ღ 18

1.8K 302 64
                                    

~ Neil ~

Wpatrywałem się w wąski pasek światła, które przeciskało się do pomieszczenia pod osłoną przejścia nazywaną przez ludzi drzwiami. Siedziałem przy moim kopcu, pozwalając Leonowi wprosić się na niskie łóżko leżące na ziemi obok wysokiego łóżka Colina, i nieprzerwanie czekałem na przyjście mojego człowieka. Zwykle chodziliśmy spać we trójkę, jednak dzisiaj wysłał nas tutaj samych i bardzo długo kazał na siebie czekać. Słyszałem jego kroki po drugiej stronie oraz inne dziwne odgłosy, których nie potrafiłem zinterpretować.

Luźna, biała koszulka zasłaniała moje żebra, na których ukochany wcześniej dostrzegł ślady po skrzelach. Chociaż byłem w pełni świadomy, że już ich tam nie ma, uparcie obejmowałem tułów, chcąc jeszcze bardziej je ukryć. Nie wiedziałem, jak wyjaśnić to Colinowi, a on coraz bardziej domagał się prawdy. Nie był głupi ani ślepy. Zaczął domyślać się, iż wcale nie jestem taki sam jak on oraz inni ludzie, mimo że z całych sił starałem się udawać jednego z nich.

Byłem naiwny, wychodząc na ląd, nie wiedząc nic o tym świecie.

– Pilnuj łóżko – rozkazałem Leonowi, podnosząc się z miękkiego legowiska, by niepewnie podejść do drzwi.

Moja dłoń nacisnęła specjalny uchwyt, dzięki któremu bariera pozwoliła mi wpuścić do wnętrza sypialni więcej światła. Zdeformowane płetwy niepewnie przekroczyły granicę pomieszczenia, wchodząc na niewielki korytarzyk i dostrzegając Colina na kanapie tuż przed włączonym telewizorem, z którego dobiegały mnie ciche głosy. Zauważył mnie dość szybko, a wtedy uniósł do ust niewielką, przezroczystą muszlę z wodą i wypił jej całą zawartość na raz. Nim zdążyłem do niego dojść i zatrzymać się tuż przy moim człowieku, ponownie uzupełnił szklankę płynem z jednej z kilku ciemnozielonych butelek. Znowu ją uniósł, jednak tym razem nie przysunął do swoich ust, lecz skierował w moją stronę.

– Alkohol – powiedział, kiedy niepewnie przyjąłem od niego wodę. – Spróbuj.

Podniosłem muszlę do nosa i od razu odsunąłem, krzywiąc się w reakcji na dziwny zapach płynu.

– Nie woda – zauważyłem.

– Nie, lepsze niż woda – zapewnił mnie, uśmiechając się w dość osobliwy sposób. – Spróbuj – powtórzył.

Nie mogłem mu się już więcej sprzeciwiać. Naśladując ukochanego, przycisnąłem szklaneczkę do warg i przechyliłem, wlewając całą zawartość do ust na raz. Poczułem nieprzyjemne pieczenie w gardle oraz na języku, więc odruchowo rozchyliłem wargi, by szybko pozbyć się cieczy, a ona stróżkami spłynęła wzdłuż mojej brody i zmoczyła białą koszulkę.

– Trujące – odpowiedziałem, nie potrafiąc przestać się krzywić, a pomieszczenie wypełnił śmiech Colina.

– Masz rację – powiedział, zabierając ode mnie naczynie i znowu wypełnił je po brzegi. – Alkohol jest trujący.

– Nie umrzeć? – dopytałem zmartwiony, patrząc, jak ukochany wypija kolejną porcję płynu.

– Nie od takiej ilości – westchnął, opierając się na kanapie. – Chcesz obejrzeć ze mną film?

– Colin nie jest zły?

– Jestem – wyznał. – Ale to niczego nie zmieni. I tak mi nie powiesz, co ukrywasz.

Spuściłem wzrok na podłogę, posłusznie siadając obok mojego człowieka, i spojrzałem na magiczne zwierciadło, na którym zazwyczaj oglądałem seriale. Teraz biegało w nim kilkunastu ludzkich samców, machając jakimiś dziwnymi rzeczami, które trzymali w dłoniach, a inni upadali na ziemię, krwawiąc – zabijali się. Musieli być z wrogich stad.

SIRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz