Zadanie właściwie całkiem łatwe i dość bezpieczne. Na pewno nie trudniejsze i bardziej niebezpieczne niż operacja: "Potrzebuję złota od Nerona". Moi wierni przyjaciele, Nowel i Doren, zawsze pomagają mi gdy jestem w potrzebie. No, o ile mają z tego korzyści. Ale to nie jest ważne, ważne jest to, że są. Zawsze gdy jestem nie w humorze oni mnie rozśmieszają. Cieszę się, że ich mam. Mieszkam w Baśnioborze od zawsze i jeszcze nigdy nie miałam okazji poznać kogoś w wieku zbliżonym do mojego. Mam szesnaście lat i nigdy nie miałam chłopaka co nie przeszkadza mi zanadto. Kiedyś wyjadę na misje i poznam kogoś wyjątkowego, kto prawdopodobnie okaże się zdrajcą i będzie moją nieszczęśliwą miłością. Możliwe, że też jedyną miłością bo mnie zabije. To też jest całkiem romantyczne.
Po co mi złoto skoro całe życie siedzę w jednym miejscu? Mój kuzyn Leo, syn Warrena Burgessa jest bardzo pomocny w niektórych sprawach. Obecnie ma dwadzieścia sześć lat i podróżuje po całym świecie. Ma przyjechać także dzisiaj, a jeżeli ja chcę coś od niego (na przykład gry na konsole, którą cały czas trzymam w tajemnicy przed moimi rodzicami) muszę mu zapłacić. Nie ma nic za darmo, a Leo nie przeszkadza sposób w jaki pozyskuje dla niego rekompensatę.
Byliśmy już w pobliżu osady Nypsików gdy zauważyłam jakąś tajemniczą postać. Ruchem dłoni kazałam satyrą się zatrzymać i razem skryliśmy się w cieniu drzew. Nie byłam zaklinaczką cieni, ale naprawdę umieliśmy się chować.
- Kto to? Nigdy nie widziałam tu nikogo podobnego.
- Ja proponuję już wracać. Widać, że to jakaś szemrana osoba. - Stwierdził Nowel. Sama nie wiem czy satyrzy są bardziej odważni czy strachliwi.
- Wracajcie do siebie. Ja też zaraz idę do domu. Po złoto przyjdziemy później. Lub jutro. Leo nic się nie stanie jak poczeka.
Tak jak powiedziałam tak zrobili, a ja dalej patrzyłam na zakapturzoną postać. Cały czas stała w jednym miejscu widocznie na kogoś czekając. Po kilku minutach usłyszałam za sobą podejrzany szmer. Nie zdążyłam się odwrócić, ponieważ ktoś przygwoździł mnie do ziemi. Krzyknęłam z tego powodu. Gdy odwróciłam głowę przekonałam się, że to mój ulubiony kuzyn. Jedyny kuzyn.
- Złaź ze mnie idioto. - Warknęłam w jego stronę po czym zrzuciłam go z siebie. Szybko podniosłam się na równe nogi i spojrzałam w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się tajemnicza postać. - Brawo teraz już nie dowiem się co to było.
- O rany jakie miłe powitanie kochaniutka. - Sarknął szatyn.
- Przepraszam, ale byłam zajęta jeżeli nie zauważyłeś obserwowałam kogoś.
- Kogo?
- Może bym się dowiedziała gdyby nie ty. Chodźmy już do domu, bo mama będzie się denerwować.
Rozmawiając i żartując wróciliśmy do głównego domu. To tam mieszkam z rodzicami. Natomiast gdy przyjeżdżają goście ( na przykład Leo) zamieszkują w starym domu. Lochy tam są puste, wiec nikt nikogo nie wypuści gdyby okazał się żądlikulą czy zdrajcą. Gdy dotarliśmy do linii ogrodu krzyknęłam:
- Ostatni w domu przegrywa!
I zaczęłam biec w stronę drzwi tarasowych, które były otwarte. Gdy byłam blisko celu obróciłam głowę w kierunku czekoladowookiego szatyna. Przez co nie zauważyłam osoby, która stanęła w progu. Wbiegłam w nią z impetem przez co wylądowaliśmy na ziemi. Podniosłam się na rękach i spojrzałam na postać, na której leżę. Okazała się przystojnym nastolatkiem mniej więcej w moim wieku. Miał srebrne włosy i niebieskie oczy. Wyglądem przypominał trochę mojego wujka, Paprota, ale był młodszy, a jego włosy były krótko ścięte. No i był zdecydowanie przystojniejszy od Paprota. Z wyglądu był po prostu idealny, a jego zawadiacki uśmiech, który przyjęły jego usta był boski.
- Złaź z niego idiotko. - Powiedział śmiejąc się Leo, a zarazem nawiązując do tego jak ja zareagowałam na niego. Chłopak, którego nie znałam również się zaśmiał. Zarumieniłam się i stanęłam na własne nogi. Wyciągnęłam rękę do chłopaka, zapewne czerwona jak burak. Przyjął moją rękę i pociągnął mnie na tyle mocno, że ponownie leżałam na nim. Zmarszczyłam brwi, a on tylko jeszcze bardziej się uśmiechnął.
- Teraz jesteśmy kwita. - Stwierdził, a ja gdy usłyszałam jego głos poczułam ciarki na całym ciele. Zdecydowanie za dużo książek dla nastolatek przeczytałam.
- Sabrina nie leż na gościach. - Od razu poznałam ten głos. Uwielbiałam wujka Paprota prawie tak samo jak wujka Warrena. Podniosłam się na równe nogi i pobiegłam w jego stronę przytulając go mocno. - Już chyba nie muszę Was sobie przedstawiać.
- No widzisz Brina nie musi znać imienia osoby, na którą się rzuca. - Powiedział głupio Leo przez co spojrzałam na niego gniewnie.
- Sabrino to Nico, Nico to Sabrina.
- Hej - Powiedziałam zawstydzona.
- Cześć. - Powiedział cudownym głosem przez co znowu miałam ciarki. On jest idealny. Paprot chyba czytając mi w myślach nachylił się nad moim uchem i szepnął.
- Nie każdy jednorożec lubi cnotliwe panny. - Popatrzyłam mu się w oczy, a on mrugnął do mnie porozumiewawczo.
To jest pierwszy i ostatni one shot o tej postaci. Mam nadzieję, że Wam się podoba♥
No i to taki bonus, bo już dzisiaj rozdzialik wleciał♥