Be Happy [Stony]

763 33 3
                                    

Woo, w końcu doczekaliście się one shota z Stony'm
________________________________


To był jeden z tych dni, których wynalazca nienawidził z całego swojego serca. Ogólnie, Tony posiadał niechęć prawie do każdego święta, głównie przez wspomnienia z dzieciństwa, lecz wrogość do sylwestra dominowała nad całą resztą. I choć Steve i cała reszta zawsze co roku próbowali zrozumieć jego zachowanie, tak nigdy się to nie udawało. Stark nie lubił się zwierzać, ogólnie nie lubił, gdy ktoś wiedział o jego problemach. Przeszłość nauczyła go, że to tworzy człowieka słabym, a Rogers, odkąd był z nim w związku próbował mu wytłumaczyć, że to nic złego. Często marnie w skutkach, lecz nie poddawał się.

Teraz również nie miał zamiaru tego robić. Nie mógł znieść, że wtedy, kiedy wszyscy powinni być razem i świętować, Tony jak zwykle schował się gdzieś w głębiach wieży udając, że nie istnieje. Steve dobrze znał te zagrywki i równie dobrze zdążył już poznać miejsca, w których mógłby znajdować się Stark. 

Przechadzając się po piętrach ogromnego budynku, szukał przemądrzałego bruneta. Kapitan ubrany był w obcisłą koszulę koloru bordowego i równie przylegające do ciała spodnie. Zwykle nie przychodziło mu się tak stroić, lecz tego wieczoru chciał przyjąć jakąś taktykę, aby w końcu nakłonić Tony'ego do spędzenia czasu z resztą osób. A jak wiadomo, nie należało to do najłatwiejszych zadań, nawet dla niego. Rogers się nie poddawał, pomimo tego, że już któryś raz z rzędu jedyne co odkrywał w pomieszczeniach, to brak ukochanego. Po pewnym czasie wpadł na pomysł, który pozostawał jedyną z możliwych opcji. Jeśli tam go nie znajdzie, to za pewne nie było go w wieży. 

Steve przeszedł przez minimalistycznie ozdobione korytarze, wprost do drzwi z napisem "Dyrektor Generalny Antony Stark" w które bez zastanowienia zapukał, od razu łapiąc za klamkę. Ku jego zdziwieniu i nadziei, ta ustąpiła pod jego naciskiem. 

— Tony? — spytał, wchodząc do pomieszczenia. Jego oczom ukazał się brunet siedzący za masywnym biurkiem, mając dookoła siebie całe mnóstwo papierów. — Tutaj jesteś — Rogers uśmiechnął się ciepło, kiedy to wynalazca podniósł na niego spojrzenie. 

— Steve? — zdziwił się lekko. — Coś nie tak? Dlaczego nie jesteś na imprezie? — zapytał obserwując, jak ten wchodzi głębiej do środka. Poniekąd wiedział z jakim interesem się tu znajduje, ale odpychał od siebie te myśli. 

— O to samo mógłbym zapytać ciebie — odparł lekko, podchodząc za jego plecy i kładąc swoje dłonie na jego ramiona. Zaczął je delikatnie masować i uciskać, co poskutkowało westchnięciem ze strony drugiego mężczyzny. — Czy ty naprawdę teraz pracujesz? — spytał, widząc, że wcześniejsze kartki, to stosy dokumentów dotyczących firmy. 

— Miałem niedokończoną papierkową robotę — mruknął z zamkniętymi oczami, rozkoszując się masażem spod rąk Rogersa. 

— W takim razie wypełnisz ją kiedy indziej, wracamy wspólnie do reszty — szepnął mu do ucha. — Niedługo zacznie się odliczanie, nie możesz tego przegapić — mówił delikatnym tonem. 

— Oh, to tylko kolejny obrót ziemi wokół słońca, też mi coś — prychnął. — Wiesz, że nie cierpię takich imprez. Zostanę tutaj i skończę to, czym się zajmowałem, a ty wróć do nich — rzekł stanowczo, co nie spodobało się blondynowi. 

— Nie ma takiej opcji — odparł z uśmiechem, po czym pocałował go w głowę. — Idziemy tam razem — pocałował go w policzek. — Aby miło spędzić czas — ucałował jego szyję widząc, jak Tony bierze głębszy oddech. 

— Steve... — jęknął, czując jak jego silna wola słabnie. 

— Tony — wypowiedział jego imię, a jego kąciki ust powędrowały ku górze. Stark patrzył się na niego maślanymi oczami, które wyraźnie prosiły, aby odpuścił. Steve jednak pozostawał nieugięty. Byli zaledwie kilka centymetrów od siebie, tak, że Brunet mógł poczuć jego oddech na swoim policzku. Mimowolnie spojrzał na jego usta, które wyglądały zdecydowanie za rozkosznie. Już nie mówiąc nic o jego ubiorze, który przyciągał jego wzrok odkąd się tu pojawił. 

Just not enough || Marvel One shots  ✔حيث تعيش القصص. اكتشف الآن