać sobie bólu, jednak nie było to takie proste.

Każda próba zrozumienia, w jaki sposób używa się kończyn o tak różnych długościach, kończyła się jedzeniem piasku, który nieprzyjemnie chrobotał w zębach. Zęby... To kolejna rzecz, która uległa drastycznej zmianie, co również doprowadzało mnie do szału. Były płaskie oraz tępe, a do tego posiadałem ich bardzo mało. Czyżby ludzie używali ich do ścieniania pożywienia? Czyżby nie jadali mięsa? Byli roślinożerni? Koszmar!

Ludzkie życie musiało być naprawdę całkowicie inne od tego, które prowadziłem do tej pory w morskich głębinach, a to wypełniało mnie przerażeniem, i to większym, niż kiedy nasze siedlisko było atakowane przez inne drapieżniki. Bałem się, że nie odnajdę swojego miejsca w tym świecie, że nie będę na tyle silny, by zapomnieć o tym, kim byłem do tej pory. A najbardziej bałem się tego, że się poddam, wrócę do wody i dopiero tam zrozumiem, iż już nie należę do tego świata, ale odwrotu nie będzie – na ląd mogliśmy wyjść tylko raz. Tylko jeden raz.

Panującą dookoła ciszę, zakłócaną jedynie przez szum fal, przerwał dziwny, mrożący krew w żyłach dźwięk. Uniosłem twarz z piasku, rozglądając się panicznie dookoła, aby odnaleźć stworzenie albo ludzki wynalazek, które go wydawało. Jednak przez znacznie gorszy wzrok, nieradzący sobie dobrze w ciemności, zbyt długo nie byłem w stanie dostrzec zmierzającego prosto w moim kierunku drapieżnika, który zapewne zaraz zakończy mój żałośnie krótki żywot na lądzie. Nie zamierzałem poddać się bez walki; wyszczerzyłem zęby, unosząc się na rękach, żeby okazać moją rozmiarową przewagę, i zacząłem wydawać odstraszające dźwięki. A właściwie coś, co było ich parodią, ponieważ i w tym miejscu moje ciało się zmieniło, nie pozwalając mi porozumiewać się w syreni sposób.

SIRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz