#17

2 1 0
                                    


Pov. Charlotte

Obudziłam się gdy promienie słońca zajęły dosięgać mojej twarzy. Otworzyłam, wciąż zaspane oczy, dostrzegając obok siebie burzę czekoladowych loków, które należały to chłopaka, który już dawno nie spał.


— Witaj śpiąca królewno. — Uśmiechnął się zgarniając kosmyki włosów z mojej twarzy.


— Cześć...


Zawsze będę zawstydzona w takich sytuacjach, po prostu zawsze. Przytuliłam się bo Mendesa a po chwili oboje wstaliśmy z łóżka kierując się w stronę kuchni, aby nastawić wodę na kawę. Gdy woda grzała się na palniku z gazem przypomniałam sobie o Hilie, i o tym, że zostawiłam ją samą tej nocy. Przeprosiłam chłopaka i pobiegłam do sypialni kierując się do szafki nocnej, na której zostawiłam urządzenie. Odblokowałam je i wybrałam numer do przyjaciółki, która mimo tego nie odebrała. Schodząc po drewnianych schodach wykonałam jeszcze jeden telefon w nadziei, że tym razem nie odrzuci połączenia. Wskoczyłam na blat kuchenny gdy, głos Hilie rozbrzmiał przy moim uchu.


— Żyjesz, uff... Czemu nie odbierałaś?


— Uciekłaś!


— Wybacz Hilie, nie miałam tego w planach... — Nie dane mi było dokończyć, bo moja przyjaciółka już z radością w głosie zasypała mnie pytaniami.


— Gdzie jesteś? Żyjesz tam? Porwali cię znowu? Czy to jest głos Mendesa? Co wyście robili?! — Na sam koniec zaśmiała się i zaczęła skakać na trampolinie co wyraźnie usłyszałam.


— Przepraszaliśmy się całą noc. — Wyraźnie przeciągnęłam słowo "całą". Mendes posłał mi kokieteryjny uśmieszek, który w tym momencie miałam ochotę zdjąć z jego twarzy. Skłamałabym gdybym powiedziała, że do niczego nie doszło. Ale nie doszło do tego, do czego dojść by mogło.


— ?! — Hilie zakrztusiła się powietrzem opadając na sprężysty materiał. — Żartujesz sobie ze mnie?



— Oczywiście, że tak. — Przerzuciłam oczami śmiejąc się pod nosem. Wrząca woda dała już o sobie znać a mój chłopak od razu przelał ją do dwóch kubków, zaparzając tym samym kawę. Dziewczyna po chwili się uspokoiła i wróciłyśmy, do krótkiej rozmowy. — Będę koło... — Spojrzałam na zegarek, który pokazał siódmą nad ranem. — ósmej, może dziewiątej.


— Jasne, będę czekała u siebie. Chyba, że zmienisz plany to w tedy pisz - dostosuję się.


— Nie ma sprawy, dzięki wielkie. W takim razie kończę, kochana.


— Okey, pa. I nie rób niczego głupiego. — Poleciła na sam koniec i rozłączyła się. Schowałam telefon do kieszeni spodni od piżamy. Może być to dziwne, ale mam piżamę z kieszeniami i uwielbiam to rozwiązanie. Wzięłam kubek z kojącym napojem w środku i upiłam łyk dziękując za to Shawnowi.


Zeszłam z blatu, na którym zostawiłam kawę i przytuliłam się do szatyna co wręcz uwielbiam robić. Odwzajemnił to i spytał się czy chcę coś do jedzenia.

Quelque chose de beauWhere stories live. Discover now