#18

2 1 0
                                    

Pov. Charlotte

— To nie jest najlepszy moment, Andrea. — Hilie mówiła spokojnym głosem, ale ja dalej płakałam rozmywając ten prześliczny makijaż.


— Chodzi o Shawna, prawda? — Gdy po mówiła, zadzwonił do mnie, ale nie odebrałam. Ignorowałam też wszystkie esemesy.


— Nie chcę o tym rozmawiać... — Wyszłam z pokoju i zamknęłam się w łazience. Nie chcę teraz widzieć dziewczyn, które zupełnie niczego się nie domyślają.


Usiadłam na podłodze i tak zostałam przez najbliższą godzinę. Siedząc na kafelkach, płacząc i ignorując przyjaciółki. Wiedziałam, że nie mogę tak w nieskończoność, ale byłam autentycznie wkurzona. Chłopak, którego kocham, zdradził mnie i nic sobie z tego nie robił.


Potem stwierdziłam, że nie najmniejszego sensu płakać za nim. To była jego decyzja, ja byłam w stosunku do niego wierna. Wstałam z podłogi i wyszłam z łazienki kierując się do mojego pokoju, w którym na łóżku rozmawiały ze sobą moje przyjaciółki.


— Żyjesz?


— A dlaczego bym nie miała? Jest w porządku. — Wyznałam z dalej łamiącym się głosem.


— Na pewno? Bo muszę już iść do domu... mama do mnie wydzwania na okrągło.


— Jest okey, dzięki że przyszłaś. I wybacz, że z twojej pracy zostało tylko to. — Pokazałam na swoją rozmazaną twarz. Ona tylko się zaśmiała i wyszła z pokoju, ówcześnie mnie przytulając. Pożegnałam się z nią a ona po chwili wsiadła w swój samochód i odjechała.


Usiadłam na łóżku i chwilę porozmawiałam z siostrą.


— A więc to był Lucas? — Kolejne esemesy.


— Zgadza się, mówiłam Ci o nim.


— Wiem, pamiętam. To oficjalne?


— Można tak powiedzieć, ale sama rozumiesz... — Zakręciła oczami, i doskonale rozumiałam o czym mówiła. Nie musiała nawet tego mówić. — Powiesz mi o co chodzi z Shawnem? Coś poważnego? Naprawdę chcę jakoś pomóc.


— Rozumiem, ale puki co nie chcę mówić... dowiesz się w swoim czasie.


Po chwili Andrea idzie do swojego pokoju, a pięć minut później przyjeżdżają moi rodzice z rodzeństwem. Zeszłam do nich na dół i przywitałam się idąc do kuchni. Otworzyłam lodówkę a potem zamrażalnik.


Zaraz zwariuję, nie wydzwaniaj do mnie zdrajco.


— Mamo, gdzie są moje czekoladowe lody!? — Idealne na rozterki wewnętrzne i płakanie nad swoją głupotą, bo zaufałam komuś komu nie powinnam - dopowiedziałam w myślach.


— Wybacz skarbie, ale ich nie znajdziesz.


Quelque chose de beauWhere stories live. Discover now