- Rozumiem, że w tej kwestii nie mam prawa głosu? - #005

6 1 0
                                    

Schowałam pośpiesznie telefon do torebki i uśmiechnęłam się w stronę przyjaciółki licząc, że o nic się nie pytała. Tak też jest a ja dalej jem sushi, które przestało mi już smakować. Zjadłam je całe mimo tego wszystkiego i potem szybko pognałam do apartamentu nie czekając na Hilie, która zaczyna się czegoś domyślać. Zamknęłam się w swojej sypialni i ignorowałam wszelkie prośby, błagania, zapytania, groźby i milczenie, z jej strony. Po prostu zwinęłam się w kłębem pod kołdrą i zaczynałam rozmyślać o totalnych bredniach. Przypomniałam sobie moment gdy w ostatniej, maturalnej klasie jeden z chłopaków zaczął gdakać jak kogut na lekcji matematyki. Na to wspomnie śmieję się mimowolnie. Następną rzeczą, którą przywołuje mój umysł jest sposób w jaki Hilie odstraszała adoratorów. Jako piękna, młoda kobieta zazwyczaj grupka chłopaków - którzy często byli zaledwie w pierwszej klasie w naszym liceum - zbierała się w okół niej błagając o numer telefonu. Zazwyczaj odpowiadała, że wymaganiami nie sięgają nawet do połowy, nie mówiąc o ich wzroście. Wszyscy się rozpraszali i nikt więcej nie miał czelności o to pytać, a bynajmniej na przełomie kolejnego tygodnia, może dwóch. Po upływie tego czasu na nowo wyłaniali się z jaskiń i pytania padały po raz setny. Dziewczyna miała już tego dość co skutkuje tym, że od dwóch lat w jej telefonie nie pojawił się żaden nowy numer należący do mężczyzny. Tak jak uważa, nie ma zamiaru z nikim się umawiać, ale mnie łączy z ludźmi od zarania dziejów. Już w pierwszej klasie szykowała mi ślub, a gdy po pięciu minutach zrezygnowała z tego pomysłu, i tak się nie poddawała. Zawsze było jej pełno, i w sumie jest tak do tej pory. Słyszę jakiś szmer dochodzący od strony drzwi więc w ułamku sekundy wyłaniam głowę spod kołdry. Na podłodze, przy drzwiach, które zamknęłam na klucz widzę tajemniczą kartkę. Wstaję z ciepłego materaca i sięgam po nią. Otwieram kopertę a zaraz potem list. Hilie mówi, że idzie na zabawę na pola Elizejskie, i że jak chcę iść z nią to mam piętnaście minut. Kładę notatkę na komodę i wracam do łóżka. Nigdzie nie idę, przyjaciółeczko. Zakopałam się głębiej w puchowej kołdrze i słyszałam jak dziewczyna zamyka drzwi wejściowe.Nareszcie sama. Usiadłam przy stoliczku w salonie i wyciągnęłam słodycze. Włączyłam telewizor i przerzucałam z kanału, na kanał. W końcu natrafiłam na jakąś komedię więc zostawiłam ją włączoną. Przez pierwsze pół godziny bawiłam się naprawdę świetnie. Po upływie tego czasu ktoś uderzył czymś w okno balkonowe ale zignorowałam to myśląc, że jedynie się przesłyszałam. Po chwili zobaczyłam czarną sylwetkę za oknem i autentycznie dostałam zawału. Krzyknęłam tak głośno, że sama powątpiewałam w posiadanie takiej siły gdzieś we mnie, składowanej. Tajemnicza postać otworzyła okno i zobaczyłam w niej Hilie, która ucisza mnie gestami dłoni. Na chwilę się uspokoiłam i podniosłam z podłogi, na którą upadłam.


— Co ty robisz? Chcesz abym tu umarłą na zawał czy jak?! Hilie, jakim ty sposobem...? Dziewczyno! — Syczę w jej stronę ale ta nic sobie z tego nie robi.


— Zapomniałam telefonu...


— I to cię skłoniło aby wchodzić do pokoju, oknem? Jak ty to zrobiłaś w ogóle?


— Magia. — Powiedziała łapiąc za urządzenie i wybiegła tym samym oknem balkonowym. Po chwili nie było po niej śladu.


Usiadłam z powrotem na kanapie wracając do filmu, z którego nic już nie rozumiem. Przygoda sprzed chwili wypaliła czarną dziurę w moim umyśle przez co nie wiem co dzieje się w komedii, która dalej leci na wielkim ekranie. Układam się wygodnie wśród mnóstwa poduszek i staram uspokoić rozszalałe serce. Aktualnie Pani Madison idzie do pokoju swojej dorosłej córki aby dostać zawału serca widząc, że ta zniknęła. Nawet żal mi tej staruszki, ale sądząc po tym jakie ma perypetie na co dzień, nie dziwię się dziewczynie. Słyszę ciche pukanie o szkło ale nie dam nabrać się ponownie.

Quelque chose de beauTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang