6. Play and win

1.2K 104 14
                                    

Zawsze myślałam, że Colson Baker był porządnym facetem. Był dobrze wychowany, zachowywał się w miarę dobrze. zazwyczaj był kulturalny. Jedyną jego wadą było to, że co chwilę widywałam go z papierosem, ale przymykałam na to oko, w końcu nikt nie jest idealny. Nie wiem dlaczego wrócił do Cleveland i co tam robił, ale to nie jest ten sam Colson Baker, którego znałam i w pewnym sensie kochałam.

Po rozmowie z Dev czułam się o wiele lepiej. Wygadałam się, dostałam przydatne porady, do których miałam zamiar się zastosować. Często jestem zbyt wybuchowa i później nikt nie ma odwagi się do mnie odezwać. Ale Colson musiał wszystko zjebać, po raz kolejny. Cóż, pretensje powinnam też mieć do siebie. Sama mu uległam. Może gdyby to nie był on, to bym tego nie zrobiła.

O co się bulwersuję? O to, że zostawił mnie, gdy zasnęłam. Nic, nie zostawił nawet pieprzonej kartki, że wychodzi, ale zobaczymy się na wyścigu. Teraz czuję się jak pieprzona dziwka, którą może w rzeczywistości jestem.

Ubrałam na siebie czarną, luźną koszulkę z jakże wymownym napisem "I'm a bitch, but not yours", do tego moje ukochane, potargane dżinsy i standardowo ciężkie buty. Moje włosy były w totalnym nieładzie, którego nie miałam ochoty ogarniać, dlatego związałam je w koński ogon. Nałożyłam na twarz podkład i korektor, gdyż miałam straszne cienie pod oczami. Usta pociągnęłam szminką o wściekle różowym odcieniu. Droga może mi zająć do trzydziestu pięciu minut, a wyścig zaczyna się za czterdzieści. Cholera jasna, mam nadzieję, że zdążę dojechać na czas. Inaczej ciężko będzie mi nadrobić straty bez jednego startu.

Jedyna pozytywna rzecz, która spotkała mnie w ciągu ostatnich trzydziestu godzin to to, że zdążyłam na wyścig. Ustawiłam się na swoim miejscu, tuż obok samochodu Sixxa. Próbowałam zobaczyć, kto siedzi za kierownicą, ale szyby są bardzo ciemne, no i nie ma tutaj żadnych lamp. Dziewczyny ustawiły się z chorągiewkami w kratkę. Przygotowałam się do startu - popuściłam lekko sprzęgło, a prawą nogę trzymałam nad pedałem gazu by ruszyć. Dziewczyny rozłożyły ręce na boki, po czym machnęły nimi. Ruszyłam z piskiem opon, zaraz zmieniając bieg na drugi. Sixx właśnie mnie wyprzedził, dlatego dodałam więcej gazu i wrzuciłam trójkę. Trasa była prosta, w zasadzie żadnych zakrętów, więc można jechać szybko, co uwielbiam. Czerwone Camaro nie było jakoś bardzo daleko. Zmieniłam bieg na czwórkę i dodałam gazu, by go wyprzedzić. Oczywiście udało mi się wyjść na prowadzenie, ale Sixx się nie podda. Cały czas jechał coraz szybciej, by mnie dogonić, ale ja w dalszym ciągu byłam szybsza. Gdy wrzuciłam piąty, a następnie szósty bieg, samochód zaczął mi sunąć po asfalcie. To cudowne uczucie, taka prędkość, a dodatkowo ten pomruk silnika, który jest rajem dla moich uszu. Uwielbiam ten dźwięk, dlatego tak kocham jeździć autem. Spojrzałam w lusterko wsteczne i zauważyłam, że za mną jest dużo samochodów, ale najbliżej mnie były dwa - Camaro Sixxa oraz Mercedes AMG GT Colsona. No proszę, proszę. Prychnęłam pod nosem, po czym dodałam gazu, by zostawić ich daleko w tyle. Oczywiście udało mi się, widziałam tylko jak wyprzedzają się nawzajem. Nie mieli ze mną szans, mimo tego, że wcale nie miałam najszybszego samochodu. Za jakiś kilometr będzie meta, którą przekroczę pierwsza. Jechałam z taką prędkością, że nie było możliwości, by ze mną wygrać. W końcu królowa jest tylko jedna. Uśmiechnęłam się triumfalnie, gdy zobaczyłam linię mety. Dodałam gazu, a następnie wrzuciłam bieg jałowy. Wygrałam, to było oczywiste. Zaczęłam hamować i zjechałam na pobocze, by nie powodować zagrożenia. Wysiadłam z samochodu i oparłam się o jego tył. Chwilę później na metę dojechał Sixx, który nie zatrzymał się, lecz pojechał dalej. Zaraz za nim był Baker, który stanął swoim Mercedesem zaraz za moim samochodem. Blondyn wysiadł i skierował się w moją stronę. Kolejne samochody zaczęły przekraczać linię mety, ale mnie to przestało obchodzić. Byłam pierwsza i miałam kilkadziesiąt sekund przewagi nad Sixx'em. To było dla mnie w tym momencie najważniejsze. Colson zatrzymał się kilka kroków przede mną i spojrzał na napis na mojej koszulce, po czym stanął tuż przede mną. Zdecydowanie za blisko. Okej, kilka godzin temu mi to nie przeszkadzało, ale... nie myślałam wtedy trzeźwo. Spojrzałam na niego wymownie, a on uniósł brwi.

- No co? - zapytał.

- To, że nie podoba mi się to, co zrobiłeś kilka godzin temu.

- To, że w końcu ktoś cię zerżnął?

- To też. Wiesz, czuję się jak dziwka. Wykorzystałeś mnie, a później poszedłeś bez słowa.

- Oh, lubiłaś gdy Radke cię tak traktował - prychnął.

- Możesz przestać? Mój związek z Ronnie'm to co innego. Mam wrażenie, że jesteś zazdrosny o to, że on mnie miał, a ty nie.

- Kilka godzin to się zmieniło. Mówię to w razie gdybyś zapomniała jak dobrze ci ze mną było - powiedział i stanął jeszcze bliżej, niemalże przyciskając mnie do samochodu. Przeszedł mnie dreszcz z niewiadomego powodu.

- Colson - szepnęłam. Miałam dość tej całej farsy, którą odprawiamy. Kilkadziesiąt godzin temu byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a teraz znowu się kłócimy - Mam tego dość, rozumiesz? Ty masz do mnie pretensje o Ronnie'go, ja o to, że pieprzysz kogo popadnie, w tym mnie. Możemy to skończyć? Mój związek z Radke istniał, czy tego chcesz czy nie, to się nie zmieni. Mam swoje życie, ty masz swoje, obydwoje mamy rozum. Chyba wiemy, co jest dla nas dobre. Dlatego przestańmy się kłócić o nie wiadomo co, okej? - powiedziałam pewnym siebie tonem. Dalej będzie mnie irytować to, co zrobił, ale nie chcę się kłócić. To prowadzi donikąd.

- Okej - rzekł po dłuższej chwili. Uśmiechnęłam się lekko - Co nie zmienia faktu, że muszę z tobą porozmawiać.

- Możemy to odłożyć na jakąś normalną godzinę? - zapytałam. Pewnie jest koło trzeciej, a ja jestem zmęczona i marzę o moim łóżku.

- No dobra, możemy. Ale mogłabyś jechać od razu do mnie?

- Ale po co?

- Jeju, Max, kiedyś przyjeżdżałaś do mnie na noc bez powodu. Chcesz, by było jak dawniej, czy nie?

- No chcę, głupie pytanie - powiedziałam - W takim razie jedźmy - zarządziłam, a Colson pocałował mnie w policzek. Odsunął się ode mnie i skierował się do swojego samochodu,a ja zajęłam miejsce za kierownicą mojego Audi TT.

_______
Napisałam ten rozdział wczoraj w niecałą godzinę, byłam w szoku gdy się okazało, że jest już ponad 1000 słów, a ja nie napisałam połowy tego, co chciałam w nim zawrzeć xD Później miałam zawał, bo pokazało mi się tylko 1/4 z tego, co napisałam i myślałam, że jestem w dupie. Wattpad mnie nie lubi. 
Do następnego <3

Invincible × Biersack ✓Where stories live. Discover now