12. Sypialniane przechwałki.

4.1K 157 53
                                    

  

  Hermiona odwróciła się szybko, jednak mężczyzny już nie było w pomieszczeniu. Musiała wziąć kilka głębszych oddechów by uspokoić rozedrgane serce i ciało. Chciała tego czy też nie, musiała przyznać, że potrafił ją wyprowadzić z równowagi, z której była dotychczas tak dumna. Pielęgnowała w sobie opanowanie a ten gbur burzył je jak gdyby było z pajęczyny. To w jaki sposób robił to, teraz nie miało nic wspólnego z tym jak robił to parę lat temu. Nie była w stanie określić czy podobała jej się ta różnica czy też nie.

Skurczybyk ładnie sobie ze mną pogrywa. Jego niedoczekanie. Prędzej piekło zamarznie niż ja przed nim klęknę. Sam sobie grób kopie.

Mimochodem podczas części o klękaniu, powstała w jej umyśle wizja jej samej wbijającej paznokcie w jego nagie pośladki, gdy z zapamiętaniem brała w posiadanie jego najczulszą część ciała. Musiała się w końcu wziąć w garść. Nie jest do licha już tą samą Hermioną. Niestety On działał na nią nadal tak samo, a nawet i bardziej. Przerażało ją to. Był na swój sposób przystojnym mężczyzną i nie jedna ślizgonka fantazjowała na jego temat, ale na Merlina, żeby to właśnie ona, niby najmądrzejsza czarownica od czasów Roweny Ravenclaw tak szalała? Przecież to nie do pomyślenia. Jest już dorosłą kobietą, a nie jakąś smarkulą z burzą hormonalną. Co by na to pomyślała Minerwa. Jej najlepsza uczennica, chluba Gryffindor'u fantazjuje na temat opiekuna wrogiego domu.

Ruszyła wzburzona w górę po schodach jednocześnie obrzucając nowego współlokatora inwektywami, od których nawet Irytkowi zwiędłyby uszy. Idąc wyśmiewała samą siebie za głupotę. Nigdy nie miała problemów z samokrytyką, wręcz przeciwnie. Przychodziło jej to wyjątkowo łatwo. Zupełnie inaczej było, gdy to On ją krytykował.
Kiedy znalazła się na parterze od razu go dostrzegła. Stał przy kolejnych drzwiach i chyba na nią czekał. Mogła przez chwilę podziwiać jego szerokie ramiona, gdy stał odwrócony do niej tyłem. Wyglądał inaczej niż co dzień na sędziwych korytarzach szkoły. Teraz okrywała go czarna koszula i czarne spodnie. To wydanie podobało jej się o wiele bardziej niż jego nieśmiertelne szaty. Sama zdążyła już wyschnąć. Celowo nie użyła zaklęcia suszącego, bo chciała go jeszcze trochę podręczyć.

- I co tak stoisz? Już nie jesteś w stanie beze mnie nawet przejść przez drzwi? No cóż, ja Cię nie przeniosę przez próg, to wątpliwy przywilej Pana Młodego. Nie chciałabym rozczarować Twojego przyszłego partnera, gdyby dowiedział się, że to nie Twój pierwszy raz.

- Nie jestem gejem Granger. Zapewniam. Więc to ja byłbym przenoszącym.

- Podziękuję, już mi dałeś namiastkę dzisiaj. Ja rozumiem, że łakniesz mego dotyku, jednak biorąc pod uwagę Twój sędziwy już kręgosłup, cóż... Ale nie martw się, zawsze można nadrobić w innej konfiguracji.

- Granger!

- No co? Ja tylko o Ciebie dbam.

- Kpij Granger ile chcesz, nie zmieni to jednak faktu, że nie ustąpią póki oboje nie będziemy przy nich stać.

- Przyznaj lepiej, że nie możesz wytrzymać bez mojej bliskości. Nie będę się śmiać, obiecuję. Słowo harcerza.

- Idę o zakład, że nie byłaś harcerką.

- No i już byś przegrał. Byłam harcerką. I powinieneś wiedzieć o takich kobietach jedno mój drogi. Są bardzo niebezpieczne i diabelnie seksowne.

- Patrząc na Ciebie stwierdzam, że zawsze jest wyjątek potwierdzający regułę.

- A co to ma niby znaczyć?!

- A to, że u Ciebie te atrybuty są na poziomie 0.

- Wmawiaj sobie do woli. Twoje oczy mówiły co innego w korytarzu.

- Biorąc pod uwagę fakt, że przed chwilą sugerowałaś mi, że gramy do tej samej bramki śmiem twierdzić, że chuja widziałaś.

Nie prowokuj (+18) (Sevmione)Where stories live. Discover now