❧Rozdział XIV- "Czas na pierwsze głosowanie!"❧

526 41 57
                                    

Gdy tylko wszyscy znaleźliśmy się na dworze, drzwi budynku zatrzasnęły się z głośnym hukiem. Wiatr dalej wiał niemiłosiernie, a jako iż szłam ostatnia spróbowałam je ponownie otworzyć. Zacisnęłam zęby i pociągnęłam jak najmocniej umiałam za klamkę. Moje wysiłki poszły na marne, a drzwi ani myślały ustąpić. Po chwili podszedł do mnie Bremu i również spróbował tu swoich sił. Ani drgnęły.

-To na nic!- zawołał, próbując przekrzyczeć wiatr.

-Nie mamy innego wyjścia!- odparł Paczol, a po chwili dodał- musimy tu zostać i czekać, aż wiatr przestanie szaleć!

Również spróbowałam teraz coś powiedzieć, ale włosy bez przerwy były na całej mojej twarzy i za każdym razem gdy tylko próbowałam otworzyć usta wciskały się do środka, co muszę przyznać, że nie było za przyjemnym uczuciem. Nie mogłam niestety nic z tym zrobić, ponieważ z całej siły przez cały czas kurczowo trzymałam się oboma dłońmi za... co tylko było dostępne!  Jakoś nie widziałam siebie jako latawiec, fruwający sobie po niebie!  Zaobaczyłam, że chłopacy nie mieli takiego problemu jak ja. Ciągle coś do siebie krzyczeli. Znając życie, będą mieć później pozdzierane gardła i będą narzekać, czego ja nieszczęsna będę musiała słuchać.

Nagle wiatr zawiał jeszcze mocniej, przez co puściłam się i z krzykiem na ustach, upadłam plecami na podłogę. Obróciłam sie na brzuch, po czym  z wysiłkiem podniosłam się na łokciach, ale zrezygnowałam z tego, wiedząc, że i tak nie uda mi się teraz wstać, a jeśli już to zrobię, to zapewne ponownie upadnę i zrobię z siebie jeszcze większego debila.

Nagle na środku jeziora jakby z nikąd strzelił piorun, a ja zasłoniłam twarz ręką, osłaniając się przed lecącą w naszym kierunku wodą.
Chmury razem z wiatrem jak na zawołanie zaczęły powoli ustępować, a gdy już całkowicie zniknęły, odetchnęłam z ulgą i z trudem wstałam z ziemi, przy czym pomógł mi Yoshi.

-Dzięki- powiedziałam z delikatnym uśmiechem w jego kierunku.

On tylko pokiwał głową, odwzajemniając uśmiech, a gdy już chciał coś powiedzieć, na środku jeziora ponownie błysnął piorun, przy czym towarzyszył mu głośny grzmot. Ostatni podmuch wiatru, rozszedł się we wszystkie strony, po czym nastąpiła ciszw.

Gdy tylko błyskawica zniknęła, w jej miejscu mogliśmy dostrzec nikogo innego, jak tego chorego psychopatę, który nas tu ściągnął. Mężczyzna stał sobie jak gdyby nigdy nic na środku jeziora, gdzie powierzchnia wody była idealnie równa, tak jakby nic co wcześniej się tu wydarzyło nie miało nigdy miejsca.

-On jest Jezus czy jak?- usłyszałam za sobą głos Nojrachta. Na co kilku chłopaków się zaśmiało.

Spojrzałam niepewnie w kierunku jeziora i na jego brzegach mogłam dostrzec pozostałe drużyny, które podobnie jak my zostały zbudzone ze snu.

-Wcześnie wstaliście- usłyszałam głos mężczyzny, który głupio uśmiechał się w naszym kierunku.

Nikt nic nie opowiedział, na co on tylko rozejrzał się dookoła, jakby kogoś szukając.

-Brakuje jednej osoby- stwierdził po krótkiej chwili, po czym pstryknął placami, a  w drużynie czerwonej, tuż obok Mandzia pojawił się Blaszka, który wyglądał, tak jakby miał się za chwilę przewrócić. Na trzęsących się nogach ze zszokowanym wyrazem twarzy, trzymał się jedną ręką  za głowę, po czym rozejrzał się niepewnie.

Zaczął coś mówić, ale niestety byłam za daleko by usłyszeć co takiego.

-No dobra. Czas przejść do rzeczy- zaczął mówić mężczyzna- siedzę sobie wczoraj wieczorem na kanapie. Zresztą bardzo wygodnej i myślę. Myślałem tak chwilę, myślałem i stwierdziłem, że wasze wczorajsze przejście z budynku głównego do siedzib odpowiednich drużyn można byłoby potraktować jako pierwsze wyzwanie, a jako iż nie było w tej konkurencji wygranego to głosują wszystkie drużyny. Dlatego właśnie zapraszam teraz wszystkich do ratuszu, by to zrobić. Zaraz po tym czeka na was kolejne zadanie.

-Na nikogo nie zamieżam głosować!- usłyszałam za sobą krzyk Yoshi'ego na co prowadzący zrobił zdziwioną minę, a po chwili jednak zaśmiał się cicho, a chłopak kontynuował- nie zmusisz mnie do tak karygodnego czynu!

Mężczyzna podszedł bliżej nas i zmierzył chłopaka wzrokiem.

-Skoro tak. To dobrze. Nie musisz głosować. Nie będę cię przecież do niczego zmuszać- odparł, czym muszę przyznać, że totalnie mnie zdziwił- Miło było cię poznać- dodał, po czym zamachnął się ręką, a w miejscu w którym stał chłopak strzelił kolejny już dzisiaj piorun. Odsunęłam się geałtownie, przestraszona, a gdy ten zniknął nie zobaczyliśmy na podłodze nic oprócz niewielkiej dziury i kupki prochu.

Wszyscy zaniemówili. Co się tu teraz właśnie stało?! Przyłożyłam rękę do ust, niedowieżając temu co właśnie teraz zobaczyłam. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy.

-Ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości?- wzrok mężczyzny powędrował po wszystkich, a gdy nikt się nie odezwał, dodał- tak właśnie myślałem.

W tym momencie znowu pstryknął palcami i zniknął, a nasze spojrzenie nie schodziło z miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się Yoshi.

-Nie wierzę- usłyszałam nagle głos Sitroxa.

-To tylko zły sen. Prawda? Koszmar z którego zaraz się wszyscy wybudzimy- tym razem odezwał się Nexe.

-To tylko żart. Tak?- zapytał Jawor- jeśli tak, to jest to naprawdę nieprzyjemny żart.

-Nie- odparł Paczol- to stało się naprawdę i już tego nie zmienimy- wziął głęboki oddech, po czym dodał- chodźmy już do tego całego ratuszu. Miejmy to głosowanie za sobą- odwrócił się i ruszył w kierunku gęstego lasu, a reszta chłopaków zaraz za nim. Mój wzrok ostatni raz powędrował w kierunku pozostałości po chłopaku, który dosłownie przed chwilą pomógł mi wstać z podłogi
i ruszyłam w ślad za resztą drużyny.


ZGIŃ LUB ZABIJ • Kwadratowa Masakra (ZAWIESZONA)Where stories live. Discover now