11. Relationships

1.1K 88 14
                                    

Obudziłam się pierwsza, dlatego stwierdziłam, że zrobię śniadanie. Chociaż tak mogę się odwzięczyć brunetowi. Cicho opuściłam pokój, by go nie obudzić i skierowałam się do kuchni. Przetarłam oczy i związałam włosy gumką, którą praktycznie zawsze noszę na nadgarstku. Zatrzymałam się przed lodówką i otworzyłam drzwiczki. Wyjęłam z niej karton soku pomarańczowego, oraz dżem. Przeszukałam wszystkie szafki i wyjęłam chleb tostowy oraz masło orzechowe. Nie przygotuję nic wykwintnego, gdyż gdzie jestem ja, tam powstaje jeden wielki bajzel. Jestem typową bałaganiarą, co jest dosyć dziwne, gdyż Pete jest totalnym pedantem. Dlatego zawsze jedna część domu wygląda jak po przejściu huraganu, a druga jest idealnie uporządkowana. Włożyłam pierwszą porcję chleba do tostera. Może i tosty z masłem orzechowym i dżemem są oklepane, ale za to pyszne. Wyjęłam duży talerz i przełożyłam na niego gotowe tosty. Włożyłam drugą porcję do tostera. Tyle powinno nam wystarczyć. Nałożyłam resztę kromek na talerz i chciałam przenieść je na stół, ale prawie wpadłam na Drew.

- Cześć - powiedział i uśmiechnął się. Wyglądał uroczo, gdy był taki zaspany.

- Cześć. Przygotowałam śniadanie - poinformowałam go - nic wielkiego, ale zawsze coś.

- Jesteś cudowna - mruknął. Mimowolnie się uśmiechnęłam i powędrowałam z pełnym talerzem do stołu. Postawiłam go i wróciłam po dżem i masło orzechowe. Brunet wyjął z szafki dwie szklanki i ruszył w stronę stolika. Ja zabrałam jeszcze dwa noże z szuflady i po chwili usiadłam naprzeciw bruneta. Śniadanie zjedliśmy w milczeniu. Miałam zamiar powiadomić chłopaka, że wychodzę, ale zadzwonił dzwonek do drzwi - Kogo to diabli niosą tak wcześnie? - rzucił i ruszył w stronę drzwi. Chwilę później usłyszałam znajomy, męski głos. Niebawem w pokoju pojawił się sam Ronnie Radke. Prawie wyplułam sok, który właśnie piłam. Brunet spojrzał na mnie, później na Drew, a następnie ponownie na mnie.

- Nie - powiedziałam twardo.

- Okej - Ronnie uniósł dłonie do góry w geście obronnym. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i skierowałam się do sypialni Biersack'a. Nie będę im przeszkadzać. Ubrałam wszystko, oprócz koszulki. Zostałam w tej należącej do bruneta. Wcisnęłam iPhone'a do kieszeni dżinsów i przeszłam do ogrodu, gdyż stamtąd dochodziły do mnie głosy mężczyzn.

- Wracam do siebie. Koszulkę oddam ci przy najbliższej okazji, okej? - powiedziałam.

- Odprowadzę cię do drzwi.

- Daj spokój, przecież trafię. Poza tym masz gościa - skinęłam głową na Ronnie'go. Drew pozostał nieugięty. - Cześć, Radke - mruknęłam.

- Do zobaczenia, Starr - rzucił. Skierowałam się w stronę drzwi razem z Biersackiem. Wyszłam już na werandę i zauważyłam, że na zewnątrz zrobiło się bardzo ciepło.

- To ten - urwał, po czym podrapał się po głowie - będziemy w kontakcie.

- Tak - rzekłam i uśmiechnęłam się lekko - dzięki za noc, jakkolwiek to brzmi - zaśmiałam się - do zobaczenia.

- Nie ma za co, Max. Do zobaczenia - brunet również się uśmiechnął. Przeszłam przez chodnik i wsiałam do samochodu. Radke utrudnił mi wyjazd, gdyż zaparkował swoje Camaro prawie na moim tylnym zderzaku. Niech go szlag trafi. Po dłuższej chwili w końcu udało mi się włączyć do ruchu, nie uszkadzając przy tym żadnego samochodu.

Weszłam do mojego domu i zamknęłam za sobą drzwi. Prawie dostałam zawału, gdy zauważyłam, że na schodach siedzi Colson. Zaklęłam w myślach, jeszcze jego mi tutaj brakowało. Wyczuwam kolejną kłótnię.

- Gdzie byłaś całą noc? - zapytał spokojnym tonem. Jeszcze spokojnym.

- W Inglewood na wyścigu - mruknęłam.

- Hm, a czy trzeba było objechać całe Inglewood dziesięć razy, że tyle ci to zajęło?

- Piszesz moją biografię, czy co? - zapytałam poirytowana. Działał mi na nerwy. Cholera, nawet Pete nie musi wszystkiego wiedzieć, a jest moim bratem, matką i ojcem jednocześnie.

- Pytam, gdzie byłaś całą noc - powtórzył.

- U znajomego - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Wiem, że będzie zazdrosny o nic, albo posądzi mnie o dziki seks w kuchni, albo o coś totalnie abstrakcyjnego jak seks w pralce. Chwila, dlaczego ja pomyślałam o czymś takim? Miałam ochotę się roześmiać z własnej głupoty, ale przypomniałam sobie, że wściekły Kells zajmuje miejsce na moich schodach.

- U Radke?

- Nie, nie byłam u Ronnie'go. Byłam u Drew, bo wygraliśmy razem wyścig, to jego pierwszy w Kalifornii. Zaprosił mnie do siebie, piliśmy wino, więc nie miałam jak wrócić do domu - warknęłam. Może przynajmniej się odczepi.

- Mogłaś zadzwonić, przyjechałbym po ciebie.

- Po co?

- Rozumiem - powiedział, po czym wstał. Przewróciłam oczami, wiedziałam, o co mu chodzi. Moja przewaga nad nim właśnie się skończyła, gdyż był wyższy o jakieś dobre trzydzieści centymetrów. Spojrzałam na niego wymownie.

- Wyglądam na kogoś, kto się pieprzył całą noc? - rzuciłam.

- Zależy. Mógł być beznadziejny. - powiedział rozbawiony. Miałam ochotę mu przywalić. Najpierw robi mi wyrzuty o zwykłe spotkanie ze znajomym, a teraz się śmieje.

- Jak ty? - wyszczerzyłam się. Trafiłam w czuły punkt. Jeden zero dla mnie, Kells. Zamrugałam dwa razy oczami, a następnie poczułam za sobą ścianę. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że twarz blondyna znajduje się niebezpiecznie blisko mojej. Chyba sobie kpi. Może i jestem prawie przygwożdżona do ściany, ale ja coś wymyślę.

- Przeproś - mruknął - spokojnie, mam czas. Mogę tak stać do jutra.

- Jesteś okropny, Baker - powiedziałam - przepraszam, zapomniałam już, jak to było.

- Mówisz? - zapytał, po czym wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek, ale wszystko było pod moją kontrolą. Colson podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Ruszył po schodach na górę i skręcił do mojego pokoju, gdzie rzucił mnie na łóżko - Żartowałam - powiedziałam. Nie chcę dawać mu żadnych nadziei na to, że coś z tego będzie. Wątpię, by ten związek miał jakiś sens. Znowu byłoby coś w stylu mojej relacji z Radke. Zawsze można spróbować, co nie? - Wiesz, tak sobie myślałam... - zaczęłam. Blondyn usiadł obok mnie i słuchał mnie uważnie - Możemy spróbować, wiesz... Nie chodzi mi o typowy związek. Coś w stylu otwartego związku ci odpowiada? - zapytałam. Sama nie wiem, czy dobrze robię. Colson jest strasznym zazdrośnikiem, więc może być ciężko. Ale otwarty związek będzie najlepszym rozwiązaniem, a przynajmniej tak mi się wydaje.

- Możemy spróbować - stwierdził po chwili zastanowienia. 


__________________

Jejciu, ja już tak bardzo chcę, żeby Max się dowiedziała, kto jest Sixx'em :< niestety, trochę się jeszcze pomęczy ;d 

Dedykacja dla maleficentxx - jest Colson, jest zazdrosny <3

Evilision - jest pralka :D 

Do następnego <3

Invincible × Biersack ✓Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu