Can you feel my pain? [Frostiron]

2.7K 78 5
                                    

Tony całym swoim sercem kochał swój warsztat i wynalazki... lecz jeszcze mocniej kochał pewnego nordyckiego Boga o imieniu Loki. Ten niezwykły mężczyzna z jakieś cholernie dziwnej krainy kompletnie namącił w życiu Miliardera i ze wzajemnością. Nie potrafili nazwać swojej relacji oraz tego, co się między nimi wytworzyło. Obydwoje budzili w sobie zainteresowanie łączące się z ciekawością. Loki patrzył na to w formie rozrywki, lecz chwilowa zabawa szybko uległa czemuś poważniejszemu. A Stark? Stark był zagadką, dopuścił do siebie księcia Asgardu, sam nawet nie wiedząc po co... Jego instynkt samozachowawczy musiał zostać wytarty z jego umysłu przez cały alkohol, jaki w ciągu życia w siebie wlał. Tak przynajmniej każdy wokół myślał, lecz prawa była taka... że Anthony lubił ryzyko, lubił namieszać i obserwować, co się wydarzy. Nakręcało go to, dlatego oddał kawałek siebie w relacji z Bożkiem. 

Z początku zaczęło się niewinnie, lekki filtr wymieszany ze wzajemnym dogryzaniem sobie. Reszta przyjaciół Tony'ego nie była do końca zadowolona z takiego obrotu spraw, nawet mimo upływu czasu, każdy z nich dobrze pamiętał co wydarzyło się w Nowym Jorku i żadne z nich z pewnością tego nie zapomni. Odkąd Loki spędzał swoje życie na ziemi w ukryciu przed Odynem oraz swoim bratem, lubił wpadać nieproszony do wierzy, jak to nazywał "przebierańców" i od czasu do czasu uprzykrzać im życie. 

Po kilku miesiącach ich relacja przeszła na zupełnie inny poziom, czuli coraz mocniejsze wzajemne pociąganie. Tony był znany ze swoich dziewczyn na jedną noc, nie przeszkadzało mu, a nawet podobał się, romans z samym Bogiem, a Lokiemu podobało się igranie z Midgarczykiem. Reszta Avengers nawet już nie zwracała uwagi na tę dwójkę, Laufeyson zdawał się nikomu nie zagrażać i był aż nazbyt grzeczny, co uśpiło czujność grupy mścicieli. Jeśli chodzi o Thora, sprawa wyglądała inaczej. Gromowładny był wściekły na brata, który ukrywał się tuż pod jego nosem. Oczywiście, nie gniewał się długo, będąc szczęśliwy, że w końcu dane mu było zobaczyć Lokiego. Bez wzajemności, oczywiście. 

Dziś mijał im kolejny wieczór, nieodmiennie spędzany w jednym z znajdujących się w wieży. Tony siedział pochylony nad prototypem nowych strzał dla Clinta, który w końcu doczekał się ulepszenia swojej broni. Jego towarzysz za to siedział nieopodal, rozłożony z gracją na czerwonej kanapie. Przewijał zieloną wiązanką magii między swoimi szczupłymi palcami, co i róż spoglądając przenikliwym wzrokiem w kierunku wynalazcy. Stark przywyknął do spojrzenia, jakim Laufeyson lubił go obdarowywać. 

— Wiem, że jestem niczym bóg seksu, nie musisz mi tego udowadniać swoim wzrokiem — rzucił Tony, nie odrywając się przy tym od pracy. Czarnowłosy prychnął na jego słowa z rozbawieniem i podniósł się z gracją z wypoczynku. 

— Nie schlebiaj sobie, Anthony — szepnął, gdy stanął za mężczyzną i pochylił się obok jego ucha. Miliarder poczuł dreszcz przechodzący mu wzdłuż kręgosłupa i mimowolnie uśmiechnął się półgębkiem. 

— Nie możesz zaprzeczyć, Jelonku — odparł, grzebiąc szczypcami w metalowych częściach. Dalej nawet nie patrzył na Boga. 

— Już dawno powinienem dokonać na tobie jakiejś egzekucji za te wszystkie przedrzeźniające nazwy jakie kierujesz w moją stronę — rzekł, krążąc po pomieszczeniu.

— Daj spokój, kochasz, gdy tak na ciebie mówię — Tony odkręcił się na chwilę w jego stronę i mrugnął do niego, uśmiechając się rozbrajająco. — Mógłbym wymienić też więcej rzeczy we mnie, na których punkcie szalejesz — wzruszył ramionami, sięgając po narzędzia z wózka niedaleko. 

— Ah tak? — zatrzymał się w miejscu, ponownie patrząc na bruneta, a dokładniej na jego plecy odziane w koszulkę na ramiączka umazaną jakimś czarnym smarem. Dokładnie obserwował, jak z każdym ruchem rąk pracują jego mięśnie, tworząc dość pociągający widok, któremu nie był w stanie się oprzeć. — Niby jakież to? Nie mogę sobie nic przypomnieć — rzucił prowokująco. 

Just not enough || Marvel One shots  ✔Where stories live. Discover now