Take care of me [Stucky]

1.1K 53 34
                                    

Obaj mężczyźni leżeli na rozłożonej kanapie w małym mieszkaniu Stevena, między nimi znajdowała się duża miska z wystygniętym popcornem, która w połowie została opróżniona. Odkąd tylko Steve wrócił do domu, oddali się przyjemności, jakie sprawiało im oglądanie starych filmów z lat ich dzieciństwa. Wszystko zaczęło się od rozmowy na temat ich wspomnień, kiedy to Bucky'emu przypomniały się ich wspólne maratony spędzone przed telewizorem o kształcie pudła z czarnobiałym obrazem. Obydwoje kochali ten rodzaj rozrywki, gdzie mogli odciążyć umysł od wojny i obowiązków w tamtych czasach. 

Teraz nie było inaczej, James wciąż miał na karku przeszłość, która nieustanie na nim ciążyła. A Rogers? Po wszystkich misjach jakie zleciła mu Tarcza, również zapragnął chwili westchnienia. Takim sposobem, już kilka godzin przeleżeli i przegadali, podczas gdy na zegarze było już grubo po pierwszej w nocy. Steve starał się skupić na ekranie, gdzie włączyli "Suspicion" i jednocześnie próbował opędzić od siebie zmęczenie. 

Blondyn spojrzał na swoje prawo, wbijając senny wzrok w przyjaciela, zastanawiając się czy nie odpuścić i nie zakończyć ich maratonu. Jakby nie patrzeć, kompletnie padał z nóg. Tego dnia zaliczył kilku godzinne spotkanie z Avengers i Fury'm, który tego dnia miał chyba wyjątkowo zły humor. Kiedy skupił się na Bucky'm zauważył, że ten zaczynał już powoli przysypiać. 

— Chyba pójdę się już położyć. Tobie też bym radził, Buck, jest późno — rzekł, poklepując przyjaciela po ramieniu. Brunet od razu się rozbudził i uśmiechnął półgębkiem do przyjaciela. 

— Muszę przyznać ci rację — ziewnął głośno, zatykając swoje usta dłonią. Steve zaśmiał się pod nosem na ten widok. 

James wstał z kanapy i rozciągnął swoje kończyny, zapalając przy okazji światło, które wcześniej pozostawało wyłączone. Rogers poszedł w jego ślady i również podniósł się z wygodnego wypoczynku. Złapał za pilota i wyłączył telewizor, pocierając przy tym swoją zmęczoną twarz. 

— Przyniosę ci pościel z sypialni — oświadczył, idąc do swojego pokoju. 

W tym samym czasie Bucky obserwował, jak jego przyjaciel znika za drzwiami pomieszczenia. Nie mógł się nie oprzeć i nie spojrzeć na pośladki przyjaciela, które odziane w domowy dres wyglądały nadzwyczaj okazale. Przeklął w myślach, odpędzając od siebie tą idiotyczną myśl. Kim on jest, aby tak na niego patrzeć? Brunet w ciągu kilku sekund znalazł się w łazience i szczelnie zamknął za sobą drzwi. 

Gdy spojrzał w swoje odbicie dostrzegł niezdrowe rumieńce, które obficie pokryły jego policzki. Czuł się mocno zawstydzony swoimi myślami i zachowaniem. Czuł się wręcz jak jakiś szczeniak, który podkochuje się w najładniejszej dziewczynie w szkole... Tyle, że to nie była jakaś dziewczyna, tylko jego przystojny, troskliwy przyjaciel bez którego nie wyobraża sobie swojej przyszłości. Nie umiał opisać, ile Steve wniósł szczęścia do jego życia. Nawet po tylu latach dalej mu zależało... i mimo, że go wtedy nie pamiętał, on i tak go uratował... 

Bucky nie był w stanie powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na jego ustach. Był tak niesamowicie szczęśliwy i jednocześnie znowu cierpiał... Patrzył na usta Steve'a i nie mógł ich pocałować... Nie mógł przeczesać jego włosów swoją ręką, chwycić go za dłoń, szeptać, jak bardzo go kocha i ukazywać mu tego na każdym możliwym kroku...

Nie mógł. 

I to sprawiło, że uśmiech który się pojawił znikł w ciągu następnej sekundy. Brunet westchnął donośnie i odkręcił wodę, ochlapując sobie nią całą twarz, aby pozbawić się zawstydzających rumieńców. Musiał wziąć się w garść, nie mógł poddawać się tym rozmyślaniom. Nie mógł robić tego Stevenowi, nie jemu. 

Just not enough || Marvel One shots  ✔Where stories live. Discover now