04. Życiowa księga...

3.3K 158 20
                                    


     

Severus Snape siedział w swoich komnatach, które miał niebawem opuścić. Przybycie byłej uczennicy go irytowało, niepokoiło i zadręczało, zwłaszcza tej uczennicy. Wiedział, że nie jest już dzieckiem i nie da się jej wystraszyć łopoczącą szatą i grymasem na twarzy, zresztą ona już dawno się go nie bała, widział to podczas trzech ostatnich lat jej nauki. Jego prywatne show nie robiło na niej wrażenia, tak samo jak krucjata przeciwko tym imbecylom, ale potrafiła odnosić się z szacunkiem do nauczyciela.

Chociaż ona jedna. A przynajmniej do tej pory. Pyskata się zrobiła nie ma co.

Mimowolnie delikatnie się uśmiechnął na wspomnienie ich dzisiejszej przepychanki słownej. Już dawno się tak dobrze nie bawił. A teraz nie wiedział co ma z nią począć. Niezmiernie go to mierziło. Nie przyznał by tego, ale jej obecny sposób bycia bardzo go zaskoczył, a wręcz był pełen podziwu dla odwagi tej młodej kobiety. Potrafiła wyjść mu naprzeciw, a tego oprócz Minerwy nie dokonała jeszcze żadna kobieta.

Z tą różnicą, że Minerwa nie jest już młodą i ponętną kobietą. A już na pewno w ich rozmowy nie wcinały się erotyczne podteksty.

Odgonił zaraz tę szaloną myśl. O dziwo jej zaczepek i odzywek nie odbierał jako braku szacunku choć mówił inaczej. W jej spojrzeniu nie widział pogardy czy zniewagi. Wiedział, że zaczęli pewnego rodzaju grę nie wiedząc nawet kiedy. Nie przyznałby się do tego na głos, ale podobało mu się to w końcu coś się działo. Stało przed nim wyzwanie w postaci tej młodej kobiety. Nie oczekiwał, że przeżyje wojnę, a jednak. Marzył o odpoczynku, ale już po roku wkradła się monotonia. Nie miał żadnej rozrywki w tych murach. Co roku nowi imbecyle szargali jego nerwy, a ci których już zdążył zacząć ledwo tolerować odchodzili. Dzięki Granger może się w końcu trochę rozerwie.

A właśnie, ciekawe gdzie się podziała ta zadziora.

Była już godzina 20:00 a on zamiast szukać wejścia do Narnii jaką zapewne były komnaty Dumbledore'a, zastanawiał się gdzie jest jeden z jego problemów, w dodatku irytujących problemów.

Trzeba by się w końcu wziąć za poszukiwania, tylko od czego zacząć? Znając Dropsa mogło być coś banalnego, choć nie brakowało mu finezji. Co on sobie myślał. Myślałem, że po tylu latach już nic nie będzie w stanie mnie zaskoczyć a tu proszę. Nawet zza grobu nie daje mi spokoju, ale co do licha ma z tym wspólnego Granger? Już podczas przygotowań do wojny nie należała do jego pupilków, myślała samodzielnie i nie dała się wodzić za nos, zawsze była o wiele do przodu w porównaniu ze swoimi rówieśnikami.

Z tymi myślami rozglądał się po swoim gabinecie. Pomimo przytłumionego światła świec widział doskonale zawartość pergaminów rozłożonych na biurku. Nie był pedantem, ale lubił porządek, największy widoczny był na półkach z książkami, które zastawiały większość ścian. Grzbiety pomimo widocznych oznak wieloletniego używania, nie znaczył nawet pyłek kurzu.
Rozglądał się szukając potencjalnego wejścia do komnat wariata. Nagle jego wzrok padł na coś, czego nawet po starym Dyrektorze by się nie spodziewał.

Hermiona szła ciemną ulicą starając się ułożyć wszystko w głowie. Nie mogła tego zrobić wcześniej, gdyż zaklęcia które musiała rzucić by zniszczyć ślady tego co robi wymagały od niej całkowitej uwagi. Za nią majaczyły kłęby czarnego dymu poprzedzonego strasznym hukiem. Nie było wyjścia, to nie pierwszy i nie ostatni punkt na mapie. Idąc wolnym aczkolwiek zdecydowanym krokiem, zastanawiała się nad wydarzeniami tego dnia. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. Cała ta Gierka Dumbledore'a była jej nie na rękę, ale jeśli w nią nie zagra może zostać zdemaskowana, a to nie może się zdarzyć.

Zmierzała w kierunku zamku, gdy poczuła szarpnięcie i znalazła się w ciemnej uliczce prowadzącej do nikąd, ceglany mur zasłaniał drugie wyjście. Była w pułapce, jedyną możliwość ucieczki zagradzała postać, której twarz zasłaniał kaptur peleryny.
Nagle maskę zagubionej niewiasty zastąpił grymas godny znanego jej mistrza eliksirów.

- W końcu się spotykamy. - Powiedziała z pogardą i jadem, które zatruć mogły nawet wodę w stawie nieopodal.

- Myślisz, że jesteś taka dobra? A jednak dałaś się zaskoczyć.

- Tak myślisz? - Zapytała uśmiechając się drapieżnie.

W tej sekundzie obok stóp mężczyzny uderzył piorun pozostawiając wypalony ślad na ziemi, za nim kolejno uderzyło pięć innych robiąc tym samym śladami krąg na ziemi.

- Co Ty robisz?!

- Bawię się. Czyż nie tego chciałeś? Zabawić się ze mną?

- Niemożliwe. Nie mogłaś wiedzieć!

- A jednak. - Teraz głos Hermiony nie wyrażał żadnych emocji. Jak by była już znudzona spotkaniem z nieznajomym.

- Jak..?

- Chyba nie sądziłeś, że ominie Cię najlepsza zabawa. Wystarczyło tylko poczekać aż przestaniesz obserwować moje tymczasowe lokum i zajmiesz się śledzeniem. Cierpliwość nigdy nie była Twoją mocną stroną misiaczku. Niestety nie mam czasu na zabawy dzisiaj, a szkoda bo miałam dla nas przygotowany niezły ubaw, no ale cóż.

Promienie różnego koloru latały w obie strony jednak biedaczysko nie miało szans i już po chwili zielony promień ugodził w serce mężczyzny.

- Cholera, nie brałam dzisiaj pod uwagę nadgodzin.

W tym czasie pewien mistrz eliksirów wpatrywał się z niedowierzaniem w półki pełne starych i nowych ksiąg.

- Co za stary zbereźnik. - Snape patrzył na jedyną książkę jaka nie należała do niego. Był to egzemplarz kamasutry stojący pomiędzy białymi krukami jego zbiorów. Ten człowiek chyba nie przestanie go zaskakiwać. Ciekawe co wymyślił dla panny Granger. Na samą myśl na jego wargi wypłynął uśmieszek. Zobaczymy czy jest na tyle odważna. Jeżeli tak, to czekało go fascynujące pięć lat.

Tymczasem Hermiona znalazła się w swoim gabinecie. Przechodziła właśnie do prywatnych komnat, gdy usłyszała stanowcze pukanie do drzwi. Powolnym krokiem - zastanawiając się kto to może być - podeszła do ciężkich masywnych drzwi, otwierając je przed przybyszem. Nie lada zaskoczeniem był widok Severusa stojącego u progu.

- Znalazłaś? - Zapytał bezceremonialnie wymijając ją i wchodząc do gabinetu. W pierwszym odruchu myślała, że chodziło mu o tego śmiecia, poczuła przestrach lecz po chwili jednak zrozumiała, że chodzi o wejście do ich wspólnych komnat. Mentalnie uderzyła się dłonią w czoło. Już miała się odezwać na temat zastosowania sztuki dobrych manier w praktyce, ale machnęła ręką. Przecież doskonale wiedziała z kim ma do czynienia.


- Jeszcze nie miałam czasu poszukać. Dopiero weszłam. Jak mniemam Ty nie znalazłeś swojego.

- Znalazłem, dlatego tu jestem i chętnie zobaczę jak się rumienisz, gdy znajdziesz swoje. A przypuszczam, że będzie równie finezyjne.

- O czym Ty mówisz?

- I znów się spoufalasz.

- Tak samo jak Ty.

Severus wiedział, że zrobi mu po złości, więc obiecał sobie, że odegra się w odpowiednim momencie.

Hermiona pospiesznie przeszukała wzrokiem gabinet jednak nic nie rzuciło się jej w oczy.

Przeskanowała pomieszczenie i już miała pytać towarzysza o jego przejście, gdy jej oczom ukazał się tomik stojący na jednej z półek. Parsknęła śmiechem.

- Życiowa księga nie ma co: "Umiejętności oralne - jak zostać mistrzem." - Gdy przeczytała na głos tytuł, perlisty śmiech przetoczył się po pomieszczeniu. Wzięła w rękę egzemplarz otwierając go i nagle niekontrolowanie głęboko wciągnęła powietrze, a jej oczy stały się wielkimi spodkami. Severus obserwował tę zmianę z niemałą fascynacją.

- Jak widzę panna "wiem to wszystko" pierwszy raz czyta o oralu, no cóż może kiedyś się nauczysz. Szczerze nawet nie przypuszczałem że takie słowa przeszłyby przez Twoje usta.

Nic nie odpowiedziała dalej wpatrując się w książkę.

- Oho, patrząc na Twoją reakcję stwierdzam, że pewnie są obrazki. Co nie widziałaś nigdy czegoś tak wspaniałego? - Zakpił nie mogąc się powstrzymać.

- Tak wspaniałego nigdy... - Wyszeptała nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Tego się nie spodziewał. Z konsternacją podszedł zerkając na trzymaną przez nią książkę.
W środku było Jego zdjęcie. Nikogo innego tylko kurwa jego! Stał przy kominku. Był w samych czarnych spodniach od satynowej piżamy, nisko osuniętych na biodrach. Jego nagi tors oświetlały płomienie ognia w kominku. Ze skupieniem i w zamyśleniu wpatrywał się w płomienie. Szybko spojrzał na twarz dziewczyny. Miała rozchylone wargi i wpatrywała się w niego zamglonym wzrokiem.

Nosz kurwa no nie...

Nie prowokuj (+18) (Sevmione)Where stories live. Discover now