❧Rozdział XXXIII-Herbatka UwU❧

766 46 36
                                    

-Triss?- słyszałam nad sobą czyjeś szepty, na co tylko machnęłam ręką do góry, mając nadzieję, że się ode mnie odczepi.

-Wstawaj- tym razem, ktoś potrząsnął mnie za ramię, na co odepchnęłam jego dłoń.

-Czego chcesz Nojracht?- mruknęłam zaspana.

-Daj spokój. Nie obudzimy jej w ten sposób- usłyszałam za sobą głos Nexe. Widocznie już wrócili do bazy.

-Ja mam jeden sprawdzony sposób- stwierdził Jawor- podajcie kubek z wodą.

-Nie!- zupełnie jakbym nagle się ocknęła. Wstałam szybko od stołu i odruchowo wyciągnęłam przed siebie rękę. Zdziwiło mnie trochę miejsce w jakim się obudziłam i dopiero po chwili sobie przypomniałam wczorajszy wieczór. Widocznie zasnęłam przy stoliku pisząc coś w notatniku. Usiadłam z powrotem na krześle- która godzina?- zapytałam ziewając, chowając do kieszeni piłeczki i zamykając dziennik.

-Jest dość późno- odparł Nexe- ale niestety nie wiemy dokładnie, która godzina.   

-Emm.. ok, a gdzie reszta?- zapytałam spod przymrużonych oczu. Z tego co widziałam w pomieszczeniu byli tylko Jawor, Nexe i Nojracht, ale jest ciemno, a oczy mi się same kleją, więc możliwe, że mój wzrok aktualnie zawadza.

-Zostali jeszcze u niebieskich. Grają w siedem sekund challenge- zaśmiał się Jawor, na co również cicho zachichotałam pod nosem. Czyli jednak z moim wzrokiem wszystko w porządku. Pamiętam jak grałam w tę grę w podstawówce na przerwach. Ach te wspomnienia. Chociaż naparstka prawdziwego dzieciństwa. 

-To ja może pójdę się położyć, ale tym razem do łóżka- delikatnie się uśmiechnęłam, podniosłam  z krzesła i podeszłam do drzwi.

-Hej! Zostawiłaś coś- odwróciłam się w kierunku Jawora, który rzucił mi dziennik. Oczywiście moja niezdarna osobistość musiała mieć dziurawe ręce i nawet go nie złapałam. Odetchnęłam zirytowana, po czym kucnęłam i go podniosłam. 

-Dzięki, dobranoc!- krzyknęłam w przejściu, by następnie ruszyć do sypialni. 

Gdy tylko weszłam do pomieszczenia, dosłownie rzuciłam się na łóżko, wtuliłam w miękki materiał i zasnęłam nawet nie przykrywając się kołdrą, ani nie zdejmując butów.

Time skip

W powietrzu unosił się zapach herbaty i ciche stukanie łyżki o ścianki kubka. Stałam przy szafkach, opierając się łokciami o blat. Wzrok miałam wpatrzony w wirującą ciecz, zupełnie tak jakby mnie sobą hipnotyzowała. 

Wszyscy jeszcze smacznie spali w swoich łóżkach. Może dlatego, że ja poszłam spać najwcześniej spośród całej naszej siódemki. Nie wiem kiedy imprezująca trójca święta wróciła od drużyny niebieskiej, ale sądząc po tym jak głośno chrapali to pewnie strasznie późno. Uśmiechnęłam się pod nosem, na wspomnienie widoku jaki zastałam rano. Bremowi się nawet nie chciało iść do sypialni, tylko od razu położył się na kanapie w salonie. No, on przynajmniej położył się w jakimś przyzwoitym miejscu. Nie to co Paczol i Sitrox, których dzisiaj rano znalazłam w łazience. Jeden siedział bokiem  w wannie, a drugi w prysznicu, przez co musiałam iść załatwić swoje poranne sprawy gdzieś w las. Wolałam nie ryzykować tym, że się obudzą, ani tym bardziej ich budzić.

Usiadłam przy stoliku i otworzyłam dziennik, którego wczoraj o mało nie zapomniałam z kuchni. przewertowałam pięć kartek, które na razie udało mi się zapisać. Dwie ostatnie przypominało bardziej pamiętnik, gdyż opowiadało o moim spotkaniu z tą całą tajemniczą postacią. 

Jedyne co na razie udało mi się ustalić to to, że pewnie to właśnie ona stoi za podrzucaniem mi piłeczek, a raczej oznaczaniem ich dziwnymi literami oraz cyframi, których za nic nie umiem zrozumieć. Na razie raczej nic z nimi nie zrobię, a może będzie ich więcej? Nie mam zielonego pojęcia. Mam nadzieję, że to wszystko w miarę szybko się wyjaśni. 

Usłyszałam czyjeś kroki, więc szybko przewróciłam kartkę na pustą stronę i zaczęłam udawać, że coś rysuję. Pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy to kubek, który stał przede mną.

-Hej, Triss. Wcześnie wstałaś- usłyszałam za sobą głos Brema, który po chwili stanął przy jednej z szafek. Zapewne miał w planie zrobić sobie coś do jedzenia, albo do picia. 

-Wnioskuję, że ty również, skoro wczoraj wróciłeś tak późno- odparłam z delikatnym uśmiechem na twarzy. Zamknęłam dziennik i podeszłam do chłopaka. Zaśmiał się krótko.

-Nie jestem wymagającym człowiekiem jeśli chodzi o długość spania. Mi wystarczy sześć, a czasem nawet i pięć- odpowiedział wyciągając kubek. Czyli jednak robi sobie coś do picia.

-A tak w ogóle to jak się wczoraj bawiliście?- zapytałam, po chwili popijając herbatkę. 

-Było... całkiem spoko- wzruszył obojętnie ramionami, a zabrzmiało to zupełnie tak jakby nie chciał mi o czymś powiedzieć. Ale nie wiem, może po prostu mi się tak wydaje.

-Emmm... ok- odparłam biorąc kolejny łyk herbaty.

-O hej Triss! do pomieszczenia wszedł Nexe- i Bremu- dodał z mniejszym entuzjazmem. Oboje zmierzyli się poważnym  wzrokiem. Serio. Mam wrażenie jakby wczoraj wydarzyło się coś o czym nie wiem. Spojrzałam na nich pytająco. Kilka minut wydawało się być wiecznością, a atmosfera była tak napięta, że aż można byłoby ją kroić nożem.

-Ej! Patrzcie co znalazłem!- do kuchni nagle wbiegł Jawor z kartką w ręku, na co odetchnęłam z ulgą. Powiem tak, jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak na jego widok (co z tego, że znamy się dwa tygodnie), a czułam się dość niezręcznie w napięciu, które jeszcze przed chwilą tu panowało.

Mam nadzieję, że rozdział się podoba :3

A tu macie osoby w poszczególnych drużynach, które jeszcze żyją:

Drużyna czerwona:

- Macgajster- Zaha- Dzunior- Graf- Nitashi- Skkf- mrBlaszka

Drużyna zielona:

- Paczol- Nexe- Triss- Sitrox- Jawor- Nojracht- Bremu

Drużyna niebieska:

- Mandzio- Ewron- Thorek- YoungMiki- Pathmage- Jahumen- Dariatka- Naruciak

Drużyna żółta:

- Tobiasz Gaming- Leesoo- Żelazny- Tidzimi- Hadesiak- JDobrowsky

ZGIŃ LUB ZABIJ • Kwadratowa Masakra (ZAWIESZONA)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon