ღ 26

2K 306 82
                                    

~ Neil ~

Nie byłem pewny, jak długo siedziałem na plaży, czując przeraźliwy ból. Suwałem dłońmi po piasku, wpatrując się tęsknym wzrokiem w morze, którego duże sale rozbijały się o brzeg, tworząc kłęby piany. Moje ciało drżało z zimna, jednak nie chciałem się ruszać, nie chciałem stąd odchodzić, czekając nie wiadomo na co. Żałowałem podjętej decyzji, żałowałem naprawdę wielu rzeczy, żałowałem, że ostatecznie przekreśliłem własne szanse na szczęście. Jednak miałem nadzieję, że tylko ja to robiłem.

Czując się, jakby na tym świecie nie było już miejsca dla mnie, ruszyłem wzdłuż brzegu, krzywiąc się, gdy silny wiatr uderzał w moją poczerwieniałą skórę. W bose stopy wbijały się kamyczki i pojedyncze muszelki, a włosy wpadały do oczu i przyklejały się do wilgotnych policzków. Na horyzoncie majaczył ciemniejszy obiekt, który z każdym krokiem stawał się coraz wyraźniejszy, aż w końcu byłem w stanie rozpoznać w nim ludzką sylwetkę. Moje serce zabiło szybciej, gdy okazała się bardziej znajoma, niż się tego spodziewałem.

– Mogę obok? – zapytałem, a siedzący na piasku Colin podniósł nagle głowę, którą wcześniej zasłaniał rękoma, i nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Jego oczy były dziwnie czerwone, przez co przypominały mi meduzy.

– Neil – wyszeptał, uważnie przyglądając się mojemu ciału, po czym krzyknął: – Neil! Co ci się stało?!

Śpiący przy nim Leon podniósł łepek, a następnie zaczął machać ogonem i podszedł do mnie, przyciskając zimny nos do mojej zdeformowanej płetwy. Skrzywiłem się lekko przez głośny dźwięk i ponownie spojrzałem na moją czerwoną skórę, która zaczęła odpadać płatami, ukazując pod spodem nową, kolorem przypominającą ślimaka.

– Morze nie chciało puścić mnie do rodzina – wyjaśniłem. – Bolało, ale nie zmieniło. Nie zmieniło w syrena mimo woda.

Mój człowiek wstał, sięgając ostrożnie do mojej ręki, by przesunąć palcami po odpadającej skórze.

– Wygląda jak jakieś oparzenie – powiedział.

– Co to „oparzenie"?

– Chodźmy do domu – zdecydował. – Zadzwonię do Victora, zapytam, co...

– Nie Victor – przerwałem mu. – Nie chcę Victor rodzina. Nie chcę człowiek, kiedy nie Colin rodzina. A teraz też nie syrena, już nie mam nigdzie rodzina.

Po moich policzkach spłynęły łzy, zamieniając się w perły i upadając na piasek.

Nie rozumiałem, dlaczego morze mnie odrzuciło. Pozwoliłem otoczyć się zimnym, słonym wodom, licząc, że się przemienię i odpłynę. Chciałem zapomnieć o ludzkim życiu, skoro nie mogłem go wieść u boku ukochanego człowieka, ale stało się coś niespodziewanego. Przeraźliwy ból ogarnął całe moje ciało, skóra piekła i krwawiła, jednak przemiana się nie zaczęła. Silne fale wyrzuciły mnie z powrotem na ląd, jakby samo morze się mnie wyrzekło, tak jak ja wyrzekłem się go tamtego dnia, w którym dostałem nogi.

Teraz nie miałem już niczego. Nie miałem rodziny, domu, celu w życiu.

– Neil – Colin cicho wypowiedział moje imię. – Nie musisz mieszkać z Victorem, możesz zostać ze mną.

– Do czasu aż Melanie wróci do rodzina? – upewniłem się.

– Nie – odpowiedział, kręcąc głową na boki. – Teraz rodzina to Neil, Colin i Leon.

Moje oczy otworzyły się szeroko, jakby próbowały lepiej zobaczyć wydane przez ukochanego dźwięki, ale to przecież nie było możliwe. Tak samo nie było możliwe, żebym w końcu...

SIRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz