2. The Race

1.9K 121 21
                                    

Już nie mogłam się doczekać mojego kolejnego zwycięstwa w Pucharze Kalifornii. Stałam przed lustrem, miałam na sobie czarne, potargane rurki z wysokim stanem, czarny bralet i skórzaną ramoneskę, z ćwiekami na kołnierzu. Na stopy włożyłam buty za kostkę z grubą podeszwą i obcasem, ich cholewki również były ponabijane srebrnymi ćwiekami. Czarne włosy zostawiłam rozpuszczone. Usta pociągnęłam moją ulubioną, czerwoną szminką i byłam gotowa do wyjścia. Wyścig zaczyna się dopiero za półtorej godziny, ale za jakieś czterdzieści minut będzie wielkie otwarcie Pucharu Kalifornii, dlatego musiałam się zbierać. Na miejsce powinnam dojechać za jakieś dwadzieścia minut, z racji tego, że było już po pierwszej nad ranem. Mieszkałam przy Roxbury Drive w Beverly Hills razem z bratem, który dalej był starym kawalerem, bo stworzył potwora, czyli mnie. A raczej dlatego, że czekał na kobietę idealną, której nie znajdzie, bo taka nie istniała. Do kieszeni kurtki włożyłam mojego iPhone'a i zeszłam po schodach na dół. Przypomniałam sobie, że kluczyki do mojego Audi są w salonie, dlatego skręciłam lewo. Odnalazłam przedmiot i wyszłam z domu. Przeszłam przez chodnik i wsiadłam do mojego samochodu. Miałam nadzieję, że dobrze się dzisiaj spiszemy. 

Na miejsce dojechałam po dwudziestu minutach, czyli tak, jak przewidziałam. Zauważyłam ludzi ode mnie z klubu, dlatego zatrzymałam samochód obok czerwonego Mercedesa AMG GT. Wysiadłam i zauważyłam, że to samochód mojego przyjaciela. Kupił go chwilę przed swoim wyjazdem. Spojrzałam na grupę Devils'ów i zauważyłam wśród nich Colsona, dlatego przyspieszyłam. Mój przyjaciel odwrócił się w moją stronę, przez co mnie zauważył. Uśmiechnęłam się szeroko i można powiedzieć, że na niego wskoczyłam.

- Kells! - krzyknęłam mu do ucha. - Co ty tutaj robisz? - zapytałam. Blondyn na jakiś czas wrócił do swojego miasta rodzinnego, Cleveland. Nie było go w L.A jakieś pół roku, dlatego byłam zaskoczona jego obecnością. Nawet mi nie powiedział, że wraca.

- Max, maluszku! - zaśmiał się. W porównaniu z nim faktycznie byłam niska, Colson ma ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu. - Wróciłem do Kalifornii, przecież nie odpuszczę Pucharu Kalifornii i kolejnego zwycięstwa Devilish Riders Club - uśmiechnął się i postawił mnie na asfalcie. Miał na sobie szare, oczywiście poprzecierane i potargane dżinsy, białą koszulkę z dekoltem w serek i czarne Conversy. Objął mnie mocno w pasie, gdyż na horyzoncie pojawili się Rebelsi. Standardowo muszą zrobić show, dlatego podjechali całą grupą. 

- Wygramy dzisiaj - uśmiechnęłam się do Colsona. Puchar Kalifornii rozgrywa się indywidualnie i drużynowo. Oczywiście bylo więcej ekip, które chcą wygrać, ale wszystko rozgrywało się między nami, a Rebelsami. Po mojej prawej stronie znalazła się Dev.

- Cześć Kells - przybiła piątkę z blondynem - No cóż, jakoś nie widzę tej tajnej broni Ronnie'go - rzuciła. Fakt, przyjechał swoim czerwonym Chevroletem Camaro V. Chyba, że pokombinował u mechanika i przeprogramował komputer na więcej koni mechanicznych. 

- Wszystko wyjdzie w praniu - uśmiechnęłam się. Coraz więcej osób zbierało się na skrzyżowaniu Hollywood Blvd i Highland Ave. Wyścigi stawały się coraz bardziej popularne. Jak to było możliwe, że LAPD nas nie ścigało? Sponsorzy i organizatorzy mieli z nimi umowę. Raz za czas kogoś gonili, oczywiście było to z góry ustalone. Oficjalnie wyścigi były nielegalne.
Ciekawe, czy Patrick i Pete przyjadą na czas. W tym roku to oni otwierali zawody. 

- Ładne Audi sobie sprawiłaś - stwierdził Colson. 

 - Dzięki - uśmiechnęłam się. - Z4 dalej mam, ale preferuję go do zwykłej jazdy. Jest już trochę zmęczone.

- Nie dziwię się, nieźle go zjechałaś.

- Wiem, ale dzięki temu wygrałam wszystko - stwierdziłam. Usłyszałam znajomy ryk silnika i spojrzałam w stronę, z którego nadchodził dźwięk. Był to mój brat i Pat, dlatego uśmiechnęłam się. 

Invincible × Biersack ✓Where stories live. Discover now