14. Pierwsza wieczerza.

1.1K 59 24
                                    

   Hermiona patrzyła na kamienną posadzkę czekając aż ciężka mgła otulająca jej świadomość opadnie. Kiedy wreszcie wzrok złapał ostrość a ona sama zaczęła być świadoma swego ciała zaczęła się zastanawiać skąd się tu wzięła? I gdzie tak właściwie było " tu". Podejmowała raz za razem próby przypomnienia sobie wydarzeń, które poprzedzały stan teraźniejszy. Wystarczyłby jakikolwiek strzęp informacji. Pamięć jednak zbuntowała się i nie podsuwała jej żadnych obrazów. Spuściła wzrok. Oceniała otoczenie oraz sytuację w jakiej się znajduje. Brudne kamienne bloki, na których klęczała nosiły ślady starej zaschniętej krwi a dzieliły je od siebie niewielkie szpary, przez które to co jakiś czas wyłaniała się mrówka bądź też inne maleńkie stworzonko. Patrzyły na nią te malutkie, nic nie rozumiejące czarne oczka i nagle poczuła, że każdy włos na jej ciele staje dęba. Gdy rozejrzała się wokół zobaczyła siedmioro par czarnych ziejących pustką oczu. Siedmioro demonów. Siedmioro tych, które zgładziła a które powróciły by teraz zgładzić ją. Targały nią sprzeczne emocje. Chciała walczyć. Chciała uciec. Chciała krzyczeć o pomoc, jednak kto miałby jej pomóc? Kogo chciała wzywać skoro była sama. Zdana na pastwę swych przyszłych oprawców. Musiała się jak najszybciej wydostać. Było ich siedmiu, miała więc duże szanse nawet bez różdżki. Pod warunkiem, że jej ciało jest sprawne a tego jeszcze nie sprawdzała. Jednak jak walczyć z duchami? Szarpnęła się do przodu z nadzieją, lecz szybko jej twarz zderzyła się z brudnym kamieniem podłogi. Jej ciało instynktownie chciało zamortyzować upadek rękoma lecz coś na to nie pozwoliło. Jedno szybkie spojrzenie za siebie wystarczyło, by wiedziała co to. Ostre krawędzie żelaznych powoli rdzewiejących aczkolwiek solidnych kajdan, boleśnie wbijały się w cienką, wrażliwą skórę nadgarstków. Łańcuchy ciągnęły się daleko za nią, gdzie znikały w złowrogiej nicości. Była tylko Ona, kajdany, nicość i Oni. Wystarczyło mrugnięcie powiek by niespodziewanie ujrzeć przed sobą kogoś jeszcze. Zgarbiona postać klęczała na tym samym brudnym kamieniu co ona. Granger chciała jej się przyjrzeć, jednak postać nagle uniosła głowę. Hermiona patrzyła teraz w pełne strachu, ale i niespodziewanej determinacji brązowe tęczówki uwięzionej tak jak ona kobiety. A w sumie jedną brązową, gdyż druga była koloru srebra. Kobieta patrzyła na nią podnosząc jeden kącik ust ku górze. Ten krzywy uśmiech zastanowiłby Hermionę gdyby nie fakt, że nagle na gardle kobiety coś zalśniło skutecznie przykuwając jej uwagę. Absolutną ciszę przerwały nagłe wybuchy śmiechu sprawiając, że panna Granger rozejrzała się dookoła. Postacie, które skryte były częściowo w mroku teraz stały dumnie szczerząc się i wiwatując. Demony triumfowały. Cienki kawałek ostrza przeciął bladą skórę, mięśnie i żyły sprawiając, że wytrysk świeżej gorącej krwi oblepił twarz Hermiony, która patrzyła bezradnie na śmierć nieznanej kobiety. Nie tak nieznanej jak w pierwszej chwili jej się wydawało. Młoda nauczycielka zdała sobie nagle sprawę, że to jej własna krew, gdy metaliczny posmak pojawił się w jej ustach a gorące stróżki zaczęły spływać wzdłuż dekoltu. Niczym w odbicie lustra patrzyła oniemiała na swoją własną egzekucję w akompaniamencie szyderczych śmiechów i wyć.

Hermiona zerwała się na równe nogi trzymając mocno różdżkę w prawej dłoni. Gdy zdała sobie sprawę z tego gdzie jest i że jest stosunkowo bezpieczna przetarła zmęczone oczy. Westchnęła przeciągle. To był tylko sen. A może i aż sen. Podpowiadała podświadomość. Niespodziewane pukanie do drzwi wyrwało ją z nieplanowanej i nieprzynoszącej żadnego odpoczynku drzemki. Ruszając w stronę drzwi jednocześnie rozmasowywała zesztywniałe mieście karku. Spała w wyjątkowo niewygodnej pozycji, mięśnie były cały czas napięte, na rzecz jak się okazało nierealnego zagrożenia. Co więcej trochę zmarzła, gdyż nie miała na sobie żadnego przykrycia. Musiała być bardzo zmęczona skoro ot tak zasnęła nie zapezpieczywszy się najpierw. Zrugała samą siebie za tak jawne zaniedbanie, które w gruncie rzeczy realnie mogło zagrażać jej życiu. Już całkowicie świadoma swojego otoczenia oraz sytuacji w jakiej się znajduje otworzyła drzwi, za którymi stała Bójka wpatrując się w nią swoimi wielkimi oczyma. Przypadła ona Hermionie do gustu podczas pierwszego spotkania. Uśmiech zagościł na jej twarzy.

Nie prowokuj (+18) (Sevmione)Место, где живут истории. Откройте их для себя