ღ 7

1.9K 301 173
                                    

UWAGA: rozdział zawiera sceny mogące wprowadzić w dyskomfort psychiczny z powodu zażenowania. Prosimy o wybaczenie Neilowi jego niezrozumienia działa ludzkiego organizmu i obiecujemy, że z czasem będzie już tylko lepiej.

Poważnie mówię.

~~~

~ Neil ~

Pierwszy raz w życiu obudziłem się i wcale nie chciałem się budzić. Moje ciało leżało na miękkim kopcu z puszystych materiałów, które przyjemnie ogrzewały mnie z każdej strony. Nie wiedziałem, skąd wziął się ten, którym byłem osłonięty od góry, ale ku mojemu zaskoczeniu, wcale mi nie przeszkadzał. W przeciwieństwie do tego czegoś, czym Colin kazał mi owinąć ciało; odnosiłem wrażenie, że znacznie krępuje moje ruchy, a do tego nieprzyjemnie ugniata mackowatą kończynę.

Powieki uniosły się, a nos delikatnie zmarszczył, kiedy promienie wielkiej świetlistej perły wpadły do wnętrza muszli przez jeden z otworów. Mała świetlista perła, zwana przez ludzi „światło głupek", już nie świeciła, przez co poczułem nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej. Usta ponownie otworzyły się szeroko i wbrew mej woli, a do oczu napłynęły łzy. Jedna z nich nawet wypłynęła, spływając wzdłuż policzka, by następnie skapnąć na miękki kopiec jako srebrzysta perła.

Przekręciłem się na grzbiet i wyciągnąłem wszystkie kończyny, rozciągając mięśnie. Zdecydowanie wolałem moje prawdziwe ciało; było piękniejsze, łatwiejsze w użyciu i mniej dziwaczne, jednak nie zamierzałem poddać się tak łatwo. Nie, kiedy Colin przyjął mnie do swojego stada i chciał, bym zapłodnił jego ikrę.

Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że nigdzie nie ma mojego człowieka. Poderwałem się z kopca, czując, jak przerażenie zaczyna krążyć w mojej krwi, a następnie zsunąłem się na ziemię, próbując wstać i podjeść do ukrytego otworu. Już kilka razy widziałem, jak Colin go otwiera, ale nigdy nie robiłem tego sam, dlatego niepewnie sięgnąłem do niego ręką, zaciskając dłoń na zimnym uchwycie.

Wpierw spróbowałem pociągnąć, następnie pchnąć, później znowu zacząłem ciągnąć za niego z całej siły, a kiedy łzy bezradności zebrały się w oczach, oparłem ciężar ciała na uchwycie, który w końcu ustąpił. Drżąc z podekscytowania i nadmiaru skrajnych emocji, w końcu otworzyłem ukryte przejście. Z dumą wyszedłem do innej części muszli, w której został podarowany mi posiłek, a spojrzenie przesuwało się po dziwacznych rzeczach wypełniających dom mojego człowieka.

Colina znalazłem na innym kopcu, gdzie spał okryty puszystym materiałem. Spojrzałem spode łba na leżącego obok niego Leona, ale nie wyrzucałem go, nie chcąc na razie rządzić się w stadzie, do którego dopiero co mnie przyjęto. Usiadłem na ziemi niedaleko tej dwójki i zacząłem obserwować otoczenie, by wypatrzeć ewentualnego zagrożenia, bo właśnie w ten sposób syreny dbały o swoich bliskich.

Sam nie byłem pewny, kiedy moja głowa stała się dziwnie ciężka i opadła na kopiec obok Colina, ponownie pogrążając się we śnie.


~ Colin ~

Maszyna do gotowania ryżu zapiszczała głośno, informując domowników, iż jedzenie jest już gotowe do spożycia. Leżący na kanapie Neil przekręcił się z jednego boku na drugi, pozwalając śpiącemu na poduszce Leonowi rozwalić się jeszcze bardziej obok swojej głowy. Dwuletni Pomeranian obrócił się teraz brzuchem do góry, opierając tylne łapy na jasnych włosach naszego gościa.

Nawet nie chciałem wiedzieć, kiedy wychowany przez wilki chłopak przyszedł do mnie, by spać na podłodze tuż przy kanapie, ale gdy rano zadzwonił budzik, poderwał się z niej, sycząc niczym wściekły kot i rozglądając się z przerażeniem dookoła. Teraz spał jak zabity, zapewne wciąż odsypiając ciężkie przeżycia, na których skutek skończył nagi na plaży.

SIRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz