R𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟟

3.9K 241 43
                                    

Pov Moe

Jun uciekł, po prostu uciekł. Nie mogłem uwierzyć to co widziałem, mój Ojciec nadal leżał na ziemi zwijając się po kopnięciu w kroczę. A Lucy wpatrywała się w oddalającą się sylwetkę białego lisa.

Moja siostra powiedziała:

-Nie spodziewałabym się, że twój przeznaczony może mieć taki charakter i, że może być lisołakiem.

Odpowiedziałem:

-Ja też nie ale nie ważne jaki jest, to i tak się w nim zakochałem. A co do ciebie Tato, nie będziesz mi ustalać mojego życia. Cieszę się, że dostałeś przez niego kopnięty, mam nadzieję, że nigdy go nie zdenerwuje aby mnie to nie spotkało skoro przywódca największego stada w kraju tak się zwija z bólu od uderzenia "wybrakowanej" Omegi.

Wybaczcie ale muszę iść.

Przemieniłem się w wilczą formę i pobiegłem za Junem. Muszę przyznać jest strasznie szybki lecz i tak udało mi się go dogonić. Skoczyłem na niego przewracając nas przy tym. Popatrzył się on na mnie swoimi złotymi ślepami przepełnionymi zdziwieniem. Kiwnąłem łbem w stronę mojego auta ale Omega nie zrozumiała o co chodzi. Zirytowany przemieniłem się w ludzką formę co bardzo go speszyło, ponieważ byłem bez ubrań.

Powiedziałem:

-Wróćmy do domu autem.

Ten tylko kiwnął łbem nie patrząc na mnie.

Po dość niekomfortowym powrocie do domu Jun poszedł do swojego pokoju odpocząć a ja zrobić nam coś do jedzenia.

Pov Jun

Leżąc na łóżku, usłyszałem wibracje mojego telefon. Biorąc go zobaczyłem przychodzące połączenie od mojej Mamy.

Odebrałem mówiąc:

-Cześć Mamo.

Odpowiedziała:

-Cześć Jun. Dotarłeś bezpiecznie na miejsce? O i jak, poznałeś rodziców Moe?

Odpowiedziałem:

-Tak dotarłem bezpiecznie. A co do jego rodziców to dość skomplikowana sprawa. Nie polubiłem ich a oni mnie więc na jedno wychodzi. A teraz skończmy mówić o mnie. Jak radzisz sobie z Ojcem?

Przez chwilę odpowiadała mi głucha cisza, aż w końcu usłyszałem głos Ojca co mnie całkowicie zaskoczyło.

Powiedział:

-Halo Jun? Wiem, że pewnie nie chcesz ze mną rozmawiać ale chciałem ci powiedzieć, że z July wszystko w porządku, nie biję jej i chciałbym cię przeprosić za wszystko co ci zrobiłem. Przepraszam Jun.

Rozdziawiłem buzię, a łzy same zaczęły mi się wzbierać w oczach. Przecież to niemożliwe aby mój Ojciec to powiedział. Nie wiedziałem czy to tylko na pokaz czy naprawdę.

Telefon znów przejęła Mama mówiąc:

-Nie musisz się już więcej martwić synku. Zapisałam Wilsona na terapię. Zgodził się bez gadania, ponieważ wystraszył się tego co mu powiedziałeś.

Nastąpiła cisza, aż w końcu powiedziałem przez łzy:

-Cieszę się, że wszystko dobrze się ułożyło. Ale to nie znaczy, że tamta groźba nie jest już nieaktualna.

Po tym zakończyliśmy rozmowę, a ja leżąc na łóżku nadal płakałem, aż usłyszałem otwieranie drzwi.

Do pokoju wszedł Moe z czubatym talerzem naleśników. Popatrzył na mnie zdziwiony. Szybko odstawił jedzeni podchodząc do mnie. Położył się obok i objął w uścisku pytając:

-Co się stało?

Powiedziałem:

-To nic takiego są to po prostu łzy radości.

Zapytał:

-Co cię tak ucieszyło?

Odpowiedziałem:

-Ojciec poszedł na terapię.

Popatrzyła na mnie zdziwiony. Mogłem wyczytać ulgę na jego twarzy.

Wtuliłem się w niego mocniej. Był taki ciepły ale on musił zniszczyć tę chwilę odsuwając się ode mnie dając mi talerz z naleśnikami.

Powiedział:

-Jedz. Jest 14 a jadłeś dzisiaj tylko śniadanie.

Nie robiąc mu na złość zacząłem jeść ale nie mogło być tak wspaniale, bo znów musiał się odezwać.

Zapytał:

-Jun ile masz lat?

Odpowiedziałem:

-Osiemnaście

Krzykną mi dosłownie do ucha:

-Osiemnaście!? Ty jeszcze do szkoły chodzisz, będę musiał cię zapisać i kupić-

Przerwałem mu wymowę wkładają naleśnika do jego ust.

Powiedziałem:

-Skończyłem szkołę w tym roku. I zanim zadasz kolejne pytanie to tak powiniennem jeszcze chodzić ale nie byli w stanie nauczyć mnie rzeczy, których już nie wiedziałem. Skończyłem szkołę w 3 klasie liceum a na dyplomie napisali, że moja wiedza jest na poziomie studenta 4 roku studiów.

Moe popatrzył na mnie zaskoczony, nie dziwię mu się w tych czasach Omegi mają bardzo mały zakres wiedzy a rząd coraz bardziej próbuje to utrudnić.

W końcu odpowiedział wzdychając:

-Rozumiem ale i tak powinieneś iść do szkoły aby kogoś poznać. Chwila przecież ja nawet nie pomyślałem, że możesz mieć przyjaciół w swoim mieście. Ale ze mnie idiota.

Mówiąc ostatnie słowo Alfa strzelił sobie otwartą dłonią w czoło.

Powiedziałem:

-Zgadzam się z tobą, że jesteś idiotą ale nie musisz się niczym martwić w tamtym mieście nie miałem znajomych a co dopiero przyjaciół. Wszyscy trzymali się ode mnie z daleka, ponieważ jestem męską Omegą.

Przeznaczony popatrzył na mnie oczami wypełnionymi żalem.

Dopowiedziałem:

-Jakoś mi to nie przeszkadzało. Wolę trzymać się sam. Ale zmieniając temat co z tym spotkaniem ze stadem, bo coś mi się wydaje, że się ono nie odbędzie.

Moe odpowiedział:

-Masz rację nie odbędzie się dzisiaj ale kiedy indziej i nie zmieniaj tematu. Idziesz do szkoły bez żadnego gadania. Nie musisz słuchać nauczycieli ale chce abyś kogoś poznał.

Tylko westchnąłem. Nie zależało mi jakoś na przyjaciołach ale ważniejsze jak ja tam w ogóle trafię jak w domu, w którym teraz mieszkam nie wiem co gdzie jest a co dopiero w mieście.

Odchrząknąłem:

-Ehem... ale jak ja mam iść do szkoły jak nawet nie znam rozmieszczenia pomieszczeń w tym domu.

Odpowiedział:

-Masz rację miałem cię oprowadzić i kupić potrzebne rzeczy. Zapomniałem.

Spodziewałem się tego.

Dopowiedział:

-Dobra to idziemy.

Zapytałem:

-Co, ale gdzie?

Odpowiedział:

-Jak to gdzie? No zwiedzać.

Mówiąc to pociągnął mnie za dłoń w stronę wyjścia z domu.

Coś czuję, że dzisiaj już nie odpocznę...

885 słów

Lisi Potomek a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz